32 drużyny, 736 piłkarzy i 64 meczów na 12 stadionach, a wszystko to w rytmie samby. Przez miesiąc Brazylia będzie stolicą futbolu. Polscy piłkarze zostali są na wakcjach, tytułu bronią Hiszpanie. Sport.tvn24.pl przedstawia program mistrzostw, ich faworytów, czarne konie i kilka katastrofalnych scenariuszy.
Pierwsze miejsce w grupie A już dawno zarezerwowano dla Brazylii. Zresztą naszpikowany gwiazdami i głodny szóstego mistrzowskiego tytułu gospodarz mistrzostw jest kandydatem do wygrania całego turnieju. Owszem, na MŚ nie takie niespodzianki się zdarzały i bywało, że murowani faworyci wymęczonymi remisami wyczołgiwali się z grup na drugim miejscu. Ale "Canarinhos" na drugie miejsce pozwolić sobie nie mogą. W takim przypadku już w 1/8 finału musieliby się zmierzyć ze zwycięzcą grupy B, czyli najpewniej z ciągle aktualnym mistrzem świata Hiszpanią.
Paradoksalnie Brazylijczykom najmocniej zaszkodzić mogą... sami Brazylijczycy. Chyba jeszcze żaden gospodarz finałowego turnieju nie musiał się mierzyć z tak ogromną presją. Nikt w Kraju nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby dojść do powtórki z 1950 roku i brazylijskiej katastrofy, gdy gospodarze rozbili się o Urugwaj i zamiast samby na ulicach rządziła żałoba.
Kamerunowi, Chorwacji i Meksykowi pozostaje walka o drugie miejsce. Ciężko wskazać komu przypadnie. Afrykańczycy tradycyjnie straszyć będą Eto'o, piłkarze z Bałkanów mają długą litanię piłkarzy z najmocniejszych lig w Europie (Modrić z Realu, Rakitić wkrótce z Barcelony, Mandżukić z Bayernu), a u Azteków pręży muskuły "Chicharito" Hernandez z Manchesteru United. Mimo wszystko najmniejsze szanse na awans wydają się mieć kameruńskie Lwy, których bardziej od gry w piłkę zajmowała ostatnio walka o premie za mundialowe występy.
W grupie B jedno wiadomo (niemal) na pewno - nie wyjdzie z niej Australia. Przewidywać cokolwiek więcej już trudniej. Faworytem do wygrania grupy jest rzecz jasna Hiszpania i to ona ma największe szanse na pierwsze miejsce, ale jeśli punkty urwą jej Holandia lub Chile, to też nie będzie wielka niespodzianka. Każda z tych trzech drużyn ma kadrę wystarczająco silną, by jej ewentualnego awansu do strefy medalowej nie traktować jako sensacji.
Prawdopodobny scenariusz? Hiszpania zapewni sobie awans już w dwóch pierwszych meczach i wyluzowana podejdzie do meczu z Australią. Losy drugiego miejsca będą się ważyć do ostatnich minut bezpośredniego starcia pomiędzy Holendrami i Chilijczykami.
Najważniejszy pojedynek dla losów grupy C rozegrał się prawdopodobnie już w styczniu pomiędzy AS Monaco i amatorskim Monts d'Or Azergues. To właśnie w tym spotkaniu więzadła w kolanie zerwał genialny Radamel Falcao. Kolumbia nawet bez swojego lidera nie jest jednak skazana na rozważania z serii "co by było gdyby". O finale pewnie może zapomnieć, ale ma wystarczająco silną ekipę (Cristian Zapata z Milanu, Fredy Guarin z Interu, James Rodriguez z Monaco, Jackson Martinez z FC Porto - który zespół nie chciałby ich mieć w swojej szatni?), by rozdawać karty w grupie.
Kto jeszcze awansuje? Drugie miejsce rozstrzygnąć się powinno między piłkarza z Wybrzeża Kości Słoniowej i Grekami.
Konia z rzędem temu, kto skutecznie wskaże pewniaka do awansu z "grupy śmierci". Odmłodzeni, ale tradycyjnie z dużymi apetytami Anglicy, niepokonani w kwalifikacjach Włosi czy może rewelacja poprzedniego mundialu, choć już trochę naruszona zębem czasu reprezentacja Urugwaju (Forlan - 35 lata, Lugano - 33)? No bo przecież nikt poważnie w tym zestawieniu nie traktuje Kostarykańczyków.
Mimo wszystko pierwsze miejsce rezerwujemy dla "Squadra Azzurra". To ciągle wicemistrzowie Europy, prawdziwi "turniejowcy" - rozkręcający się z każdym kolejnym meczem. Mogą wygrać z każdym. W dodatku do Brazylii pojechali mocno podrażnieni ostatnią wpadką z Luksemburgiem (1:1), która powinna na nich podziałać motywująco jak mało co.
Za nimi widzimy "Urusów", dysponującymi paroma asami w rękawie - klasowymi piłkarzami (oj, drżą Anglicy przed spotkaniem z Luisem Suarezem, oj drżą), znajomością klimatu (w końcu grają niemal u siebie) i kalendarzem (rozgrzewka z Kostaryką, a dopiero później gra z poturbowanymi po wojnie między sobą Włochami i Anglikami).
Bardzo prawdopodobna jest, że nadchodzi angielska katastrofa.
Jeśli z grupy nie wydostaną się Francuzi, to jedną sensację będziemy mieli gotową. To są inni "Les Bleus" niż cztery lata temu, gdy byli poniewierani kolejnymi skandalami, których zresztą sami byli sprawcami. Fochów tym razem być nie powinno, o co przed turniejem zadbał Didier Deschamps. Selekcjoner pozbył się Samiego Nasriego, który pewnie by nie zniósł kolejnych odcisków spowodowanych zasiedzeniem się na ławce rezerwowych. To "Trójkolorowi" mają indywidualności (choćby Benzema, Pogba), których brakuje reszcie ekip z tej grupy.
Honduras i Ekwador tutaj to raczej powiew egzotyki. Bez prawa do wyjścia z grupy, bowiem drugie miejsce przewidziane jest dla Helwetów. Mają nie tylko udane pokolenie piłkarzy (Inler, Shaqiri, Rodriguez), ale też świetnego stratega, trenera Ottmara Hitzfelda, któryna poprzednim mundialu wygrał Szwajcarii mecz z Hiszpanią.
Dzięki szczęściu w losowaniu zmagania grupowe dla polujących od 28 lat na mistrzowski tytuł Argentyńczyków powinny być rozgrzewką przed poważniejszą fazą pucharową. Tutaj nie przeszkodzi nawet tradycyjnie zawodzący na wielkich turniejach Leo Messi, bo jeśli gracz Barcelony znów się zablokuje (niedawno strzelił dla reprezentacji pierwszego gola po trwającej 9 miesięcy strzeleckiej niemocy), to wyręczą go inni. A ma kto. Di Maria, Aguero, Higuain...
"Albicelestes" i kto jeszcze? Stawiamy na Bośniaków, którzy wprawdzie na wielkiej piłkarskiej imprezie dopiero debiutują i pod tym względem przy Nigeryjczykach wyglądają jak brzdąc przy studencie (brazylijski mundial jest piątym, w którym "Super Orły" uczestniczą), ale bardziej przemawia do nas potencjał drużyny z Bałkanów (Edin Dżeko, Vedad Ibisević czy Miralem Pjanić).
Każdy punkt zdobyty przez Irańczyków będzie niespodzianką.
W tej grupie trudno wyobrazić sobie inny scenariusz niż Niemców i Portugalczyków z awansem w kieszeni. No, chyba że psikusa rodakom znów sprawi Juergen Klinsmann i dowodzeni przez niego Amerykanie. A że "Klinsi" na Niemców ma sposób, udowodnił rok temu - USA w Waszyngtonie pokonali gości (fakt, że przyjechali w mocno okrojonym składzie) 4:3.
Faworyt jest jeden - zdaniem wielu ekspertów dysponująca najzdolniejszym pokoleniem Belgia. Pytanie, czy Courtois, Hazard, Lukaku i reszta podołają wyzwaniu, bo presja świetnego wyniku w ich ojczyźnie jest ogromna, a przykłady czarnych koni (Wybrzeże Kości Słoniowej w 2010 r., Chorwaci i Serbowie cztery lata wcześniej) poprzednich mundiali pokazują, że balon oczekiwań potrafić pęknąć z ogromnym hukiem. Nawet jeśli Belgowie wykonają zadanie, to później czeka ich nie lada wyzwanie - o kolejną fazę turnieju grać będą z kimś z grupy G, najpewniej z Niemcami bądź Portugalią.
Konkurenci belgijskich faworytów bije się o drugie miejsce. My stawiamy na "Sborną" i jej włoskiego dowódcę Fabio Capello.
Autor: kv, twis / Źródło: sport.tvn24.pl