- Przypadek Angeliny Jolie jest bardzo dramatyczny i poruszający, ale jest szereg innych ważnych procedur, które mogą obniżyć ryzyko raka piersi - powiedział w TVN24 prof. Jan Lubiński z Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Angelina Jolie poinformowała, że przeszła profilaktyczną podwójną mastektomię, by uchronić się przed rakiem piersi.
Angelina Jolie w specjalnym artykule dla "The New York Timesa" napisała, że przeszła prewencyjną operację usunięcia piersi, ponieważ jest nosicielką zmutowanego genu BRCA1, przez który ryzyko wystąpienia u niej raka piersi wynosiło 87 proc., a raka jajnika - 50 proc. Na raka jajnika zmarła też matka aktorki, Marcheline Bertrand.
Jak tłumaczył w TVN24 prof. Lubiński, w Polsce ryzyko wystąpienia dziedzicznego raka piersi u kobiet z wadliwym genem BRCA1 wynosi około 30 proc. U przeciętnej Amerykanki to aż 60 proc.. - Tak więc szans w skutecznym zwalczaniu raka piersi należy upatrywać zarówno w genach, jak i w środowisku - zaznaczył lekarz.
Według niego, 50 proc. szans zachorowania na raka jajnika to także dużo powyżej przeciętnej, bo w Polsce u kobiety z mutacją BRCA1 ryzyko to wynosi ok. 20 procent.
Ważna profilaktyka
- Ten przypadek jest dramatyczny i poruszający - ocenił lekarz. Jak podkreślił, na mastektomię prewencyjną decyduje się mniejszość kobiet. - To postępowanie, które należy brać pod uwagę, ale jest co najmniej kilkanaście innych ważnych procedur, których można przestrzegać i obniżyć ryzyko - powiedział.
Wyjaśnił, że ważne jest odpowiednie podejście do hormonów u kobiety z mutacją - powinna ona unikać hormonów w młodym wieku, ale przyjmować je po 30 roku życia, ponieważ obniża to ryzyko raka jajnika nawet o 50 procent. Wskazane jest też długie karmienie piersią. - Miesiąc karmienia o 2 proc. obniża ryzyko raka piersi - podkreślił. Z kolei u dziewczynek z rodzin, gdzie występuje genowa mutacja, opóźnia się wystąpienie pierwszej miesiączki, co również może obniżyć ryzyko zachorowania w sposób znaczący.
- Zabieg mniej dramatyczny niż mastektomia to profilaktyczne usunięcie jajnika i jajowodu z hormonalną terapią zastępczą. Kobieta z mutacją BRCA1 powinna rozważyć ten zabieg. Jakość życia obniża się nieznacznie, podaje się sztuczne hormony, a dramatycznie spada ryzyko raka jajnika i piersi i jest wtedy niewiele wyższe wtedy od poziomu ogólnego populacji - powiedział Lubiński.
Jak dodał, można też ochronić się przed rakiem poprzez profilaktyczne próby kliniczne.
"Wciąż za mało kobiet się bada"
Lubiński zauważył także, że raka piersi u kobiet z wadliwym BRCA1 można wcześnie wykryć, bo diagnostyka w tym zakresie stoi na wysokim poziomie - stosując rezonans magnetyczny prawdopodobieństwo wykrycia raka bez przerzutów do pach sięga 85 proc. Jesteśmy blisko sytuacji, że kobieta z wyjściową mutacją genu będzie wkrótce mieć ryzyko zachorowania i zgonu takie jak przeciętna Polka, a może nawet mniejsze - dodał.
- To, co pokazała Angelina Jolie, to poprawne i dobre, ale poza tym mocnym podejściem jest szereg innych działań - zaznaczył. Według niego, daje to szansę edukacyjną dla kobiet, bo wciąż jest wiele takich, które nie badają się na obecność mutacji BRCA1, mimo że test jest refundowany przez NFZ.
Profesor Jan Lubiński to lekarz specjalista w dziedzinie patomorfologii oraz genetyki klinicznej. Kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie oraz działającego przy tej uczelni Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych. Jest konsultantem krajowym w dziedzinie genetyki klinicznej, międzynarodowej sławy badaczem nowotworów dziedzicznych, m.in. dziedzicznego raka sutka i jajnika oraz dziedzicznego niepolipowatego raka jelita grubego.
Autor: jk/ ola/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24