Radomir Wit spróbował podsumować osiem lat ostatnich rządów Zjednoczonej Prawicy z perspektywy sejmowej i senackiej rzeczywistości. Zaprosił widzów na spacer po korytarzach parlamentu. Przytoczył głośne wypowiedzi i gesty polityków, takie jak "odgarnianie włosów" przez posłankę PiS Joannę Lichocką i opowiedział, jak wygląda praca dziennikarzy. - Najlepszą puentą tego, co wydarzyło się przez ostatnie osiem lat tutaj, jest hasło: przejścia nie ma - powiedział reporter TVN24.
Reporter TVN24 Radomir Wit od lat relacjonuje wydarzenia z Sejmu. Chwilę przed wyborami parlamentarnymi postanowił podsumować osiem ostatnich lat.
"PRZEZ OSIEM OSTATNICH LAT". OGLĄDAJ "SEJM WITA" W TVN24 GO >>>
Wit wspomniał o wicemarszałku Sejmu i przewodniczącym klubu parlamentarnego PiS Ryszardzie Terleckim, który często unikał odpowiedzi na pytania zadane przez dziennikarzy. - Nie będę teraz jak Ryszard Terlecki i z szacunku do widzów nie będę mówił plecami, nie zignoruję państwa, nie przejdę dalej w stronę gabinetów - mówił dziennikarz TVN24.
Pokazał miejsce, w którym dziennikarze czekali na Terleckiego. - Czekaliśmy na Ryszarda Terleckiego, bo to polityk obozu władzy, to szef klubu PiS, wicemarszałek Sejmu, de facto rządzący tą instytucją i pytań do niego nie brakowało - dodał.
"Najlepsza puenta: przejścia nie ma"
- Po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości warto pokazać, co w Sejmie się dzieje - powiedział Wit, stojąc na sejmowym korytarzu, który przedzielony został - odsłoniętą w momencie relacji - kotarą. - Wcześniej nie było kotary. To jest wynalazek ówczesnego marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego po to, żebyśmy nie wiedzieli, kto spotyka się w gabinecie marszałka Sejmu, jakie najważniejsze osoby w państwie pojawiają się w tamtym gabinecie, żeby podejmować decyzje - opowiadał.
Dodał, że korytarz, przy którym znajdują się biura marszałka i wicemarszałków został "wyłączony". - Nie mógłbym państwa zabrać w okolice gabinetów wicemarszałków czy w okolice gabinetu marszałka. Najlepszą puentą tego, co wydarzyło się przez ostatnie osiem lat tutaj, jest hasło: "Przejścia nie ma" - powiedział reporter TVN24, wskazując na tabliczkę zawieszoną przy wejściu na jeden z korytarzy.
Karczewski do lekarzy: naprawdę warto pracować dla idei
Przy okazji wycieczki po Sejmie dziennikarz TVN24 przytoczył kilka wypowiedzi polityków. - Przez ostatnie lata mieli sporo do powiedzenia na temat tego, jak powinni żyć inni, ile powinni zarabiać, podczas gdy sami zarabiali bardzo dobrze i fundowali sobie podwyżki nazywane waloryzacją (...) Ze strony polityków obozu władzy pojawiały się rady dla młodych protestujących lekarzy. Co powinni robić, czego nie powinni robić, na czym powinni się skupiać, gdzie powinni jechać lub nie jechać - mówił Radomir Wit.
Wszystko o wyborach znajdziesz TUTAJ
- Myślenie o pieniądzach nie jest najważniejsze w życiu. Zapewniam kolegów lekarzy, młodych lekarzy, którzy rozpoczynają pracę, że pieniądze naprawdę nie są najważniejsze w życiu. Naprawdę warto pracować dla jakiejś idei - mówił w 2017 roku ówczesny marszałek Senatu, obecnie senator Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Karczewski.
- Proszę przypomnieć sobie te słowa, gdy zobaczą państwo, ile trzeba czekać na wizytę u lekarza specjalisty - skomentował reporter.
Gest Lichockiej. "To tylko odgarnięcie włosów"
Kolejnym punktem sejmowej wycieczki Wita była galeria sali plenarnej Sejmu. - Pamiętają pewnie państwo dyskusję dotyczącą tego, co robić z publicznymi pieniędzmi. Czy dwa miliardy przeznaczyć na telewizję rządową czy może, tak jak chciała opozycja, na leczenie onkologiczne, ochronę zdrowia. W ramach triumfu PiS pojawił się pewien gest posłanki - powiedział reporter.
Przypomnijmy, że do wspomnianej sytuacji doszło w lutym 2020 roku roku, gdy Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej, która zakładała rekompensatę w wysokości 1,95 miliarda złotych w 2020 roku dla telewizji publicznej i Polskiego Radia. Głosowanie w tej sprawie poprzedziła burzliwa debata, w czasie której głos zabrała m.in. sprawozdawczyni stanowiska sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, posłanka PiS Joanna Lichocka. Po swoim przemówieniu siedząca w sejmowej ławie Lichocka zwróciła się - jak relacjonował Michał Szczerba z KO - do opozycji w geście środkowego palca. Ten wywołał oburzenie na sali.
Później Lichocka przekonywała, że interpretacja jej gestu jako pokazanie środkowego palca, to wina złego relacjonowania tego zdarzenia przez media. - Gdybyście państwo nie zwalniali ruchu kamery, tylko zobaczyli to w czasie rzeczywistym, to byście zobaczyli. (...) Zobaczyłam, że politycy opozycji zaczęli to komentować jako coś wulgarnego. W związku z tym ja powiedziałam: nie, nie o to chodzi, to nie jest w tym stylu. I powtórzyłam ten gest, że to jest tylko odgarnięcie włosa z policzka - tłumaczyła posłanka.
- Każdy może ocenić, co oznaczał ten gest i w jakich okolicznościach się pojawił - podsumował Wit.
Zaostrzenie prawa aborcyjnego
W 2020 roku Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej zaostrzył prawo aborcyjne. Na mocy jego orzeczenia z ustawy wykreślono przepis zezwalający na terminację ciąży w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu bądź nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Po tej decyzji rzesze kobiet i przeciwników zmian w prawie aborcyjnym wyszło na ulice i protestowało w polskich miastach.
Niespokojnie było wtedy też w Sejmie. - Kiedy doszło do zaostrzenia prawa antyaborcyjnego i opozycja oskarżała PiS, pojawiła się Straż Marszałkowska (...) Dzisiaj sondaże pokazują, że większość respondentów uważa, że prawa kobiet przez ostatnie lata w Polsce się pogorszyły - powiedział Wit.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24