To marszałek Sejmu Elżbieta Witek, a nie Państwowa Komisja Wyborcza będzie miała wpływ na przebieg kampanii - zwrócił uwagę w "Rozmowie Piaseckiego" były premier Leszek Miller. W TVN24 odniósł się do ekspresowo uchwalonej ustawy w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich.
We wtorek Sejm uchwalił ustawę w sprawie organizacji tegorocznych wyborów prezydenckich wraz z 21 poprawkami Prawa i Sprawiedliwości i jedną poprawką Lewicy. Prace legislacyjne nad projektem, który złożyli posłowie PiS, rozpoczęły się i zakończyły tego samego dnia. Ustawa zakłada między innymi, że głosowanie odbędzie się metodą mieszaną - zarówno w lokalach wyborczych oraz w formie korespondencyjnej.
Raport tvn24.pl: Wybory prezydenckie
Europoseł SLD i były premier Leszek Miller powiedział w "Rozmowie Piaseckiego", że "po fiasku wyborczej usługi pocztowej imienia Jacka Sasina, Sejm uchwalił nowy projekt hybrydowy imienia Elżbiety Witek". Jak wyjaśnił, wspomniał o marszałek Witek, ponieważ według niego "będzie ona decydować o wszystkich terminach i może te terminy dowolnie skracać, nawet w trakcie kampanii". - Więc to pani Witek, a nie PKW będzie miała wpływ na przebieg kampanii, co mi się zupełnie nie podoba - dodał.
Jak tłumaczył Miller, "kompetencje, które posiada pani Witek, służą również temu, aby dowolnie skracać okres zbierania podpisów". - Jeżeli dołożymy do tego, że w ustawie zmniejszono kwotę środków na kampanię dla nowych kandydatów, to skracanie (czasu) zbierania podpisów może blokować nowych kandydatów. Jeśli pani Witek uzna, że (na zbieranie podpisów - red.) wystarczą dwa, trzy dni, to jest to sposób na zablokowanie nowych kandydatów, bo trudno sobie wyobrazić, że ktoś jest (w tym czasie) w stanie zebrać 100 tysięcy podpisów - powiedział.
"Skandaliczny" tryb uchwalania ustawy
W głosowaniu nad przyjęciem ustawy trzy posłanki Lewicy zagłosowały przeciw, 46 innych posłów wstrzymało się od głosu.
Miller przyznał, że dziwi się posłom Lewicy, że wstrzymali się, "zamiast głosować za odrzuceniem". - Tryb uchwalania tej ustawy był skandaliczny. Przyjęta w 10 godzin: (było) pierwsze, drugie, trzecie czytanie. Bez żadnych opinii, bez ekspertyz, bez obrad komisji - zwrócił uwagę.
- Wydaję mi się, że wybory na urząd prezydenta to sprawa poważna. Jeśli nawet nie zachowuje się pozorów, to jest to więcej niż kpina, to obelga - powiedział Miller. - Uważam, że są zasadnicze zastrzeżenia do tego projektu. Mam nadzieję, że Senat będzie miał nad czym pracować - podsumował.
Miller: rozwiązania incydentalne stają się rozwiązaniami trwałymi
- Tamto głosowanie i tamte tak zwane wybory nie były ani powszechne, ani równe, ani bezpośrednie, ani tajne - mówił były premier o głosowaniu, które miało odbyć się 10 maja, ale ostatecznie do niego nie doszło. Zaznaczył, że sprzeczność z konstytucją była podstawą stanowiska Lewicy, "która rozumiała, że deptać konstytucję, to jak spalić flagę Polski".
Czy w takim razie przyszłe wybory - jak i głosowanie 10 maja - były premier będzie bojkotować? - Mnie interesuje finał. Zobaczę, co się będzie działo w Senacie. Być może Senat przyjmie inne rozwiązania i one, jakimś cudem, zostaną przyjęte przez Sejm. Jest trochę czasu, ale na tym etapie prezentuję swoje zasadnicze zastrzeżenia do tego projektu, zarówno co do treści, ale także do trybu. Gołym okiem widać, że jest skandaliczny - odpowiedział Miller.
W tym kontekście wymienił między innymi "znaczącą poprawkę" w artykule 13. ustawy. - Pierwotnie PiS zaproponował, aby w kolejnych wyborach mogły startować komitety wyborcze, biorące udział w wyborach 10 maja. Potem skreślono wyrażenie "wybory 10 maja". Oznacza to, że PiS przewiduje, że ta poprawka nie jest incydentalna, a będzie miała zastosowanie w kolejnych wyborach prezydenckich - powiedział.
- Rozwiązania, które powinny być incydentalne, stają się rozwiązaniami trwałymi. To daje do myślenia - podkreślił.
(Zmiana) w art. 13: a) w ust. 1 wyrazy "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 10 maja 2020 r." zastępuje się wyrazami: "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, w których nie odbyło się głosowanie lub Sąd Najwyższy podjął uchwałę stwierdzającą nieważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej", b) w ust. 4 wyrazy: "w wyborach zarządzonych na 10 maja 2020 r." zastępuje się wyrazami: "w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, w których nie odbyło się głosowanie lub Sąd Najwyższy podjął uchwałę stwierdzającą nieważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej"
Jarosław Kaczyński "uniknął jeszcze większej porażki"
Miller pytany był o to, czy niedoszłe wybory w pełni korespondencyjne można uznać za porażkę Prawa i Sprawiedliwości.
- To jest porażka w tym sensie, że Jarosław Kaczyński parł do wyborów 10 maja za wszelką cenę. Zdawał sobie bowiem sprawę, że szanse jego faworyta, prezydenta (Andrzeja - przyp. red.) Dudy maleją i będą tym mniejsze, im data wyborów będzie się odraczała. Z tego punktu widzenia to porażka Kaczyńskiego - odparł gość "Rozmowy Piaseckiego".
Według Millera, prezes PiS "uniknął jeszcze większej porażki, gdzie grupa Gowina przyłączyłaby się do opozycji". - To oznaczałoby, że Kaczyński po raz pierwszy od lat stracił panowanie nad własną formacją. Jak wiemy, to się nie stało - przypomniał.
"Tusk na tle koryfeuszy polskiej polityki wygląda jak mocarz"
Miller zadeklarował, że w wyborach będzie głosować na kandydata Lewicy, Roberta Biedronia, ale "pod jednym warunkiem": że to będą wybory. - To znaczy, że będę uważał, że to są rzeczywiste wybory. Nie tylko głosowanie na końcu procesu wyborczego, ale także cała kampania wyborcza przeprowadzona zgodnie z obowiązującym prawem. Poczekam i zobaczę, co będzie dalej działo się z tą ustawą, która na razie zawiera bardzo liczne mankamenty - powtórzył.
Dopytywany o to, co zrobi, gdy do wyborów stanie były premier Donald Tusk, Miller odpowiedział, że chciałby, aby "Tusk się pojawił".
- Donald Tusk na tle koryfeuszy polskiej polityki wygląda jak mocarz. On niezależnie od tego, z jakim spotkałby się z hejtem i z jaką spotkałby się nienawiścią w mediach publicznych, to ma szanse przeciągnąć dużą część opinii publicznej, nawet tym wahających się, na swoją stronę. Uważam, że te bezpieczniki, które PiS wmontował do ustawy, te rozwiązania, które blokują nowych kandydatów, to są robione po to właśnie, żeby wybić z głowy Platformie Obywatelskiej jakąkolwiek zmianę, a zwłaszcza zmianę obecnej kandydatki (Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - red.) na Donalda Tuska - ocenił. - Gdyby startował, to byłoby bardzo dobrze - podsumował Miller.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24