Premier Donald Tusk dobrze ocenia działanie policji podczas wtorkowych burd w Warszawie. - Policja miała jedno zadanie: nie doprowadzić do eskalacji zamieszek - powiedział premier. Według niego jednak, nie da się zapanować nad wszystkim. - Nie ma cudów - oświadczył Tusk.
Jak zauważył premier na konferencji prasowej, próby konfrontacji między kibicami były do przewidzenia. - Ale biorąc pod uwagę emocje i niepokój towarzyszący przygotowaniom, uważam zajścia za ograniczone w swojej skali - powiedział.
Według niego, "nic nie tłumaczy tych, którzy atakują gości". - My jako gospodarze powinniśmy czuć się odpowiedzialni za komfort i bezpieczeństwo wszystkich gości ze wszystkich krajów. Policja miała jedno główne zadanie: nie doprowadzić do większej skali zamieszek, na skalę setek lub tysięcy ludzi, bo takie sytuacje miały w przeszłości miejsce - uznał szef rządu.
"Nie ma cudów"
- Policja działała skutecznie, godząc dwie potrzeby - nie eskalować napięcia i nie brutalizować swoich działań, a jednocześnie działać ostro i konsekwentnie, stąd tak duża grupa zatrzymanych - ocenił.
Premier zapowiedział, że w ciągu najbliższych kilkunastu, kilkudziesięciu godzin chuligani nadal będą zatrzymywani. Zwrócił też uwagę, że po meczu nie doszło do żadnych incydentów, choć były takie obawy. - Istniało ryzyko wbiegnięcia na murawę kibiców drużyny gości, stąd obecność policji na stadionie. Nie wszyscy byli z tego zadowoleni, ale to nasza decyzja, bo to my odpowiadamy za bezpieczeństwo - podkreślił Tusk.
Według niego "nie da się nad wszystkim zapanować". - Nie ma cudów - powiedział.
Tusk komentując w środę zajścia po meczu Polski z Rosją podkreślił, że należy dokończyć wojnę z "kibolstwem i chuligaństwem". - Dla nas dzisiaj problemem jest dokończenie wojny z kibolstwem, chuligaństwem i bandytyzmem, którego zaledwie drobnym przejawem były wczorajsze wydarzenia. Mogę obiecać bezwzględność i żelazną konsekwencję w tępieniu tych zachowań"- oświadczył premier. - Czeka nas jeszcze bardzo poważna praca z prokuraturą, ze środowiskiem sędziowskim. Mamy problemy, by skutecznie skazywać chuliganów i bandytów, którzy terroryzują innych ludzi na ulicach - dodał.
"To nie była historyczna bitwa"
Według szefa rządu "nie doszło do historycznej bitwy polsko-rosyjskiej, tylko kilkuset durniów próbowało udowodnić, że są ważniejsi od Euro 2012". - Nie mam wrażenia, by światowa opinia publiczna była przygnębiona tym, co się zdarzyło w Warszawie. Warszawa, mimo że mieliśmy do czynienia z meczem wyjątkowego ryzyka, okazała się bezpieczniejsza niż wiele innych miast na świecie - ocenił premier. Jego zdaniem, policjanci w Warszawie mieli bardzo trudne zadanie, ponieważ musieli działać w rozproszeniu, w różnych miejscach, na obszarze całego miasta.
"Nie widzę powodu do nadzwyczajnych spotkań"
W opinii Tuska do tej pory Euro ma raczej spokojny przebieg. Na pytanie, czy zamierza spotkać się z doradcą Władimira Putina Fiedotowem, odpowiedział: "Nie widzę powodu do histerii i nie sądzę, by po stronie rosyjskiej ktokolwiek chciał ulegać histerii. Nie widzę powodu do nadzwyczajnych spotkań". Premier zaznaczył również, że czeka nas jeszcze wiele meczów podwyższonego ryzyka, a "bandytyzm kiboli jest nowoczesny", bo są to grupy dobrze skomunikowane i działające w porozumieniu.
Jaki wynik obstawia premier?
Poproszony o wytypowanie wyniku meczu Polska-Czechy Tusk odpowiedział: 2:0. - Mówię poważnie, z tym 4:0 trochę żartowałem, a teraz mówię poważnie - dodał. We wtorek premier pytany o typy na wtorkowy mecz Polska-Rosja odpowiedział, że wyniku nie odważy się typować, ale "coś mu zadrgało w sercu i w głowie, że Polska wygra i to wysoko - 4:0". Dziennikarze prosili też Tuska o komentarz do informacji o tym, że w sobotnim meczu Polska-Czechy - z powodu kontuzji - może nie zagrać czeski bramkarz Petr Cech. - Nikomu nie życzę kontuzji, często drużyna, na którą spadają jakieś plagi, kontuzje, wykluczenia, tak się mobilizuje, że jest jeszcze groźniejsza - zaznaczył premier. - Spójrzmy chociaż, jak bronił zmiennik Wojtka Szczęsnego - Przemek Tytoń - na pewno nie żałowaliśmy, że stał w bramce i z Grecją, i wczoraj z Rosją - dodał. Tytoń zastąpił Szczęsnego w meczu Polska-Grecja, po tym jak polski bramkarz dostał czerwoną kartkę. Później podczas tego meczu Tytoń obronił rzut karny. Szef rządu dopytywany, kto powinien stanąć w polskiej bramce w sobotę, odpowiedział jedynie: "dałem słowo honoru Franciszkowi Smudzie, że nie będę wychodził przed szereg".
Autor: jk/k / Źródło: TVN24, PAP