Sprawy zaszły za daleko i widać to z dwóch stron. Dlatego właśnie jako katolik, aktywny, mocno zaangażowany religijnie, ale także jako aktywny obywatel uważam, że mam mandat, tytuł i wiedzę, jak to przeprowadzić - w taki sposób kandydat na prezydenta Szymon Hołownia uzasadniał w "Tak jest" w TVN24, dlaczego jego zdaniem w Polsce niezbędny jest rozdział państwa i Kościoła.
Niezależny kandydat na prezydenta Szymon Hołownia zapowiedział w wtorek w Toruniu, że jako prezydent RP "dla dobra państwa i Kościoła" przeprowadzi rozdział tych dwóch instytucji. W piątek w "Tak jest" w TVN24 wymieniał powody, dla których - jego zdaniem - taki podział jest potrzebny.
- Dlatego właśnie jako katolik, aktywny, mocno zaangażowany religijnie, ale także jako aktywny obywatel uważam, że mam mandat, tytuł i wiedzę, jak to przeprowadzić. Nie gadać o tym i narzekać, że trzeba to zrobić, tylko po prostu zacząć to robić. Na płaszczyźnie symbolicznej - tak jak to zapowiadałem w Toruniu pod budowlami ojca Tadeusza Rydzyka - zaczynając od likwidacji etatu kapelana prezydenckiego i przesunięcia go w stronę pracownika socjalnego, który będzie rozwiązywał realne problemy - powiedział.
"Musimy usiąść nad kwestią relacji finansowych Kościoła z państwem"
Jak mówił, kolejnym elementem rozdziału tych dwóch instytucji byłoby "niełączenie uroczystości religijnych z uroczystościami państwowymi". Hołownia dodał, że "rzeczą zupełnie zasadniczą" przy takim rozdziale byłyby "audyt przepływów, choćby tych, które płyną do ojca Tadeusza [Rydzyka - przyp. red.] i związanych z nim instytucji". Audyty te - jak mówił - powinna wykonać Najwyższa Izba Kontroli.
- Następnie musimy usiąść nad kwestią relacji finansowych Kościoła z państwem, a więc opodatkowania, Funduszu Kościelnego. Może to trzeba zastąpić dobrowolnym odpisem [od podatku - przyp. red.].
"Sprawy zaszły za daleko i widać to z dwóch stron"
Jak mówił dalej Hołownia, "sprawy zaszły za daleko i widać to z dwóch stron". - Widać to ze strony Kościoła, w którym wielu ludzi jest oburzonych tym, co się dzieje - i to nawet wyborców PiS-u, to widać po badaniach. Natomiast nadal znajduje się biskup, który może mówić o ewangeliście Łukaszu i Mateuszu pod ikoną jasnogórską, pod naszą największą narodową świętością - mówił, nawiązując do tego, że biskup Antoni Długosz porównał do ewangelistów premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
- Oczywiście może się zdarzyć taka historia jak dzisiaj, gdzie Komisja Episkopatu do spraw Misji wysyła de facto agitacyjny list podpisany przez Jana Dziedziczaka [pełnomocnika Rządu do Spraw Polonii i Polaków za Granicą - przyp. red.] do polskich misjonarzy, ofiarnie wykonujących swoją pracę za granicą - kontynuował, odwołując się do listu, jaki w piątek przedstawiciele Episkopatu wysłali do misjonarzy. Zachęcają w nim do udziału w nadchodzących wyborach i do "pełnej mobilizacji".
"Są dziś uroczystości, na których nie wiemy, kto jest ministrantem, a kto ministrem"
- Z drugiej strony może zdarzyć się to, co dzieje się ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości. Bo są dziś uroczystości, na których nie wiemy, kto jest ministrantem, a kto ministrem. Są próby zapisania całej Polski do jednego wyznania religijnego. Na to zgody w świeckim państwie być nie może - podkreślił Hołownia.
Hołownia był także pytany, jak ocenia swój wynik w prezydenckim sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24. Zajął w nim trzecie miejsce, za Andrzejem Dudą i Rafałem Trzaskowskim, uzyskując 10 procent poparcia. - Wystarczy, żeby powalczyć i żeby mieć szansę na to, o co w tych wyborach chodzi, czyli na wejście do drugiej tury. A w drugiej turze to już sobie z Andrzejem Dudą poradzę - mówił.
- Potencjał wyjściowy jest bardzo dobry, ponieważ zawsze decyduje ostatni tydzień. Cała nasza kampania, cały nasz potencjał moblilizacyjny skupia się teraz na tym żeby uzyskać taki wynik jak co najmniej ten trzeci w 2015 roku, czyli Paweł Kukiz [który wtedy uzyskał 20,8 procent, zajmując trzecie miejsce - przyp.red.]
Odniósł się także do tego, że drugie miejsce w sondażu, z 32 procentami, zajął kandydat KO Rafał Trzaskowski. - Prawdopodobnym scenariuszem jest to, że bardzo blisko miniemy się przy wejściu do drugiej tury - ocenił Hołownia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24