Nie czuć go i nie widać, ale co roku zbiera śmiertelne żniwo. W 2012, w województwie śląskim strażacy interweniowali w związku z czadem aż 4 tysiące razy. Z powodu ulatniającego się tlenku węgla zginęło ponad 90 osób.
- Pozasłaniane kratki wentylacyjne, uszczelnione rozety w drzwiach prowadzących do łazienek, plastikowe okna, antywłamaniowe drzwi... - robimy z naszych mieszkań puszkę, hermetycznie zamknięte pomieszczenie, w którym nie ma żadnej cyrkulacji – alarmuje Arkadiusz Labocha ze straży pożarnej w Chorzowie.
Niewidoczne zagrożenie
- Kiedy zaczyna brakować powietrza z zawartością tlenu, następuje tzw. proces niepełnego spalania. Wytrąca się tlenek węgla. To śmiertelne zagrożenie. Nie czuć go, nie widać, nie można zasmakować – zauważa Labocha.
Podkreśla, że do zrobienia jest bardzo dużo. - Są kominy, które strasznie dymią. Te przewody spalinowe 4 razy w roku należy poddawać kontroli i sprawdzeniom. Natomiast przewody wentylacyjne należy sprawdzać raz w roku – dodaje.
Wskazana czujność
Tragedie związane z zatruciem tlenkiem węgla bardzo często wynikają z niewiedzy. Tymczasem sposoby na ich uniknięcie nie są skomplikowane. - Jeżeli wymieniamy okna w swoich mieszkaniach, pamiętajmy, że są bardzo szczelne. Musimy sprawdzić, czy po wymianie takich okien wentylacja pracuje w sposób prawidłowy. Prosty przykład – przykładamy kartkę papieru do kratki wentylacyjnej. Jeżeli się przyklei, oznacza to, że ciąg jest prawidłowy – tłumaczy Arkadiusz Labocha.
- Na jedno urządzenie grzewcze powinno być około 50 metrów sześciennych powietrza na godzinę. Wtedy piece funkcjonują bez zarzutu, jest zupełne spalanie i nie powstaje czad. W przypadku, gdy jest ograniczony dopływ powietrza do mieszkania, węgiel czy drewno nie spalają się całkowicie i może dojść do zaczadzenia – podkreśla kominiarz z Chorzowa, Andrzej Foltyn.
Autor: ns/roody / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Rusinek