- Gratuluję panu prezydentowi-elektowi Donaldowi Trumpowi. Bardzo się cieszę i niecierpliwię się na to, kiedy będziemy się mogli spotkać i porozmawiać o polityce, o przyszłości, o dalszej współpracy - mówił w środę w rozmowie z dziennikarzami Andrzej Duda. Wcześniej polski prezydent pogratulował Trumpowi zwycięstwa w przesłanym do niego liście.
Nominowany przez Partię Republikańską Donald Trump został wybrany we wtorek na 45. prezydenta USA.
Prezydent Duda powiedział podczas wizyty w Sulejówku, że cieszy się, iż Amerykanie wyłonili nowego prezydenta, bo okres wyborów jest zawsze okresem "niepewności".
- Po zakończeniu wyborów, kiedy kwestia jest rozstrzygnięta, kraj się zawsze wzmacnia - mówił polski prezydent. - Gratuluję Amerykanom, że dokonali wyboru. Gratuluję panu prezydentowi-elektowi Donaldowi Trumpowi. Bardzo się cieszę i niecierpliwię się na to, kiedy będziemy się mogli spotkać i porozmawiać o polityce, o przyszłości, o dalszej współpracy - dodał. Pytany, czy zaprosi prezydenta Trumpa do Polski, odpowiedział, że "oczywiście tak". - Ale na razie pozwólmy ochłonąć panu prezydentowi-elektowi. Na razie jest elektem, musi jeszcze objąć urząd - tłumaczył Duda.
Polski prezydent został też zapytany o to, czy podziela obawy komentatorów dotyczące wizji prezydentury Trumpa. - Komentatorzy opowiadali różne niestworzone historie w trakcie kampanii, znam to również z autopsji, bo i o mnie różne zupełnie niewiarygodne historie opowiadano - powiedział Duda.
Podkreślił przy tym, że nie jest zaskoczony rezultatem głosowania za oceanem. - Były poważne osoby, które mówiły, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że taki wynik będzie - tłumaczył polski prezydent.
Depesza z gratulacjami
Wcześniej w środę Duda przesłał Trumpowi depeszę gratulacyjną.
"Pragnę pogratulować Panu zwycięstwa w wyborach na 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych i życzyć Panu bardzo udanej kadencji. Więzi między Rzeczpospolitą Polską i Stanami Zjednoczonymi to wspaniały przykład strategicznego partnerstwa bazującego na wspólnych wartościach, u których podstawy leży wolność, tak droga Polakom, Amerykanom i mnie osobiście" - podkreślił w liście do Trumpa prezydent. Duda zaznaczył, że w ostatnich dziesięcioleciach nie tylko rozwinęliśmy liczne inicjatywy w celu wzmocnienia wzajemnych relacji, między innymi konsultacje polityczne na wysokim szczeblu, a także znacząco rozszerzyliśmy współpracę w kluczowych obszarach, takich jak: bezpieczeństwo, obronność, handel i innowacje.
Na Twitterze napisał, że jest pewny, iż relacje polsko-amerykańskie pozostaną bliskie i silne. Wyraził nadzieję, że będą nawet silniejsze.
My warmest congratulations to @realDonaldTrump. I am confident US-PL bonds will remain as close & strong as ever. Hopefully even stronger.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) November 9, 2016
- Dla Polski najważniejsze jest to, i dla prezydenta Dudy priorytetem jest implementacja tych decyzji, które zostały podjęte podczas niedawnego szczytu NATO w Warszawie, czyli rozmieszczenie czterech batalionów natowskich w krajach bałtyckich oraz Polsce, brygada pancerna amerykańska na terenie naszego kraju, a także budowa, czy też dokończenie bazy obrony przeciwrakietowej w Redzikowie - powiedział wcześniej w Polskim Radiu 24 szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski pytany, jak prezydent Duda wyobraża sobie współpracę z Donaldem Trumpem.
Podkreślił, że z punktu widzenia relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi i Sojuszem Północnoatlantyckim, to są kwestie, które dla prezydenta Dudy są najważniejsze.
- Będzie się on oczywiście przyglądał decyzjom nowej amerykańskiej administracji, ale właśnie pod takim kątem widzenia, jak szybko uda się te wszystkie projekty zrealizować - powiedział Magierowski.
- Jestem przekonany, że nowa administracja nowego prezydenta doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, że pewne rzeczy także dla Ameryki są kluczowe, są priorytetowe w kontekście relacji Stanów Zjednoczonych z Europą, czy też z europejskimi sojusznikami w NATO. Jestem głęboko przekonany, że tutaj żadnych wstrząsów, żadnych nieprzyjemnych niespodzianek nie będzie. Aczkolwiek dużo pracy pewnie także przed polską dyplomacją, żeby poznać nową administrację amerykańską, żeby nawiązać dobre kontakty - dodał szef prezydenckiego biura prasowego.
Ocenił, że sukces Trumpa jest nie tylko porażką Hilary Clinton, ale też Baracka Obamy. - Po ośmiu latach jego prezydentury, z którą wielu Amerykanów wiązała tak ogromne nadzieje (...) okazuje się, że Amerykanie są wściekli, nie tylko niezadowoleni - mówił Magierowski. Jak dodał, "to jest także wręcz czerwona kartka dla prezydentury Baracka Obamy".
"Prowadzenie polityki USA to nie jest kierowanie łódeczką"
Magierowski pytany, czy prezydentura Trumpa przyniesie "polityczne trzęsienie ziemi" odpowiedział, że należałoby chyba zachować spokój. - Gdy prześledzimy wszystkie wypowiedzi Donalda Trumpa z czasów kampanii wyborczej, to z punktu widzenia interesów Polski, to były wypowiedzi w dużej mierze niepokojące. (...) Musimy pamiętać o tym, że co innego się mówi w trakcie kampanii, a co innego robi się potem, kiedy jest się już prezydentem i zasiada się za biurkiem w Gabinecie Owalnym - powiedział Magierowski. Mówił, że kierowanie polityką Stanów Zjednoczonych to nie jest kierowanie "małą łódeczką czy też motorówką, którą łatwo skręcić, zawrócić, przyśpieszyć, zwolnić". - To jest ogromny lotniskowiec i jakakolwiek zmiana kierunku polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych nie jest taka prosta, jak się wydaje. Donald Trump nawet przy swoich niekiedy radykalnych poglądach w tej czy innej kwestii nie będzie w stanie sam zmienić nagle kierunku, kursu tego lotniskowca w sposób drastyczny - powiedział Magierowski. - Myślę, że powinniśmy ze spokojem naprawdę podejść do tego wyniku wyborów w Stanach Zjednoczonych, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że wielu nie tylko polityków, ale także zwykłych obywateli jest trochę, nawet nie tyle zaskoczonych, ale co najmniej zaniepokojonych tymi wieściami, które docierają do nas zza oceanu - powiedział Magierowski. Dodał, że jest w bliższym lub dalszym otoczeniu Trumpa kilka osób, które, jak ma nadzieję, gwarantują, że "trochę rozsądku wstrzykną w tę rzeczywistą politykę, którą Trump będzie prowadził w relacjach z Europą, w relacjach z Rosją".
Polityka zagraniczna po zwycięstwie Trumpa
Z kolei Krzysztof Szczerski, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta pytany był m.in. co oznacza zwycięstwo Trumpa dla polityki zagranicznej, w kontekście wypowiedzi komentatorów o tym, że będzie teraz mniejsze zainteresowanie Ameryki Europą wschodnią czy środkową.
- To się ukształtuje. Zobaczymy przede wszystkim jakich współpracowników (...) sobie dobierze, kto będzie sekretarzem stanu u niego, jaka będzie grupa doradców wokół niego od polityki zagranicznej - powiedział Szczerski w radiowej Trójce.
- Jako Kancelaria Prezydenta, jako urząd Prezydenta RP, jesteśmy przygotowani na każdy wynik wyborów, także na ten. Będziemy współpracować z nową administracją amerykańską - zapewnił.
Szczerski był też pytany, czy jest zaskoczony wynikiem amerykańskich wyborów prezydenckich. - Nie, zaskoczony nie jestem oczywiście. To Amerykanie wybrali prezydenta dla siebie, to wybór wewnętrzny, pamiętajmy o tym. To wybór przywódcy, jakiego dziś Ameryka dla siebie oczekuje - powiedział Szczerski.
- Jeśli się dobrze zna Stany, jeśli się dobrze rozpoznawało emocje, nastroje wyborców amerykańskich, to można było się spodziewać tego, że to będą głosy padające na Trumpa - dodał.
Według niego wybory pokazują, że "Ameryka, którą my czasami bardzo upraszczając obserwujemy z oddali, jest wewnątrz kraju zupełnie inna, niż nam się wydaje". - To jest kraj, który po 8 latach rządów demokratycznych Baracka Obamy, wcale nie jest krajem zjednoczonym, nie jest krajem, gdzie zmniejszają się różnice rasowe (...), jest to też kraj bardzo rozwarstwiony też materialnie, społecznie - powiedział Szczerski.
"Głosy protestu"
W jego ocenie głosy oddane na Trumpa były głosami protestu. - Stąd też taka nerwowa reakcja w wielu stolicach wokół Ameryki czy w Europie. W Europie czekają nas też niedługo bardzo ważne wybory, jeżeli ta fala protestu przejdzie też na Europę, to możemy mieć całkowitą wymianę sceny politycznej - powiedział Szczerski.
- To jest domino, które zaczęło się w Wielkiej Brytanii, potem przeszło na Stany, a jeśli wróci do Europy bumerangiem w wyborach przyszłorocznych we Francji i Niemczech, to będziemy mieć całkowitą wymianę (sceny politycznej - red.) - mówił prezydencki minister. - Są też inne powody. Jest generalnie trend odwrotu od politycznej poprawności, od tej narracji - zaznaczył.
Autor: KB,js/kk / Źródło: PAP