Kolejni polscy wyborcy za granicą alarmują. Jedni, że dostają karty wyborcze bez pieczątek, inni, że nie dostali ich jeszcze w ogóle. W sumie uprawnionych do głosowania poza Polską jest prawie 400 tysięcy osób i teraz ta grupa martwi się, czy ich głos też będzie policzony. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Pani Urszula Tomkiewicz mieszka w Madrycie. W poniedziałek dostała pakiet wyborczy i już może zagłosować. W części państw głosowanie w polskich wyborach prezydenckich będzie możliwe wyłącznie korespondencyjnie. W takich miejscach jak Hiszpania ta wyborcza machina już ruszyła. - Głosuję, pakuję wszystko tak, jak instrukcja mówi, lecę na pocztę, na swój koszt wysyłam i to dochodzi do konsulatu – mówi Urszula Tomkiewicz. Podobne informacje dostają reporterzy "Polski i Świata" od Polaków na całym świecie. Pakiety dostały między innymi pierwsze osoby w Australii, Brazylii i w kilku europejskich krajach. Na całym świecie jest rekord, bo do głosowania za granicą zarejestrowało się blisko 400 tysięcy Polaków. Duża część zagłosuje korespondencyjnie. - To, że cała Polonia miała nie głosować w majowych wyborach, sprawiło, że w tych czerwcowych bardziej będziemy chcieli zagłosować – mówi Joanna Lampka, która mieszka w Szwajcarii.
Wysoka frekwencja zapowiada się w Wielkiej Brytanii, gdzie zarejestrowało się 133 tysiące osób. 61 tysięcy w Niemczech, 34 tysiące w Stanach Zjednoczonych, a 22 tysiące w Irlandii. - Wbrew obawom bardzo szybko dostałam pakiet wyborczy. W sobotę był już w mojej skrzynce. W poniedziałek był już w skrzynce zwrotnej. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch dni będzie już na miejscu, czyli w ambasadzie – mówi Marta Przywiśniewska, która mieszka w Niemczech.
Taki pakiet, poza kartą do głosowania, zawiera kopertę, instrukcję i oświadczenie o osobistym głosowaniu. - Jeśli chcemy, żeby ten głos był ważny i dotarł na czas, to trzeba go odesłać jak najszybciej – zwraca uwagę mieszkająca w Luksemburgu Martyna Martins. - Ja pojechałam do ambasady i odebrałam swój pakiet i automatycznie zagłosowałam, tak że wszystko jest zrobione. Ale znajomi, którzy wybrali pełną opcję korespondencyjną, nadal czekają na te pakiety – mówi mieszkająca w Portugalii Klaudia Palczak-Borowy.
"Paczki, dostarczane zazwyczaj w trzy dni, teraz idą tydzień"
Wielu Polaków mieszkających za granicą boi się, że koperta z konsulatu nie dotrze do nich na czas. - Jeszcze nie dostałam pakietu wyborczego i nie ukrywam, zaczynam się stresować, czy uda mi się zagłosować - mówi mieszkająca we Francji Zuzanna Piotrowska. A właśnie teraz mija czas, który konsulowie mieli na to, by pakiety wyborcze rozesłać. Dla tych, którzy jeszcze nie dostali, rozpoczyna się wyścig z czasem. Do piątku koperty muszą wrócić do konsulatów.
- Trzeba wziąć poprawkę na to, że poczta we Francji jest spowolniona przez aktualną sytuację i nie ukrywam, że się tym stresuję - dodaje Zuzanna Piotrowska. I choć Ministerstwo Spraw Zagranicznych jednoznacznie zapewnia, że ostatnie pakiety zostały już wysłane, to część Polonii boi się, że nie zdąży odesłać głosów na czas. Mieszkająca w Wielkiej Brytanii Kalina Van Vlack zwraca uwagę, że czasu jest bardzo mało. - Wiem, że poczta jest opóźniona, bo paczki dostarczane zazwyczaj w trzy dni, teraz idą tydzień - dodaje.
O tym, że pakiety wyborcze jeszcze nie dotarły, alarmują reporterów "Polski i Świata" widzowie nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w Irlandii, Francji i Skandynawii. - Gdzie są nasze pakiety, to trudno powiedzieć. Zwłaszcza, że teraz zaczyna się w Szwecji sezon urlopowy, więc nie wiem, czy one na pewno dojdą na czas - mówi mieszkająca w Szwecji Mariola Grzelacz.
- Największe problemy są tam, gdzie ze względów epidemicznych wyborcy nie mogą sami ani odebrać pakietu od konsula, ani dostarczyć go do konsula bezpośrednio do placówki dyplomatycznej – mówi Anna Frydrych-Depka z Fundacji Odpowiedzialna Polityka. Z powodu pandemii w kilku krajach głosowanie nie będzie możliwe. Już wiadomo choćby o Kuwejcie, Peru i Chile. Duże kłopoty mogą mieć mieszkający w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24