Jeśli władza nie będzie mogła przeprowadzić wyborów i nie wprowadzi stanu klęski żywiołowej, to pozostaje pokusa wprowadzenia stanu wyjątkowego. To by był najczarniejszy scenariusz - ocenił w programie "Debata Faktów: kiedy wybory?" Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił, że obywatele "muszą się bronić, przebić ten balon strachu i nie pozwolić na jakiekolwiek zaskoczenie".
10 maja mają odbyć się wybory prezydenckie, w formie tradycyjnej lub korespondencyjnej. Na prace nad ustawą przewidującą, że głosowanie zostanie przeprowadzone wyłącznie w ten drugi sposób, Senat ma czas do 6 maja. Rząd potwierdził, że już trwają przygotowania do przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Zdaniem wielu ekspertów dzieje się tak mimo braku podstawy prawnej. Pojawiają się sygnały, że PiS próbuje przekonać polityków innych ugrupowań, aby - kiedy ustawa z poprawkami Senatu wróci do Sejmu, prawdopodobnie 7 maja - głosowali za jej pierwotnym brzmieniem.
O wyborach prezydenckich i sposobie ich przeprowadzenia dyskutowali w niedzielę goście programu "Debata Faktów: kiedy wybory?" w TVN24.
Stępień: Najczarniejszym scenariuszem jest wprowadzenie stanu wyjątkowego. Trzeba się przed tym bronić
Zdaniem Jerzego Stępnia, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, "najlepszy scenariusz dla Polski to wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, co rozwiąże bardzo wiele problemów".
Zaznaczył, że "jest też kilka czarnych scenariuszy". - Najbardziej boję się tego, co zaczynam słyszeć w wypowiedziach polityków, a nawet w orędziu prezydenta, który powiedział, że bardzo ważny jest porządek, ład i tak dalej - powiedział Stępień.
- Jeśli nie zostanie wprowadzony stan klęski żywiołowej, a władza nie będzie mogła przeprowadzić wyborów, to pozostaje pokusa wprowadzenia stanu wyjątkowego. To by był najczarniejszy scenariusz - ocenił były prezes TK. Podkreślił, że "przed tym scenariuszem obywatele muszą się bronić". - Trzeba przebić ten balon strachu i nie pozwolić na jakiekolwiek zaskoczenie - powiedział gość TVN24.
Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej ocenił, że "oczywiste jest, że te wybory ze strony technicznej nie mogą się udać". Dodał, że "niezależnie od tego, czy byłyby wybory kopertowe czy tradycyjne, naruszona jest zasada równości".
- Nie ma żadnej kampanii. Prowadzi ją tylko jeden kandydat, a pozostali nie mają na to szans, nie mogą tego zrobić, nie mają prawnych możliwości - wskazywał Hermeliński.
"Emocje sięgają zenitu"
30 kwietnia lider Kukiz'15 Paweł Kukiz w mediach społecznościowych przyznał, że "partia władzy prowadziła specyficzną 'agitację' posłów" jego ugrupowania, które w Sejmie tworzy wspólny klub z PSL.
Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego i kandydat tego ugrupowania na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz mówił w programie "Debata Faktów: kiedy wybory?" w TVN24, że "trudno się dziwić tym emocjom". - Bo jak polityczni kłusownicy po różnych klubach próbują znaleźć ofiary, które zapewnią im utrwalenie władzy, próbują utrzymywać swoje autorytarne rządy, to emocje sięgają zenitu - dodał.
Zdaniem lidera ludowców "Paweł Kukiz przynajmniej bardzo jasno pokazał, jak ta władza dąży do utrwalenia prezydentury Andrzeja Dudy". - Bo śmiertelnie boi się nie koronawirusa, nie upadku polskich firm, nie upadku gospodarki. Śmiertelnie boi się tego, że za kilka miesięcy, kilkanaście tygodni mogą być już tak niskie słupki poparcia dla Andrzeja Dudy, że zrobi wszystko, będzie kłusowała w różnych klubach parlamentarnych, żeby utrwalać swoją władzę - ocenił.
"10 maja w Polsce nie będzie wyborów"
Kosiniak-Kamysz przekonywał, że "10 maja w Polsce nie będzie wyborów" - To wydaje się dla mnie oczywiste - dodał. Przyznał, że nie wie, czy głosowanie zostanie przeprowadzone 17 lub 23 maja.
- Uważam i mówię o tym od samego początku, że powinien być wprowadzony stan klęski żywiołowej nie dlatego, żeby przesunąć wybory, tylko że ta klęska żywiołowa jest. Dlatego, żeby samorządy mogły sprawniej działać, żebyśmy mogli dochodzić swoich odszkodowań - wyliczał.
Jego zdaniem, kiedy "w momencie trudnym, momencie kryzysu niezawinionego na przykład przez właściciela firmy państwo nie pomaga w sposób odpowiedni - bo tarcza antykryzysowa jedna, druga, trzecia są po prostu dziurawe - to ma on prawo dochodzić odszkodowań, bo państwo go zawiodło".
Jak mówił lider PSL, "rządzący dzisiaj na oślep, bez oręża, z (ministrem aktywów państwowych, wicepremierem) Jackiem Sasinem na czele próbują przeprowadzić korespondencyjne wybory". - Ale tę rzecz się uda zablokować. Co będzie dalej? Na pewno trzeba przywrócić uprawnienia Państwowej Komisji Wyborczej i to jest kolejny cel dla opozycji, który będę starał się realizować - oświadczył.
"Polacy wyczują na odległość, jeśli coś będzie zmanipulowane"
Kandydat na prezydenta mówił, że w sprawie ważności głosowania będzie się chciał "odwoływać do najważniejszego orzecznika po wyborach – do społeczeństwa".
- Polskie społeczeństwo nie da się oszukać. Jeżeli ktoś będzie fałszował te wybory czy sfałszuje te wybory, to zostanie pokazany i jak najbardziej ukarany - przekonywał Kosiniak-Kamysz. Jego zdaniem "Polacy wyczują na odległość, jeśli coś będzie zmanipulowane".
Profesor Simon o wyborach 10 maja: to jest niepotrzebne antagonizowanie społeczeństwa
W kolejnej części "Debaty Faktów: kiedy wybory?" do tej sprawy odnieśli się immunolog doktor Paweł Grzesiowski i specjalista chorób zakaźnych profesor Krzysztof Simon.
Według profesora Simona "w czasie epidemii, gdy mamy dziesiątki różnych problemów, z pracą, z opieką nad pacjentami, z zakupami, idąc śladem wielu rządów, powinny być te wybory przesunięte o kilka miesięcy, kiedy ta liczba zakażeń będzie mniejsza i nie będziemy mieli tylu problemów zdrowotnych i psychicznych".
- Wybory to wyraz szacunku dla osoby wybieranej. Przemyśleń, refleksji, jakiejś kampanii wyborczej. Ja bym się chciał czuć jak obywatel, a nie jak mięso armatnie, które oddaje głos nie wiadomo na kogo. (…) Z szacunkiem dla osoby wybieranej i z szacunkiem dla mechanizmu wyborów jako takiego, w których zresztą zawsze uczestniczę, ale nie w okresie szczytu epidemii. To jest niepotrzebne antagonizowanie społeczeństwa, skłócanie wszystkich. Będzie czas, kiedy można robić wybory - mówił profesor.
- Nie jestem zainteresowany politycznie tym, co będzie . Jestem przerażony stanem umysłu Polaków. Polacy są teraz w stanie umysłu, który określiłbym jako pandemiczny. Polacy boją się przyjść na wizytę do lekarza, boją się przyjść na pobranie krwi, boją się wychodzić na ulice i spotykać, a my w tej sytuacji proponujemy im jakąkolwiek działalność wyborczą – zwrócił uwagę doktor Grzesiowski.
Jego zdaniem, "to jest medycznie katastrofa". - Umysł, który jest poddany tak ciężkiemu stresowi, jakim jest pandemia, myśmy jako pokolenie nie przeżyli nigdy takiego zagrożenia. W takim stanie umysłu ktoś nam proponuje "białe czy zielone", "niebieskie czy brązowe". To jest błąd absolutnie fundamentalny - mówił.
- Ten wybór nie jest żadnym wyborem, ten wybór jest po prostu reakcją stresową człowieka przerażonego, który nie wie, co się stanie jutro. (…) Jestem tym przestraszony i załamany jako lekarz, bo ilość osób, które zgłaszają się z problemami psychologicznymi, moim zdaniem eliminuje jakiekolwiek rozsądne wybory - w jakimkolwiek zakresie - czy to będzie lodówka, czy prezydent – dodał Grzesiowski.
"Dziś się nic nie zmieniło. Wirus jest dalej wśród naszych obywateli"
Goście TVN24 odnieśli się także do rządowego planu odchodzenia od restrykcji, w tym także do otwarcia od 6 maja niektórych przedszkoli i żłobków. - Nie oddycham z ulgą. Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, wystarczy zajrzeć na nasze oddziały, gdzie narasta liczba osób z ciężkimi powikłaniami. Zdaję sobie jednak sprawę, że jeśli mamy funkcjonować, musimy mieć napływ finansów i rozumiem w tym kontekście posunięcie władz, aby delikatnie, w sposób logiczny uchylać te obostrzenia – mówił Simon.
- Zawsze byłem zwolennikiem restrykcji, ale nie tak szalonych jak zakaz biegania po lasach. Nie ma cudów, musimy popuszczać te restrykcje, zdając sobie sprawę, że może to skutkować skokiem zachorowań, którego nasza służba zdrowia nie przyjmie, bo mamy za mało kadry, za mało miejsc, za mało ludzi do obsługi - dodał profesor.
Zdaniem doktora Grzesiowskiego, po tego typu działaniach liczba przypadków wzrośnie i "co do tego nie ma wątpliwości, ale czy ten wzrost będzie bezpieczny, czyli wystarczy nam łóżek i respiratorów?". - Dziś się nic nie zmieniło. Wirus jest dalej wśród naszych obywateli i obywateli całego świata - dodał.
- Sytuacja odmrażania czy uruchamiania gospodarki będzie się wiązać ze wzrostem zakażeń. Każdy człowiek rozsądny ma świadomość, że wpuszczenie dzieci do przedszkoli czy żłobków musi spowodować zwiększenie krążenia wirusa w środowisku. Pytanie jest takie, czy mamy założoną liczbę pacjentów dziennie, którą jesteśmy w stanie przyjąć, czy też chcemy, żeby ta pełzająca epidemia trwała na przykład 10 lat - dodał.
Chwin: duża część Polaków jest zupełnie obojętna wobec naruszania konstytucji
Kolejny gość "Debaty Faktów: kiedy wybory?", pisarz Stefan Chwin, ocenił, że 10 maja wybory się nie odbędą. - Dużo bardziej mnie martwi nie to, co w tej chwili myślą politycy, tylko co myśli w tej chwili duża część Polaków – to, że są jednak zupełnie obojętni wobec tej sprawy naruszania konstytucji – podkreślił. Jego zdaniem "to jest prawdziwy problem w tej chwili".
Chwin przekonywał, że "mniej więcej połowa Polaków, to jest tak zwana milcząca większość, którą bardzo trudno zaprosić do udziału w życiu narodu politycznego". - Naród polityczny to są ci, którzy chodzą na wybory - wyjaśniał.
- Jest duża część ludzi, którzy w moim przekonaniu nie wezmą udziału w wyborach nie tylko z powodu swoich przekonań, tylko mają taką postawę – kontynuował pisarz.
Gość TVN24 był także pytany, czy trwająca epidemia COVID-19 nauczy nas czegoś jako społeczeństwo. - W sercu staram się zachować tę iskrę nadziei, ale jako historyk, który przygląda się dziejom ludzkim na ziemi, mam pewne wątpliwości, czy to nas nauczy czegoś. Oby nauczyło – powiedział.
"Będzie trzeba przekonać pasażerów, że mogą bezpiecznie wsiąść do samolotu"
Gośćmi ostatniej części "Debaty Faktów: kiedy wybory?" byli były prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Sebastian Mikosz i ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński.
- Branża lotnicza jest w stanie śmierci klinicznej. Wirus ją praktycznie zabił. Trwa walka o przetrwanie. Jesteśmy w sytuacji, w której branża lotnicza w praktyce najbardziej została, a przynajmniej jest w tej grupie branż, które praktycznie zostały wyłączone z biznesu - mówił Mikosz.
Jak dodał, "wymiar psychologiczny będzie najważniejszy". - Będzie trzeba przekonać pasażerów, że mogą bezpiecznie wsiąść do samolotu, że są odpowiednie procedury i mogą bez obaw polecieć. To też się przełoży na koszty, będzie więcej procedur i tak dalej - tłumaczył.
Zdaniem eksperta lotniczego Grzegorza Brychczyńskiego, by wyjść z tej "śmierci klinicznej" potrzebni są dobrzy lekarze. - Potrzebne są precyzyjne rachunki ekonomiczne i konsultacje z różnymi ekspertami - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24