Prezydent, jakiego chcą Polacy, to taki, który buduje mosty, wyciąga do ludzi rękę. To prezydent, który jest otwarty, a nie buduje wokół siebie obronne mury - mówiła w "Koronawirus. Raport" Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, była szefowa sztabu ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy. W jej ocenie wybory 10 maja "nie mogą się odbyć".
6 kwietnia Sejm głosami posłów PiS uchwalił ustawę, która przewiduje, że wybory odbędą się w pełni korespondencyjnie. Przeciwko takim rozwiązaniom protestuje opozycja i wielu ekspertów. Ustawą zajmuje się obecnie Senat, który ma czas do 6 maja, by zająć stanowisko. Wybory prezydenckie zaplanowane są na 10 maja.
"Prezydent, jakiego chcą Polacy, to taki, który buduje mosty"
W piątek w hali Transcolor w Szeligach pod Warszawą, bez udziału publiczności, odbyła się konwencja programowa ubiegającego się o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudy. - Kiedy patrzę na to, co zdarzyło się przez te ostatnie pięć lat, to wiem, że zdarzyło się wiele dobrego – przekonywał. Jak ocenił w wystąpieniu, przez okres jego kadencji spełniło się wiele marzeń Polaków, o których słyszał w czasie kampanii w 2015 roku.
Była szefowa sztabu Andrzeja Dudy Jolanta Turczynowicz-Kieryłło już w piątek krytycznie odniosła się na Twitterze do wystąpienia głowy państwa. "Dzisiejsza Konwencja Programowa to niewykorzystana szansa PAD" - oceniła. "Statyczne ponadgodzinne One Man Show" - dodała.
Do sprawy wróciła w niedzielnym wydaniu programu "Koronawirus. Raport" w TVN24. - Przede wszystkim w moim wpisie odnosiłam się do sposobu przygotowania konwencji. Moje wpisy dotyczyły w głównej mierze tego, że konwencja była po prostu za długa. Uważam, że prezydent mógł przedstawić swój program w krótszej formule. Takiej, jaką by Polacy z jednej strony zrozumieli, a z drugiej zaakceptowali – wyjaśniła Turczynowicz-Kieryłło. Przyznała, że w jej ocenie wpis był przedmiotem "wielu analiz, w tym analiz sztabowych".
Dodała, że jej zdaniem "prezydent taki, jakiego chcą Polacy, to taki, który buduje mosty, wyciąga do ludzi rękę". - To prezydent, który jest otwarty, a nie buduje wokół siebie obronne mury. Taką prezydenturę, otwartą, która słucha ludzi, taką widziałam i taką prezydenturę poprę - zadeklarowała.
"W tej sytuacji, która jest, wybory 10 maja nie mogą się odbyć"
- W tej sytuacji, która jest, wybory 10 maja nie mogą się odbyć. Prezydent musi mieć silną legitymację społeczną do pełnienia swojego urzędu – powiedziała Tuczynowicz-Kieryłło. Jak dodała, tylko wtedy wybrana głowa państwa "jest prezydentem, który może w sposób sprawny pełnić funkcję".
Przytoczyła słowa Stanisława Staszica, który powiedział: "Ten król jest najnieszczęśliwszy, który prawdy nie słyszy". - Wierzę, że Andrzej Duda usłyszy tę prawdę, którą słyszymy my na każdym kroku. I to jest prawda obywatelska, to nie jest prawda, która ma jakąkolwiek legitymację polityczną - dodała.
Jak powiedziała, "zobaczymy, kto na szachownicy będzie miał przymiot króla". - Chce zwrócić uwagę na to co mówił kardynał (Kazimierz) Nycz, na bardzo silny apel biskupów. On przypomniał mi słowa kardynała (Stefana) Wyszyńskiego: non possumus (nie możemy, nie do przyjęcia - red.) – mówiła Turczynowicz-Kieryłło.
- Te słowa dedykuję wszystkim politykom, którzy w przeciwieństwie do głosu rozsądku i do poszukiwania kompromisu, nie baczą na środowiska, z których się wywodzili, kulturalne, naukowe, i w sposób bezrefleksyjny nie zajmują głosu w ważnych sprawach. W sprawie wyborów prezydenckich nie można milczeć - dodała.
"Jest to sytuacja, która jest niewątpliwie kryzysem demokracji"
Była szefowa sztabu Andrzeja Dudy deklarowała, że bacznie obserwuje scenę polityczną. Dodała, że zastanawia ją czy były wicepremier Jarosław Gowin "będzie na tej scenie gladiatorem czy Cezarem". - To jest zagadka, którą wkrótce wszyscy rozwiążemy - powiedziała.
- Chciałabym, żeby te wybory odbywały się w sposób, który nie będzie kwestionowany. Myślę, że premier Gowin ustawia swoją koncepcję w tym kierunku, że to będą wybory, które nie będą dzielić Polaków, tylko łączyć - powiedziała.
Odnosząc się do kwestii przedwyborczego zamieszania, przyznała, że zastanawiam się, "jak z tej sytuacji wyjść". - Jest to sytuacja, która jest niewątpliwie kryzysem demokracji. Nie można takiego kryzysu nie zauważać - oceniła. Według niej "urzędujący prezydent, zwłaszcza prezydent, który pełni funkcję w czasie pandemii, siłą rzeczy ma pewne priorytety sondażowe". - To nie znaczy, że inni kandydaci nie mają szans - dodała.
Jak mówiła, wspólnie ze swoimi współpracownikami poddają pod rozwagę "podjęcie wspólnej uchwały przez Sejm wszystkich środowisk, która rozwiązywałaby kwestię przełożenia wyborów w trybie korespondencyjnym na sierpień, przy odpowiednim podejściu wszystkich, którzy taką koncepcje zaakceptują".
"Podcięto mi skrzydła już na początku, ale mam nadzieję, że te skrzydła odrosną"
Jak mówiła Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, "w politykach ceni siłę charakteru". – Tę siłę charakteru trudno dostrzec dzisiaj na całej scenie politycznej. Dlatego każda osoba, która przedrze się przez kokony uwielbienia, którymi otaczają się politycy rządzący partiami, taka osoba będzie bohaterem dla zwykłych ludzi i to ona może liczyć na zaufanie i pozycja takiej osoby będzie rosła – mówiła.
Jak dodała, "każdy kandydat będzie miał okazję, żeby przekonać nas do siebie". - To wyzwanie, jakim są wybory i forma, w jakiej mają się odbyć, to także pytanie o odpowiedzialność kandydata na prezydenta i jestem bardzo ciekawa, jak w takiej sytuacji zachowa się prezydent Andrzej Duda.
- Z dużym krytycyzmem obserwowałam scenę polityczną. Jestem idealistką, mam silny charakter, marzą mi się politycy, którzy politykę traktują jako troskę o dobro wspólne. Zarówno po stronie opozycji, jak i po stronie rządzącej brakowało mi "tego czegoś", za czym tęsknią obywatele – tłumaczyła.
Dopytywana o powody, dla których odeszła z polityki, odpowiedziała: - Rozumiem, że to nawiązanie do mojego powiedzenia, że na błotnistym gruncie nie wyrosną kwiaty. Rzeczywiście, polityka jaką zobaczyłam z bliska, to nie jest polityka, o jakiej marzę ja i moje środowisko, ale to nie znaczy, że będziemy stać z boku i nie będziemy chcieli jej naprawić - mówiła.
- To doświadczenie mnie tym bardziej zdopingowało, żeby mieć siłę powiedzieć "nie", żeby występować w obronie tych wartości, w których wyrastałam i które są bliskie mojemu sercu. (…) Może to, że było nas za mało spowodowało, że nie udało nam się w takiej formie, jakiej chcieliśmy, poprowadzić tę kampanię. Podcięto mi skrzydła już na początku, ale mam nadzieję, że te skrzydła odrosną - powiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24