Marsz z okazji Święta Niepodległości można było zrobić w sposób bardziej wiarygodny i rzetelny - ocenił w programie "Jeden na jeden" kandydat PiS na premiera prof. Piotr Gliński. Jego zdaniem, tak się nie stało, bo prezydent dalej w Polsce dzieli, a nie łączy i zabrakło gestów pod adresem opozycji.
Gliński uważa, że prezydent ma prawo do tego typu inicjatyw, jak marsz "Razem dla Niepodległej" z okazji Święta Niepodległości, ale jak stwierdził, nie było to wiarygodne.
- Pan prezydent dalej w Polsce dzieli, a nie łączy, a w retoryce cały czas mówi o pojednaniu, o łączeniu - ocenił Gliński.
Dlaczego w takim razie w jednym marszu z prezydentem poszli ci, którzy kiedyś byli w konflikcie z PO, jak np. Roman Giertych czy Michał Kamiński? - Wszyscy ci ludzie od dawna są po stronie Platformy Obywatelskiej - skiwtował kandydat PiS na premiera.
W opinii Glińskiego, prezydent zapraszając różne środowiska na marsz z okazji Święta Niepodległości, powinien ten gest jakoś uwiarygodnić.
- Jeśli nie robi się żadnych gestów w stosunku do opozycji, 1/3 społeczeństwa polskiego, to nie jest w pełni wiarygodna zachęta do jedności i połączenia - powiedział Gliński. - Szkoda, bo można by to było zrobić w sposób bardziej wiarygodny i rzetelny.
Dopytywany, jakie gesty pod adresem opozycji powinien uczynić prezydent, Gliński odpowiedział, że winien się zgodzić choćby, by przed Pałacem Prezydenckim stanął pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej.
- Byłby to pierwszy gest, krok. Pamiętajmy, że to prezydent rozpoczął ten symboliczny konflikt o krzyż - stwierdził Gliński.
"Zbyt radykalna retoryka"
Odnosząc się do marszu ONR-u i Młodzieży Wszechpolskiej, powiedział, że w nim nie uczestniczył, bo nie po drodze mu z ONR-em. - Nie jest wiarygodnym organizatorem współcześnie, gdyby wydał deklarację odcinającą się od swojej przeszłości, to mógłbym rozważać uczestnictwo w tym marszu - powiedział Gliński.
Przyznał jednocześnie, że ma problem z retoryką, jaka była na marszu ONR-u i Młodzieży Wszechpolskiej.
- Była w moim rozumieniu zbyt radykalna, nie akceptuję pewnych sformułowań i tez, które były tam wygłoszone - powiedział kandydat PiS na premiera.
Starcia z policją
W niedzielę obchodzono 94. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Przez Warszawę przeszły marsze, w tym - po raz pierwszy organizowany przez prezydenta - marsz "Razem dla Niepodległej", ale także Marsz Niepodległości, który pod hasłem "Odzyskać Polskę" organizowała m.in. Młodzież Wszechpolska. Na początku Marszu Niepodległości doszło do burd, a policja użyła broni gładkolufowej. Na komisariaty zostało doprowadzonych 176 osób, rannych zostało 22 funkcjonariuszy. Wśród uczestników marszu słychać było okrzyki "Donald matole - twój rząd obalą kibole", "Jestem dumny, że jestem Polakiem", "Tylko idiota głosuje na Palikota" oraz "Komorowski - zdrajca Polski".
"Nie powinien tego mówić"
Gliński był też pytany o wypowiedź prof. Zbigniewa Brzezińskiego dla "Faktów po Faktach" w TVN24. Stwierdził on m.in., że gra polityczna w Polsce związana z katastrofą smoleńską stała się nieodpowiedzialna i zmierza do podważenia fundamentów państwa. Skrytykował on "ciągłe nieodpowiedzialne bzdury o jakimś zamachu smoleńskim". Zaznaczył, że Rosji zależy na tym, by ta sprawa dzieliła Polaków.
W opinii Glińskiego, Brzeziński poszedł o jeden most za daleko. - Mówił to z nienawiścią, nie powinien tego mówić w ten sposób i nie pownien odwoływać się do aluzji o leczeniu (Kaczyńskiego - red.). Lider opozycji ma prawo formułować takie pytania i takie tezy, w sytuacji kiedy ta największa, powojenna tragedia nie została wyjaśniona - powiedział Gliński.
Autor: MAC/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24