Przed kilkoma dniami pani ambasador wróciła z Iraku, jest w Warszawie. Wspólnie z Brytyjczykami, z którymi dzielimy lokal ambasady, uznaliśmy, że ze względów bezpieczeństwa na ten czas chwilowy, prewencyjnie, dobrym rozwiązaniem będzie powrót ambasadora do kraju - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Dodał, że polska ambasada w Iranie działa "absolutnie normalnie".
* Dwie irackie bazy z amerykańskimi żołnierzami - Al Asad oraz lotnisko wojskowe w Irbilu - zostały w nocy z wtorku na środę polskiego czasu ostrzelane pociskami, które wystrzelono z terytorium Iranu
* Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej podało, że nie ucierpieli polscy żołnierze stacjonujący w obu zaatakowanych bazach
* Za atak wziął odpowiedzialność irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej
* Jak podała półoficjalna irańska agencja Fars, atakując amerykańskie bazy na terenie Iraku Iran użył swych najnowszych rakiet balistycznych Fateh-313 (Zdobywca-313), w kierunku bazy Al Asad wystrzeliwując ich 10
*Prezydent Donald Trump poinformował w oświadczeniu po ataku, że nie zginął w nich żaden Amerykanin i żaden Irakijczyk, a straty materialne były niewielkie; irańskie media państwowe pisały w środę o 80 zabitych Amerykanach
Iracka baza lotnicza Al Asad wykorzystywana przez wojska USA w ramach Międzynarodowej Koalicji walczącej z tak zwanym Państwem Islamskim została ostrzelana pociskami rakietowymi w nocy z wtorku na środę.
Odpowiedzialność za atak wziął na siebie irański Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej. Irackie wojsko w komunikacie poinformowało, że na terytorium tego kraju spadły 22 pociski rakietowe.
"Ze względów bezpieczeństwa na ten czas chwilowy, prewencyjnie"
Podsekretarz stanu w ministerstwie spraw zagranicznych Marcin Przydacz poinformował w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 w środę, że ambasador RP w Iraku Beata Pęksa przed kilkoma dniami opuściła placówkę dyplomatyczną w Bagdadzie i wróciła do kraju.
- Mogę potwierdzić, że przed kilkoma dniami pani ambasador wróciła z Iraku, jest dzisiaj w Warszawie. Wspólnie z Brytyjczykami, z którymi dzielimy lokal ambasady, uznaliśmy, że ze względów bezpieczeństwa na ten czas chwilowy, prewencyjnie, dobrym rozwiązaniem będzie powrót ambasadora do kraju - mówił.
Jak dodał Przydacz, część personelu dyplomatycznego pozostała w Iraku. Wymienił tu między innymi polski konsulat w Irbilu oraz attache obrony.
Ambasada w Iranie funkcjonuje "absolutnie normalnie"
Przydacz mówił również, że polska ambasada w Iranie działa "absolutnie normalnie". - Pan ambasador i cała ambasada raportuje, funkcjonuje w zupełnie normalnych warunkach. Nie ma w najbliższym czasie absolutnej zmiany w tym zakresie - poinformował wiceszef MSZ.
- Nie mamy sygnałów o żadnym zagrożeniu dla polskiej placówki w Teheranie. Nie nazywałbym relacji polsko-irańskich w żaden sposób napiętymi. Mamy absolutnie normalne relacje, prowadzimy ze sobą dialog. Polska nie jest żadną stroną w napięciu tych relacji - zapewniał.
"To może zapowiadać deeskalację tego scenariusza"
Wiceszef MSZ mówił także o tym, jaka może być reakcja strony amerykańskiej na nocne ataki na bazy wojskowe w Iraku. - Pan prezydent Trump już skomentował to wydarzenie - przypominał, nawiązując do słów prezydenta USA, który na Twitterze napisał: "wszystko jest w porządku! Pociski wystrzelono z Iranu na dwie bazy wojskowe w Iraku. Trwa obecnie szacowanie ofiar i strat".
Przydacz ocenił, że "to może zapowiadać deeskalację tego scenariusza, za czym Polska się opowiada".
- Uważamy, że należy zmniejszać napięcia na Bliskim Wschodzie, bowiem sytuacja bezpieczeństwa w tym regionie - jak pokazuje doświadczenie i historia - może rezonować na całym świecie, może wpływać negatywnie na sytuację bezpieczeństwa na całym globie, ale też na sytuację społeczno-ekonomiczną. W naszym interesie jest deeskalowanie [konfliktu - przyp. red.] i te ostatnie komentarze pana prezydenta Trumpa przyjmujemy jako taką argumentację - ocenił wiceminister.
- Mamy nadzieję, że ta sytuacja nie będzie eskalować, a wręcz przeciwnie - będzie się wyciszać - dodał gość "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24.
"Polscy żołnierze w ramach kontyngentu są bezpieczni"
Odnosząc się do nocnych ataków na bazy w Iraku, Przydacz mówił, że można to rozpoznawać jako "pewnego rodzaju demonstracyjną odpowiedź strony irańskiej, która się do tych ataków przyznała".
- Dla nas najważniejsze jest to, że polscy żołnierze w ramach kontyngentu są bezpieczni. Nikt nie ucierpiał, nikt nie jest ranny, nikt nie zginął - wskazywał.
"Jednostronne działanie Stanów Zjednoczonych"
Gość TVN24 odniósł się także do czwartkowego ataku, w którym zginął wysoki irański generał Kasem Sulejmani. Podkreślił, że "to jest jednostronne działanie Stanów Zjednoczonych, w żaden sposób niekonsultowane ani z nami, ani z sojusznikami z NATO".
Jak mówił, w czasie poniedziałkowych konsultacji - podczas Rady Północnoatlantyckiej - dotyczących sytuacji na Bliskim Wschodzie "Amerykanie przedstawili szereg argumentów popierających ich działanie, ich stanowisko". - Część sojuszników przyjęła to stanowisko z jakimś tam zrozumieniem, że były po stronie amerykańskiej podstawy do tego typu działań - wskazywał.
Śmierć generała
Ostrzał irackich baz z amerykańskimi żołnierzami miał miejsce po zabójstwie generała Kasema Sulejmaniego, który padł ofiarą ataku ze strony sił Stanów Zjednoczonych.
Kasem Sulejmani uważany za drugą najważniejszą osobę w Iranie po ajatollahu Alim Chameneim i dowódca irackiej proirańskiej milicji Kataib Hezbollah Abu Mahdi al-Muhandis zostali zabici w nocy z czwartku na piątek na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie w ataku rakietowym sił USA. Atak został przeprowadzony przy użyciu dronów.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24