Wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerują, że mamy przed sobą pierwsze od trzech lat lato bez "złotego pociągu". Eksplorator, który zgłosił odnalezienie pancernego składu z czasów drugiej wojny światowej, przyznaje, że prace mające zlokalizować pociąg rozpoczną się dopiero pod koniec roku.
Piotr Koper, który latem 2015 roku zgłosił odnalezienie pancernego składu, nie składa broni. Wciąż chce odnaleźć pociąg, który ma tkwić pod ziemią na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych.
Odwierty pod koniec roku
Jednak tym razem prace poszukiwawcze nie będą prowadzone w wakacje. - Mam inne zobowiązania - przyznaje Koper. Dlatego roboty w miejscu, gdzie ma być "złoty pociąg" rozpoczną się dopiero pod koniec roku.
- Jeszcze w wakacje chcę wystąpić o pozwolenia na prowadzenie prac. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka miesięcy ruszymy z odwiertami weryfikującymi badania sprzed roku - deklaruje eksplorator.
"Badania wykazały wyraźną anomalię"
Badania, o których mówi Koper, przeprowadzono w Wałbrzychu na przełomie czerwca i lipca 2017 roku. Wtedy teren sprawdzono trzema metodami. Po ich zakończeniu eksplorator mówił: "badania wykazały wyraźną anomalię". Jednak zastrzegał, że ta "może wskazywać na wszystko". - Tutaj mamy tak przemieszaną strukturę geologiczną, że pod uwagę musimy wziąć wszystko. I dlatego to miejsce trzeba dokładanie zbadać - tłumaczył Koper.
Do tego właśnie potrzebne będą odwierty, które mają być wykonywane pod koniec roku. Te planowano przeprowadzić w co najmniej siedmiu miejscach.
Pociąg widmo?
W sierpniu 2015 roku Piotr Koper i Andreas Richter zgłosili odnalezienie "składu pancernego z czasów drugiej wojny światowej". I choć w ich zgłoszeniu nie było mowy o "złotym pociągu" to świat błyskawicznie obiegła informacja właśnie o odnalezieniu takiego składu. Zagraniczne media relacjonowały poczynania odkrywców i pytały "dlaczego Wałbrzych".
Według eksploratorów skład ma być ukryty na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Niektórzy miłośnicy wojennych tajemnic są pewni: to legendarny pociąg ze złotem i kosztownościami, który miał wyjechać z Breslau (ówczesnego Wrocławia) pod koniec wojny.
Zdjęcia georadarowe i relacja świadka przekonały ministra
Wagi zgłoszeniu mieszkańców Wałbrzycha dodał między innymi Piotr Żuchowski, były generalny konserwator zabytków i wiceminister kultury. Na konferencji prasowej stwierdził: "złoty pociąg istnieje na ponad 99 procent". Przekazał też, że widział dobrej jakości zdjęcia georadarowe, które wskazują, jak pociąg wygląda. I dodawał, że informację o miejscu ukrycia składu przekazała ustnie osoba, która brała udział w jego ukrywaniu.
Na teren, gdzie ma być ukryty, wkroczyło najpierw wojsko. Później pojawili się naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i firma, która należała do eksploratorów.
Naukowcy jedno, odkrywcy drugie
W raporcie ekspertów z AGH podkreślono, że na wskazanym terenie być może znajduje się zasypany tunel kolejowy, jednak pociągu tam nie ma. Z kolei firma odkrywców w swoim raporcie wskazała, że na przebadanym terenie występują anomalie, które mogą świadczyć o tym, że pod ziemią jest skład kolejowy z czasów drugiej wojny światowej. Czytaj więcej na ten temat.
Dodatkowo eksploratorzy stwierdzili istnienie "drugiego składu kolejowego stojącego obok pierwszego o długości z nim porównywalnej". I rozpoczęli działania zmierzające do sprawdzenia terenu metodami inwazyjnymi. Prace rozpoczęli w sierpniu 2016 roku. I niczego nie znaleźli. To jednak nie zniweczyło ich entuzjazmu. - Ten tunel tutaj jest, ale trzeba go odnaleźć. Może szukaliśmy nie w tym miejscu, co trzeba - przyznawał wówczas Andrzej Gaik, rzecznik prasowy poszukiwaczy.
Miejsce w którym ma być ukryty "złoty pociąg":
Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24