W jednym z mieszkań na wybrzeżu Ludwika Pasteura we Wrocławiu, studentka znalazła ciało nieznanego mężczyzny. Prokuratura wykluczyła udział osób trzecich w jego śmierci. Według śledczych, pijany 38-latek, wracając do swojego mieszkania, natrafił na otwarte drzwi na klatce schodowej i przez przypadek wpadł do środka. Tam zmarł.
Młoda kobieta odkryła ciało w niedzielne popołudnie, po kilku dniach nieobecności w mieszkaniu. Zszokowana studentka powiadomiła policję. Wkrótce na miejscu byli już policyjni technicy i kryminalni, którzy zabezpieczyli lokal i zebrali ślady.
Jak informowała policja, wstępne, zewnętrze oględziny ciała mężczyzny nie wskazywały, by osoby trzecie przyczyniły się do jego śmierci. W pierwszych godzinach po ujawnieniu zwłok zagadką pozostawało, w jaki sposób mężczyzna wszedł do mieszkania i co było przyczyną jego śmierci.
Slalom na klatce
- 38-letni mężczyzna mieszkał na tym samym piętrze, co studentka. Z zabezpieczonego monitoringu z klatki schodowej wynika, że trzy dni wcześniej, 6 stycznia, mężczyzna zataczał się na korytarzu, idąc w kierunku swojego mieszkania. Z trudem utrzymywał równowagę, obijał się o ściany. W pewnym momencie oparł się o drzwi do obcego mieszkania, które najprawdopodobniej nie były zamknięte, a następnie wpadł do środka - tłumaczy Małgorzata Dziewońska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Po analizie nagrania definitywnie wykluczono motyw rabunkowy mężczyzny, jak i udział osób trzecich w jego zgonie. Śledczy uważają, że 38-latek był pod znacznym wpływem alkoholu.
Ciało skierowano na sekcję do zakładu medycyny sądowej. Biegli będą ustalać, co było przyczyną śmierci 38-latka.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock