Miejskie władze wykładają pieniądze na inwestycje, ale nikt nie chce ich wziąć. Potencjalni wykonawcy coraz bardziej wybrzydzają i coraz wyżej się cenią. Miasta ze względu na brak rąk do pracy lub zbyt wysokie ceny rezygnują z co piątej inwestycji. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Władze warszawskiej Ochoty chciały wyremontować jeden z miejscowych parków. Miały na to pieniądze. Problem w tym, że nikt nie chciał się tego zadania podjąć.
- Przetarg ogłosiliśmy, ale nie wpłynęła żadna oferta. Park Zachodni według naszych planów miał być już w tym roku gotowy. Mieliśmy nawet zaplanowany cały cykl wydarzeń kulturowych i sportowych - wyjaśnia Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka dzielnicy Ochota.
Firma, która już remontowała park, wycofała się z prac, a następców brak. Wkrótce kolejny przetarg.
"Odłożyliśmy ten projekt na półkę"
Przez brak rąk do pracy inwestycje utknęły w całym kraju. Podobna sytuacja, jak w Warszawie, jest w Szczecinie.
Miasto do przebudowy jednej z dróg podchodziło dwa razy. Za pierwszym nikt się nie zgłosił. Za drugim firma zażyczyła sobie trzy razy więcej niż przygotowało miasto.
- W tej chwili odłożyliśmy ten projekt na półkę i będziemy czekać, aż ten rynek budowlany, projektowy, troszkę się uspokoi - zapowiada Piotr Zieliński z Centrum Informacji Urzędu Miasta w Szczecinie.
"Sytuacja kuriozalna"
Jak pisze na swojej stronie internetowej Artur Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej, mamy do czynienia z "sytuacją kuriozalną". - Mamy pieniądze na inwestycje, a nie ma chętnych, by po nie sięgnąć - podkreśla.
- Wykonawca na termomodernizację budynku urzędu pojawił się dopiero przy czwartym postępowaniu przetargowym, a biblioteki przy siódmym - wskazuje burmistrz.
Miasto miało się już szykować do otwarcia terenów wypoczynkowych przy stawie, a prace jeszcze nie ruszyły. Będzie trzeci przetarg.
Co piąta inwestycja do kosza
Jak wynika z szacunków miejskich zarządców katowickich dróg, przez zbyt wysokie ceny lub brak rąk do pracy samorządy muszą zrezygnować z co piątej inwestycji.
- W tym roku pojawiło się tyle robót budowlanych, że po prostu brak jest firm, które są w stanie sprostać tym zadaniom - wyjaśnia Piotr Handwerker, dyrektor Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Katowicach.
"Wykonawcy próbują zbilansować straty"
Brak robotników to jedna kwestia. Druga - to drożejące ceny materiałów. W ostatnich latach firmy wiele na tym straciły, teraz chcą odrabiać straty.
- Ceny na bieżących kontraktach są tak wysokie, ponieważ wykonawcy próbują sobie przyszłymi zyskami zbilansować straty, które niechybnie poniosą na tych kontraktach zawieranych dwa czy trzy lata temu - tłumaczy Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Wiele firm nie chce jednak w ogóle budować dla miast i gmin, bo bardziej kuszące są dla nich inwestycje prywatne.
- Firmy nie są skłonne realizować zamówień publicznych, nie tylko z powodu braku rąk do pracy, ale również dlatego, że umowy publiczne czy kontrakty w zamówieniach publicznych bardzo niesprawiedliwie dzielą ryzyka i w zasadzie one są bardziej dużo niebezpieczne, czy też bardziej niebezpieczne dla wykonawcy, niż kontrakty, które zawiera na rynku komercyjnym - wyjaśnia Bałdys-Rembowski.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24