"Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Rzucali w tłum granaty"

Źródło:
PAP
Uroczystości upamiętniające rzeź Woli
Uroczystości upamiętniające rzeź Woli TVN24
wideo 2/3
Uroczystości upamiętniające rzeź Woli TVN24

80 lat temu na Woli doszło do największej w dziejach II wojny światowej zorganizowanej masakry ludności cywilnej. Akcja wyniszczania miasta była odpowiedzią Niemców na wybuch Powstania Warszawskiego, ale jej przyczyny tkwią w ideologii niemieckiego narodowego socjalizmu. Mieszkańcy byli wypędzani z domów i zabijani. Dokładna liczba ofiar pozostaje wciąż nieznana. Masowe zbrodnie ludobójstwa do historii przeszły jako Rzeź Woli.

80 lat temu, między 5 a 7 sierpnia 1944 r., na Woli doszło do bezprzykładnej w dziejach II wojny światowej, zorganizowanej masakry ludności cywilnej. Akcja wyniszczania miasta była odpowiedzią na wybuch Powstania Warszawskiego, ale jej przyczyny tkwią w ideologii niemieckiego narodowego socjalizmu.

Wieczorem 1 sierpnia 1944 r. wieść o wybuchu powstania w Warszawie dotarła do Berlina. O tym wydarzeniu poinformował Hitlera Reichsführer SS Heinrich Himmler: "Powiedziałem: Mein Führer, moment jest niesympatyczny. Z punktu widzenia historycznego jest jednak błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu pięciu–sześciu tygodni pokonamy ich. Ale wtedy Warszawa – stolica, głowa, inteligencja tego niegdyś szesnasto-, siedemnastomilionowego narodu Polaków – będzie starta. Tego narodu, którzy od siedmiuset lat blokuje nam Wschód i od pierwszej bitwy pod Tannenbergiem ciągle nam staje na drodze. Wtedy polski problem dla naszych dzieci i dla wszystkich, którzy po nas przyjdą, a nawet już dla nas – nie będzie dłużej żadnym wielkim problemem historycznym".

Konsekwencją rozmowy między Hitlerem a Himmlerem był wydany jeszcze tego samego dnia jednoznaczny rozkaz: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".

W myśleniu Reichsführera SS splotło się kilka kluczowych wątków obecnych w propagandzie narodowosocjalistycznej. Polska traktowana była jako przeszkoda w realizacji idei zdobycia przestrzeni życiowej na wschodzie. Ważnym celem Niemców byli Polacy rozsiani na Śląsku i w tzw. Kraju Warty. Zniemczenie tych obszarów miało poprzedzić pełną germanizację Generalnego Gubernatorstwa. Lokalne działania machiny niemieckiego terroru, takie jak masowe mordy i wysiedlenia Polaków z Pomorza Gdańskiego czy Zamojszczyzny, mogą być traktowane jako przykład realizacji tych idei oraz próby zapewnienia sobie trwałego panowania na Wschodzie. Jak zauważał twórca pojęcia ludobójstwa Rafał Lemkin, dążeniem niemieckiego narodowego socjalizmu było zdobycie "przewagi biologicznej', która oznaczałaby zwycięstwo, nawet w wypadku klęski w toczonej właśnie wojnie. Tym samym konflikt stawał się wojną totalną, w której jednym z głównych środków mogły być masowe zbrodnie ludobójstwa.

Zbrodnie w niewielkich miasteczkach

W trakcie II wojny światowej Niemcy oraz ich sojusznicy popełnili wiele zbrodni, które stały się symbolem brutalności reżimu narodowosocjalistycznego. Do najbardziej znanych należą te popełnione w niewielkich miasteczkach – czeskich Lidicach i francuskim Oradour-Sur-Glane. 10 czerwca 1942 r. w ramach represji po zamachu na protektora Czech i Moraw Reinharda Heydricha Niemcy wymordowali dwustu mężczyzn i wywieźli do obozu koncentracyjnego dzieci oraz kobiety zamieszkujące wieś. Dokładnie dwa lata później podobna zbrodnia powtórzyła się w Oradour-Sur-Glane. 10 czerwca 1944 r. esesmani z dywizji Das Reich zamordowali 642 osoby. Mężczyzn rozstrzelano, kobiety i dzieci natomiast zamknięto w kościele i spalono żywcem. Niemcy przeprowadzili operację kilka dni po wylądowaniu wojsk alianckich w Normandii, by zastraszyć mieszkańców tych terenów, oraz w ramach represji za zabicie przez francuski ruch oporu oficera SS.

W latach 1939–1945 los Lidic i Oradour-Sur-Glane podzieliło wiele miejscowości w całej Europie. W okupowanej Polsce spacyfikowanych zostało około 230 wsi. W blisko 900 wsiach doszło do zbrodni, w których zamordowano od kilku do kilkuset mieszkańców. Setki innych padło ofiarą ludobójstwa zorganizowanego przez ukraińskich nacjonalistów. Mordów dokonywały również oddziały Armii Czerwonej i NKWD. Jednak żadna z masowych zbrodni ludobójstwa w okupowanych miastach Europy nie może być pod względem skali porównana z wydarzeniami, które do historii przeszły jako Rzeź Woli.

Przeczytaj także: W masowych egzekucjach zginęło kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców Woli >>>

Wypędzani z domów i zabijani

Jak zauważył Piotr Gursztyn w wydanych przez Instytut Pileckiego "Zapisach terroru', określenie "rzeź" może być mylące dla osób pragnących zrozumieć charakter tych wydarzeń. "Słowo 'rzeź' sugeruje eksplozję spontanicznej, niekontrolowanej przemocy. Nic takiego nie miało miejsca na Woli. Mieszkańcy byli wypędzani ze swych domów, ulica po ulicy. Bez szczególnego pośpiechu. Potem byli gromadzeni w miejscach zdatnych do rozstrzelania, a następnie zabijani z broni maszynowej. Oprawcy starali się dobić z broni krótkiej tych, co przeżyli. Po wymordowaniu ludzi z jednej okolicy, przesuwali się dalej i tam mordowali" – pisze Gursztyn.

Przedwojenna Wola była dzielnicą o bardzo zróżnicowanej zabudowie. Wysokie kamienice czynszowe sąsiadowały z parterowymi lub piętrowymi drewniakami, które stanowiły pamiątkę po dawnym, przedprzemysłowym i podmiejskim okresie dziejów tego rewiru miasta. Domy te zamieszkiwała stosunkowo uboga ludność robotnicza zatrudniona w licznych fabrykach, które dominowały w krajobrazie dzielnicy. Zatrudnieni w nich pracownicy mieli bogate doświadczenia walki z władzą. Zasilali szeregi rewolucjonistów 1905 r., uczestniczyli w strajkach robotniczych międzywojnia, pod okupacją niemiecką prowadzili liczne akcje sabotujące produkcję na rzecz machiny wojennej III Rzeszy. W latach 1939–1943 w dzielnicy doszło do wielu egzekucji mających być karą za kradzieże produktów wytwarzanych w miejscowych fabrykach lub włamania do niemieckich pociągów towarowych. W miejscach ulicznych kaźni mieszkańcy Woli, ryzykując życie, składali kwiaty i zapalali świece. Byli także naocznymi świadkami dramatu warszawskiego getta. Udzielali pomocy w nim przebywającym, m.in. przekazując żywność wykradającym się Żydom lub dając im schronienie. "Skończą z nimi, wezmą się za nas" – usłyszał od swojej babci jeden z młodych mieszkańców Woli, gdy wiosną 1943 r. niedaleko płonęło getto.

Cywile prowadzeni Wolską, Prawdopodobnie w pierwszych dniach rzezi WoliBundesarchiv, Bild 101I-695-0412-15 / Gutjahr / CC-BY-SA

Przewaga liczebna

Bilans sił polskich i niemieckich na Woli wypadał szczególnie źle dla powstańców. 26 lipca na peryferiach dzielnicy rozlokowano pododdziały elitarnej dywizji SS Hermann Göring. Część z nich zajęła gospodarstwo ogrodnicze Ulrichów, gdzie ukryte były znaczące arsenały broni należącej do Armii Krajowej. Między innymi z tego powodu dowódca II Rejonu Obwodu AK Wola kpt. Wacław Stykowski "Hal" podczas odprawy trzy godziny przed wybuchem powstania odmówił przystąpienia do walki. Do zmiany zdania przekonała go dopiero postawa pozostałych. Sam dowódca Obwodu Wola mjr Jan Tarnowski "Waligóra" informację o planowanym zrywie otrzymał dopiero o godz. 7:00 1 sierpnia. To opóźnienie sprawiło, że w ciągu kolejnych dziesięciu godzin udało się zmobilizować zaledwie 1050 żołnierzy z obwodu liczącego 2700. Spośród nich uzbrojonych było około dwustu. Niemal zupełnie nie posiadali jednak ciężkich i ręcznych karabinów maszynowych. Dlatego część żołnierzy natychmiast odesłano do oddziałów zgrupowanych w Puszczy Kampinoskiej. W późniejszym okresie powstania wzięli oni udział w niezwykle krwawym ataku na Dworzec Gdański.

Przeciwko nim pierwszego dnia walki mogło stanąć ok. 3500 Niemców – od doskonale wyszkolonych i dysponujących blisko 20 czołgami żołnierzy pododdziałów Dywizji Hermann Göring aż po słabo uzbrojoną straż zakładów przemysłowych i żandarmerię.

Znacząca przewaga liczebna i dominacja techniczna przeciwników doprowadziły do klęski powstańców podczas prób zajęcia kluczowych obiektów dzielnicy. Nie udało się również opanować kolejowej linii obwodowej, którą w kolejnych dniach kursował niemiecki pociąg pancerny ostrzeliwujący najbliższe barykady. Mimo porażek powstanie na Woli nie wygasło dzięki masowej pomocy ludności cywilnej. Wiele rejonów dzielnicy udało się całkowicie oczyścić z sił niemieckich. Tam wydawało się, że Wola jest obszarem stosunkowo bezpiecznym. Świadczyły o tym także powiewające wszędzie biało-czerwone flagi. W innych częściach dzielnicy już 1 sierpnia dochodziło do rozstrzeliwania ludności cywilnej.

Przeczytaj także: "Należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów". Poeci Powstania Warszawskiego >>>

Podejrzewanych o udział w powstaniu rozstrzeliwano w najbliższej okolicy

2 sierpnia Niemcy przystąpili do systematycznego zabijania mieszkańców Woli. Tego dnia w kościele św. Wojciecha założyli swoisty "obóz filtracyjny'. Przez kolejne dni więzieni w nim mieszkańcy Woli byli przesłuchiwani. Podejrzewanych o udział w powstaniu rozstrzeliwano w najbliższej okolicy. Pozostałych wysyłano do obozów pracy w Niemczech.

Sytuację oddziałów powstańczych na Woli i Powązkach poprawiły pierwsze zrzuty broni z brytyjskich halifaxów obsadzonych polskimi załogami w nocy z 4 na 5 sierpnia. Niemal dokładnie w tym samym czasie na najdalsze obszary dzielnicy zaczęły przybywać siły niemieckiej "odsieczy". 2 sierpnia podczas zorganizowanej w Poznaniu narady z udziałem Himmlera i gauleitera Arthura Greisera podjęto decyzję o stworzeniu specjalnej grupy bojowej przeznaczonej do likwidacji sił powstańczych i pacyfikacji miasta. Dowodzenie nią Himmler powierzył Wyższemu Dowódcy SS i Policji w Kraju Warty, SS-Gruppenführerowi Heinzowi Reinefarthowi. W jej skład wchodziły: pułk z brygady SS Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA), dowodzony przez SS-Brigadeführera Bronisława Kamińskiego – ok. 2 tys. żołnierzy; Pułk Specjalny SS dowodzony przez SS-Standartenführera Oskara Dirlewangera (dwa bataliony, 3381 ludzi), 2. Azerbejdżański Batalion "Bergmann", dwa bataliony 111. Pułku Azerbejdżańskiego i 3. Pułk Kozaków – razem ok. 2,8 tys. ludzi; 608. Pułk Ochrony z Wrocławia płk. Willy’ego Schmidta – ok. 600 ludzi. Nie były to oddziały elitarne, zdolne do walki na pierwszej linii frontu. Wykazywały się jednak brutalnością, bezwzględnością i determinacją. W wielu przypadkach Niemcy liczyli, że walki uliczne pozwolą im na szybkie "pozbycie się' dużej części niewygodnych sojuszników-kolaborantów i kryminalistów, z których złożone były oddziały Dirlewangera.

Rano 5 sierpnia siły podległe Reinefarthowi rozpoczęły atak na Wolę. Prawdopodobnie podczas odprawy dowódców o poranku SS-Gruppenführer zacytował rozkaz Himmlera o zniszczeniu miasta lub (według innych świadków), uzasadnił mordowanie ludności cywilnej i powstańców koniecznością szybkiego udzielenia pomocy "dzielnicy rządowej" w okolicy Alei Ujazdowskich oraz informacjami o rzekomym brutalnym mordowaniu jeńców. Atak na Wolę poprzedziły również naloty Luftwaffe, która dzięki doskonałej pogodzie mogła bez żadnych przeszkód operować nad Warszawą.

Do największych egzekucji doszło koło wału kolejowego przy ul. Moczydło w rejonie ul. Górczewskiej, a także przy Wolskiej, w parku Sowińskiego oraz w fabrykach Ursus i Franaszka przy Wolskiej. Cywilów mordowano z broni maszynowej lub wrzucano granaty do domów, które później podpalano. Osoby, którym udało się uciec, zabijano, a zwłoki wrzucano do płonących budynków. Wielu mieszkańców schroniło się w piwnicach kościoła św. Wawrzyńca i cerkwi św. Jana Klimaka na Wolskiej. Egzekucje przeprowadzano też przy starym wale fortecznym oraz na cmentarzu prawosławnym. W pierwszych dniach Rzezi Woli rozstrzelanych zostało również co najmniej dwudziestu wychowanków prawosławnego sierocińca.

Zbrodnie w kamienicach i na podwórkach

Większości zbrodni dokonywano jednak w kamienicach lub na ich podwórkach. "5 sierpnia Niemcy weszli na nasze podwórze w liczbie kilkunastu, a kilku weszło do naszego domu i kazali wychodzić. Wielu sąsiadów z naszego posłuchało tego rozkazu, ale ktokolwiek z nich pokazał się na podwórzu, zaraz otrzymywał strzał w głowę i walił się na ziemię. Znajdując się w swoim mieszkaniu, zauważyłem to i zdecydowałem się nie spieszyć" – zeznawał w 1946 r. Stanisław Raczyński, zamieszkały przy Wolskiej 109. Jemu i jego rodzinie udało się przeżyć. Uratowała ich dobra znajomość języka niemieckiego. Jeden z oficerów rozkazał rodzinie pogrzebać zwłoki około stu ich sąsiadów. Po kilku dniach część rodziny trafiła do obozu w Pruszkowie, a następnie jednego z obozów pracy przymusowej w głębi Niemiec.

Egzekucje przy ul. Młynarskiej tak wspominała ówczesna mieszkanka Woli Janina Rozińska: "Razem z dziećmi znalazłam się w zajezdni [tramwajowej – przyp. red.] w tłumie ok. 200 osób, przeważnie kobiet i dzieci oraz kobiet ciężarnych [...]. Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Po pierwszej salwie ze stłoczonego tłumu zaczęli się podnosić ranni, a wówczas Niemcy rzucali w tłum granaty ręczne [...]. Aż do zmroku podchodzili do leżących Niemcy, celując do poruszających się równocześnie z żartami i śmiechami, zwłaszcza gdy ranny został trafiony".

W tej i innych egzekucjach na terenie całej Woli zginęły tysiące dzieci. Jedna z wypędzonych w relacji dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego wspominała moment śmierci swojej matki oraz cudownego ocalenia. "Jesteśmy wszyscy na chodniku i w pewnym momencie widzimy, że stoją trzy karabiny maszynowe pod naszym domem. Jeden stoi przy domu Hankiewicza, ale bliżej ulicy Ordona, drugi stoi przy naszej bramie wejściowej i trzeci stoi już nie tam przy Prądzyńskiego na końcu, tylko tak mniej więcej ze dwadzieścia metrów dalej, może piętnaście, trzy karabiny. Zanim żeśmy się zorientowali, to poszła salwa strzałów z tych karabinów maszynowych. Poszła jedna salwa, poszła druga salwa i cisza. […] Oczywiście, wszyscy padli i trupy zabitych… Ukucnęłam, właściwie tak siadłam, o w ten sposób [bokiem], i tu nogi. Za mną była moja mamusia, koło mnie. Po pierwszej salwie słyszałam, jak mówiła, bo już się zaczęły jęki, już ludzie zabici byli, a podobno karabin maszynowy ma to do siebie, że jeden dostanie trzy kule, a drugi obok nic, więc tam było różnie wtedy. 'Danusia, żyjesz? Żyjesz?'. 'Żyję, mamo'. Byłyśmy w takim kontakcie, nie widziałyśmy się, bo też upadła, wszyscy ludzie upadli, jak zaczęli strzelać, i te trupy też. Mówię: 'Żyję, żyję'. Jak przyszła druga salwa, to już po drugiej salwie mamusia mnie nie pyta, jest cisza, tylko ja pytam: 'Mamusiu, żyjesz?'. Nic, cisza. Już wiedziałam, że nie żyje. […] I tak leżeliśmy w ich krwi" – wspominała Daniela Karcher-Serafińska. Po wielu godzinach popijający wódkę Niemcy pozwolili wstać tym, którzy przeżyli. Mimo obietnicy darowania życia zastrzelony został jeszcze dziewięcioletni chłopiec. Pozostała piątka ocalonych trafiła do kościoła św. Wawrzyńca, a następnie do obozu w Pruszkowie. W tej, jednej z setek masowych egzekucji, zginęło około sześciuset mieszkańców kamienic.

Przeczytaj także: Pomnik Syrenki ma jej twarz. Zginęła drugiego dnia powstania >>>

Polska Niobe

Symbolem zbrodni, nawet w czasach gdy Rzeź Woli była niemal przemilczana, stała się Wanda Lurie, nazywana Polską Niobe. W trakcie pacyfikacji Powstania Warszawskiego, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, przeżyła egzekucję i rozstrzelanie trójki swoich dzieci. Kolumna uchodźców, w której znalazła się Wanda Lurie, została skierowana na ul. Wolską, pod numer 55, do fabryki "Ursus", z której słychać było salwy.

"W grupie, w której byłam, było wiele dzieci po 10–12 lat, często bez rodziców. […] Błagałam otaczających nas Ukraińców, by ratowali dzieci i mnie. Któryś z nich zapytał, czy mogę się wykupić. Dałam mu trzy złote pierścionki. Wziął je, lecz kierujący egzekucją Niemiec – oficer-żandarm kazał mnie dołączyć do grupy idącej na rozstrzelanie. Zaczęłam go błagać o życie dzieci, mówiłam o honorze oficera. Odepchnął mnie tak, że się przewróciłam. Widział, że jestem w ostatnim miesiącu ciąży. Potem uderzył i pchnął mojego starszego synka, wołając: prędzej, prędzej, ty polski bandyto! Podeszłam w ostatniej czwórce wraz z trojgiem dzieci do miejsca egzekucji […]. Dzieci szły, płacząc. Starszy widząc zamordowanych, krzyczał, że nas zabiją. W pewnym momencie Ukrainiec stojący za nami strzelił starszemu synkowi w tył głowy, następne strzały ugodziły młodsze dzieci. Potem strzelano do mnie. Przewróciłam się na lewy bok”'– zeznawała Wanda Lurie w 1946 r. przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich.

Kula trafiła ją w kark, przeszła przez dolną część czaszki i wyszła przez prawy policzek, wybijając kilka zębów. Podczas dobijania otrzymała trzy postrzały – w obie nogi. Ciężarną Wandę Lurie przywaliła sterta trupów. Pod wieczór żołnierz niemiecki, szukając kosztowności, stanął na jej ciele, uszkadzając lewą kostkę i krusząc obojczyk. Po wielu godzinach dzięki pomocy innych ocalonych dotarła do kościoła św. Wojciecha, a następnie do obozu w Pruszkowie i szpitala w Leśnej Podkowie. 20 sierpnia urodziła syna. W 1945 r. liczbę ofiar tej egzekucji oszacowano na 8 tys. Na miejscu znaleziono ponad tonę spalonych szczątków.

Rzeź na terenie szpitala

Eksterminacja mieszkańców Woli trwała również na terenie Szpitala Wolskiego. Niemcy zamordowali dyrektora placówki dr. Józefa Piaseckiego, chirurga prof. Janusza Zeylanda i kapelana szpitala ks. Kazimierza Ciecierskiego. Pozostałych pracowników i pacjentów wypędzono na ulicę, skąd w eskortowanej kolumnie zostali skierowani do hal na terenie warsztatów kolejowych przy ul. Moczydło. Większość została później rozstrzelana na znajdującym się w pobliżu nasypie kolejowym. Łącznie zginęło wówczas ok. 360 osób.

Szpital przy Wolskiej był też sceną podziału łupów grabionych przez uczestniczących w rzezi Niemców. "W czasie przebywania na naszym terenie gen. Dirlewangera przynieśli mu żołnierze dużą ilość srebra, sądząc na oko około 100 kg, i zsypali je przed drzwiami kwatery. Pan generał zrobił inspekcję zdobyczy i kazał wszystko przenieść do swojego pokoju. W związku z tym jeden z pracowników [szpitala – przyp. red.] nawiązał rozmowę z ordynansem generała, ten oznajmił, że zawsze odbywa się podział łupów, a sam już dostarczył generałowi trzydzieści kilo pierścionków" - zeznawał kierownik gospodarczy szpitala Włodzimierz Włodarski. Do pozyskiwania cennego kruszcu wykorzystywano także Polaków siłą werbowanych do komand zajmujących się paleniem zwłok, tzw. Verbrennungskommando, i przeszukiwaniem popiołów.

W szpitalu dochodziło również do wielu gwałtów i morderstw. Do niektórych z nich doszło już po zakończeniu rzezi. "8 sierpnia SS-mani grupy bojowej gen. Dirlewangera przyprowadzili na teren szpitala dwóch powstańców (w wieku ok. 18 lat), kazano im zdjąć buty, porwano na nich mundury wojskowe polskie i zerwano czapki z orzełkami. Uczyniwszy z nich w ten sposób oberwańców, kazano im trzymać między sobą flagę czerwoną z białym orłem, po czym fotografowano ich, a następnie zostali powieszeni na drzewie między kuchnią a oddziałem dla chorych i znowu fotografowani. Zdjęci zostali dopiero po kilku godzinach, po kilkukrotnej interwencji polskiej dyrekcji szpitala" - wspominał cytowany już świadek zbrodni.

Rola szefa sił pacyfikacyjnych

Po południu 5 sierpnia do Warszawy przyjechał mianowany szefem sił pacyfikacyjnych gen. Erich von dem Bach. SS-Obergruppenführer miał ogromne doświadczenie w prowadzeniu działań o charakterze terrorystycznym i pacyfikacyjnym. Już jesienią 1939 r. dowodził akcjami wymierzonymi w polskie elity na Górnym Śląsku oraz wysiedleniami ludności z terytoriów przeznaczonych do zniemczenia. Był jednym z inicjatorów utworzenia obozu koncentracyjnego Auschwitz. Po agresji na ZSRS został dowódcą SS i Policji w obszarze działania Grupy Armii "Środek'. Nadzorował eksterminację ludności żydowskiej. W czerwcu 1943 r. został mianowany przez Heinricha Himmlera pełnomocnikiem ds. zwalczania partyzantki w okupowanej Europie. Podległe mu formacje SS zwalczające ruch partyzancki są odpowiedzialne za śmierć ok. 230 tys. partyzantów i osób cywilnych w krajach bałtyckich, Białorusi i wschodniej Polsce.

Sam von dem Bach, zeznając jako oskarżony przed Trybunałem w Norymberdze, twierdził, że w Warszawie pojawił się 13 sierpnia. Dążył w ten sposób do oczyszczenia się z zarzutów uczestnictwa w ludobójstwie. Dopiero w latach sześćdziesiątych przyznał, że był w polskiej stolicy już 5 sierpnia. Bez wątpienia to właśnie w tym czasie wydał rozkaz zaprzestania masakr kobiet i dzieci. Po 12 sierpnia ustało także masowe rozstrzeliwanie mężczyzn. Prawdopodobnie z tego powodu von dem Bach kłamał na temat swojej obecności w Warszawie. Ograniczenie zbrodniczej działalności sił niemieckich budziło sprzeciw części jego podwładnych, jednak generał wyjaśnił im motywy swojej diecezji.

Przeczytaj także: 80 lat temu chwycili za broń. 63 dni walki o wolną Warszawę, wolną Polskę >>>

"Von dem Bach oświadczył, że wszyscy zdolni do pracy ludzie zostaną odtransportowani do Niemiec do pracy. Na moje odezwanie się, by zaniechał tego rodzaju środków, von dem Bach w stanie podniecenia powiedział dosłownie: 'Czy chce się pan przeciwstawić rozkazowi Führera?' (po czym nastąpił szereg obraźliwych słów pod moim adresem). Führer powiedział: 500 tys. sił roboczych w Rzeszy równa się wygranej bitwie" – zeznawał szef policji i SS w Warszawie Paul Otto Geibel. On sam odpowiedzialny był za egzekucje ok. 10 tys. mieszkańców miasta zamieszkałych w okolicach Alej Ujazdowskich. Von dem Bach brał też pod uwagę swoje doświadczenia z obszaru ZSRS, gdzie zauważył, że "nadmierna" brutalność prowadziła do nasilenia oporu miejscowej ludności.

Von dem Bach polecił gromadzić mieszkańców i kierować do powstającego w Pruszkowie na terenie warsztatów kolejowych obozu przejściowego, tzw. Dulagu nr 121, a stamtąd do obozów koncentracyjnych lub obozów pracy przymusowej w Niemczech. W związku ze zbyt małym rozmiarem Dulagu pod miastem powstały również inne obozy przejściowe: w hucie szkła w Ożarowie, zakładach metalowych w Ursusie, fabryce "Era' we Włochach i fabryce gumy w Piastowie.

Wciąż nieznana liczba ofiar

Dokładna liczba ofiar Rzezi Woli pozostaje wciąż nieznana. Według szacunków historyków mogło to być od 40 do 60 tys. osób. Wedle szacunków opartych na zeznaniach i dokumentach zgromadzonych w archiwach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce w sobotę, 5 sierpnia, na Woli zamordowano 45 500 osób. Następnego dnia: 10 100. 7 sierpnia na terenach Woli sąsiadujących ze Śródmieściem (lub niekiedy zaliczanych do Śródmieścia) Niemcy zabili 3800 osób. Ustalenie dokładnej liczby ofiar nigdy nie będzie możliwe m.in. ze względu na zatarcie śladów zbrodni przez palenie ciał, między innymi przez wziętych do niewoli i zmuszonych do tej pracy mieszkańców Warszawy.

Wiosną 1945 r. rozpoczęły się ekshumacje pomordowanych mieszkańców Woli. Dokumenty Miejskiego Zakładu Pogrzebowego oraz Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich wymieniają w miarę dokładnie ilość popiołów odnalezionych w miejscach masowych egzekucji lub palenia ciał. W drugą rocznicę Rzezi na Cmentarzu Powstańców Warszawy złożono 12 ton prochów. Niemal przez trzydzieści lat teren cmentarza był zaniedbany, a jedynym upamiętnieniem była metalowa tablica ustawiona obok kurhanu z napisem: "Tu spoczywają prochy tysięcy ofiar faszyzmu hitlerowskiego zamordowanych i spalonych w Warszawie 1944 r.".

Warto dodać, że w 1946 r. po raz pierwszy użyto określenia "Rzeź Woli". Jego autorami są redaktorzy wydanego przez Instytut Zachodni w Poznaniu zbioru zeznań świadków zbrodni z sierpnia 1944: "Zbrodnia niemiecka w Warszawie".

Przeczytaj także: Prezydent Niemiec na obchodach wybuchu Powstania Warszawskiego prosił o wybaczenie "bestialskich zbrodni" >>>

Pomniki i dzień pamięci

W okresie PRL także inne miejsca pamięci o Rzezi Woli były niedostatecznie upamiętnione. Większość punktów masowych egzekucji oznaczono tzw. tablicami Tchorka. Wiele zamieszczonych na nich informacji jest nieprecyzyjnych lub pozbawionych kontekstu. Dopiero w 2004 r. odsłonięto Pomnik Ofiar Rzezi Woli na skwerze przy rozwidleniu alei Solidarności i ulicy Leszno. Dziesięć lat później, 5 sierpnia 2014 r., odsłonięto nowy, okazały pomnik na obszarze masowych egzekucji przy Górczewskiej 32 (5 sierpnia 1945 r. z inicjatywy ocalałych z egzekucji pracowników Szpitala Wolskiego postawiono tam krzyż). W roku 2010 Rada Warszawy ustanowiła 5 sierpnia Dniem Pamięci Mieszkańców Woli.

Reinefarth, von dem Bach i Dirlewanger zostali po stłumieniu powstania uhonorowani przez Hitlera. Wódz III Rzeszy nadał im wysokie odznaczenia wojskowe: von dem Bach-Zelewski i Dirlewanger otrzymali Krzyże Rycerskie Krzyża Żelaznego, a Reinefarth – Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego. Poza Dirlewangerem, który w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany po wzięciu do francuskiej niewoli, żaden z głównych odpowiedzialnych za zbrodnie popełnione na Woli nie poniósł jakiejkolwiek odpowiedzialności. Von dem Bacha skazano za inne zbrodnie, m.in. zabójstwa niemieckich komunistów i udział w nocy długich noży. Inaczej potoczyły się losy Reinefartha, który już w 1951 r. został burmistrzem miasteczka Westerland na wyspie Sylt, a potem posłem do Landtagu. Zmarł w roku 1979.

Autorka/Autor:mg

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Bundesarchiv, Bild 101I-695-0412-15 / Gutjahr / CC-BY-SA

Pozostałe wiadomości

Stołeczni strażnicy miejscy zauważyli siedmioosobową czeczeńską rodzinę, która spała pod mostem w okolicach Portu Praskiego. Mimo skomplikowanej sytuacji prawnej uchodźców, dla małżeństwa z piątką dzieci udało się znaleźć schronienie.

Z piątką dzieci spali pod mostem. Czeczeńska rodzina od kilkunastu lat tuła się po Europie

Z piątką dzieci spali pod mostem. Czeczeńska rodzina od kilkunastu lat tuła się po Europie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Podczas odprawy stwierdzili, że mają w bagażu bombę. Jednego dnia dwaj na warszawskim Okęciu. Za swoje zachowanie i żarty mężczyźni zostali ukarani mandatami. Musieli też zmienić wakacyjne plany. Nigdzie już bowiem nie polecieli.

Po "żartach" z mandatami zostali na lotnisku

Po "żartach" z mandatami zostali na lotnisku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Trzy promy, pływające przez Wisłę nie przewiozą pasażerów na drugi brzeg. Powód? Zbyt niski stan rzeki.

Wody w Wiśle jest za mało, warszawskie promy nie kursują

Wody w Wiśle jest za mało, warszawskie promy nie kursują

Źródło:
PAP

Na budowie Stacji Techniczno-Postojowej metra na Karolinie wykopano wiele kamieni i głazów o różnej wielkości. Pochodzą sprzed kilkuset tysięcy lat, z epoki lodowcowej. Przywędrowały ze Skandynawii i pozostały, kiedy lodowiec się cofał. Teraz zyskają drugie życie.

Pochodzą z epoki lodowcowej, znaleziono je na budowie metra. Mają nową rolę do spełnienia

Pochodzą z epoki lodowcowej, znaleziono je na budowie metra. Mają nową rolę do spełnienia

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Mężczyźni wpadli, bo... obserwowali parking. Okazało się, że są poszukiwani w związku z kradzieżą diamentów i pieniędzy, a także napadem na właściciela kantoru. Najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie.

Kradzież diamentów, pieniędzy i napad na kantor. Wpadli, bo czaili się w golfie

Kradzież diamentów, pieniędzy i napad na kantor. Wpadli, bo czaili się w golfie

Źródło:
PAP

Na drodze krajowej numer 50 zderzyły się samochód osobowy oraz motocykl. Niestety kierujący jednośladem nie przeżył wypadku. Trasa przez wiele godzin była zablokowana.

Przewrócona przyczepka i rozerwany motocykl. Tragiczny wypadek na krajowej "50"

Źródło:
tvnwarszawa.pl/PAP

Na ulicy Jagiellońskiej z lawety zsunęła się ważąca około 15 ton koparka. Maszyna wylądowała na boku, wokół rozsypały się części. Uszkodziła też sygnalizator. Zablokowane są dwa pasy ruchu.

Waży 15 ton. Zsunęła się z lawety i wylądowała na boku

Waży 15 ton. Zsunęła się z lawety i wylądowała na boku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kierowca ucierpiał w wypadku pod Sochaczewem. Auto, którym podróżował, dachowało. Na miejscu pracowali strażacy i policjanci.

Auto dachowało, kierowca trafił do szpitala

Auto dachowało, kierowca trafił do szpitala

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Podczas działań "Trzeźwy Kierowca" prowadzonych na Trasie Łazienkowskiej policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji skontrolowali około 300 kierujących. Sześciu z nich było pijanych. Wśród nich znajdował się mężczyzna prowadzący pojazd z oznaczeniem "Transport Medyczny".

Na aucie oznaczenie "Transport medyczny", kierowca pijany

Na aucie oznaczenie "Transport medyczny", kierowca pijany

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Wykonawca inwestycji rozpocznie prace wymagające zamknięcia jednej z nitek ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 r. Kierowcy pojadą w obu kierunkach drugą jezdnią. Początek zmian w ruchu w poniedziałek, 5 sierpnia, o poranku.

Budowa trasy tramwajowej na Dworzec Zachodni wkracza w kolejny etap

Budowa trasy tramwajowej na Dworzec Zachodni wkracza w kolejny etap

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W tym mieszkaniu niełatwo było otworzyć drzwi na oścież, bo przeszkadzały śmieci. Prusaki i inne uwielbiające brud insekty przechodzą swobodnie do mieszkań sąsiadów z bloku. Zaalarmowane służby podejmują działania, ale wszyscy są zgodni - człowieka, który robi ze swojego mieszkania śmietnisko, bardzo trudno jest zmusić do porządku. Sytuacja, w której karaluchy od sąsiada chodzą po ich ścianach, może trwać latami.

"Dywan" z prusaków, w mieszkaniu stos śmieci. "Nie jestem w stanie spać"

"Dywan" z prusaków, w mieszkaniu stos śmieci. "Nie jestem w stanie spać"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Jest wyrok za nękanie ekspedientek. Na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata skazał sąd w Grójcu (Mazowieckie) 48-latka, który kilka razy dziennie przychodził do sklepu. Nagabywał i przynosił kobietom kwiaty. Kiedy odrzucały jego zaloty, stawał się agresywny i im groził.

Ekspedientki miały dość natarczywego klienta, właśnie usłyszał wyrok

Ekspedientki miały dość natarczywego klienta, właśnie usłyszał wyrok

Źródło:
PAP

Tydzień z utrudnieniami w kursowaniu tramwaju linii 35. Od poniedziałku 5 sierpnia do niedzieli 18 sierpnia w związku z remontem i przebudową torowiska tramwajowego na Stawki tramwaje pojadą objazdem – poinformował Zarząd Transportu Miejskiego.

Remont torowiska i tydzień z utrudnieniami na Muranowie

Remont torowiska i tydzień z utrudnieniami na Muranowie

Źródło:
PAP

Nawet ponad dwa tysiące złotych za wynajem pokoju dla studenta w Warszawie. Jedni wabią wakacyjną promocją, żeby od nowego roku akademickiego pobierać "regularną" cenę, wyższą nawet o kilkaset złotych. Drudzy "przytulnym" mieszkaniem nazywają takie o standardzie rodem z lat 70. czy 80. Planujący studia w Warszawie nie będą mieć łatwo. W zeszłym roku brakowało miejsc w akademikach, co wywołało protesty studentów. W tym roku niektóre uczelnie szykują podwyżki.

Studenci kontra drożyzna. Ceny za wynajem pokoju w Warszawie zwalają z nóg

Studenci kontra drożyzna. Ceny za wynajem pokoju w Warszawie zwalają z nóg

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

80 lat temu na placu Teatralnym, czwartego dnia Powstania Warszawskiego, trafiony kulą w głowę zginął Krzysztof Kamil Baczyński. Był autorem zaledwie pięciu tomików wierszy, a jednak uważa się go za najwybitniejszego poetę pokolenia Kolumbów.

Jego matka mówiła: "Póki nie ma ciała, jest nadzieja, że żyje". Ciało rozpoznali po medaliku

Jego matka mówiła: "Póki nie ma ciała, jest nadzieja, że żyje". Ciało rozpoznali po medaliku

Źródło:
PAP

Jedna osoba ucierpiała w wypadku pod Płońskiem. Doszło tam do zderzenia cysterny i auta osobowego. Samochód ciężarowy stanął w płomieniach, na miejscu pracowało kilkanaście zastępów straży. Trasa przez wiele godzin była zablokowana.

Cysterna zderzyła się z autem osobowym, zaczęła płonąć

Cysterna zderzyła się z autem osobowym, zaczęła płonąć

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

43-latek prawa jazdy nigdy nie posiadał, ale autem jeździł i to nawet po sporej dawce alkoholu. Wpadł, bo nie zapiął pasów. Teraz grozi mu więzienie i bardzo wysoka grzywna.

Zatrzymali go, bo nie zapiął pasów. Na sumieniu miał znacznie więcej

Zatrzymali go, bo nie zapiął pasów. Na sumieniu miał znacznie więcej

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Urzędnicy przypominają: w poniedziałek i wtorek rano ruszają pielgrzymki do Częstochowy. Kierowcy i pasażerowie komunikacji publicznej muszą się liczyć z utrudnieniami.

Pielgrzymi wyruszają na Jasną Górę, będą utrudnienia

Pielgrzymi wyruszają na Jasną Górę, będą utrudnienia

Źródło:
PAP

Ogień pojawił się w jednym z wieżowców w na Woli. Strażacy wstępnie ocenili, że paliła się instalacja.

Pożar na 21. piętrze wieżowca na Woli

Pożar na 21. piętrze wieżowca na Woli

Źródło:
tvnwarszawa,pl, Kontakt 24

Motocyklista został przetransportowany do szpitala po wypadku w Legionowie. Jednoślad, który prowadził, zderzył się z autem osobowym.

Wypadek w Legionowie, motocyklista w szpitalu

Wypadek w Legionowie, motocyklista w szpitalu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura zajmuje się sprawą wykorzystania młodej kobiety. Po wyjściu z klubu straciła ona świadomość. Obudziła się pod Warszawą, w samochodzie. Zatrzymano sześciu mężczyzn. Pięciu z nich, z "zarzutami udziału w zgwałceniu wspólnym", zostało tymczasowo aresztowanych.

Mieli wykorzystać młodą kobietę. Pięciu mężczyzn z zarzutem gwałtu

Mieli wykorzystać młodą kobietę. Pięciu mężczyzn z zarzutem gwałtu

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl/PAP

Policjanci stołecznej drogówki zatrzymali na Trasie Łazienkowskiej pijanego kierowcę, który poruszał się autem przeznaczonym do transportu osób z niepełnosprawnościami.

Pijany kierowca auta do przewozu osób z niepełnosprawnościami

Pijany kierowca auta do przewozu osób z niepełnosprawnościami

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kolejarze podjęli decyzję o zamknięciu przejazdu w Ożarowie Mazowieckim. Wcześniej miejsce zostało objęte kontrolą. Ta wykazała wiele nieprawidłowości.

Zginął maszynista, po miesiącu zamknęli niebezpieczny przejazd

Zginął maszynista, po miesiącu zamknęli niebezpieczny przejazd

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Była policjantka radomskiej drogówki stanie przez sądem pod zarzutem składania fałszywych zeznań. Kobieta miała zawiadomić policję o niepopełnionym przestępstwie kradzieży i podpalenia jej samochodu, by następnie wyłudzić odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej. Proces ma rozpocząć się we wrześniu.

Upozorowana kradzież, podpalenie auta, fałszywe zeznania, próba wyłudzenia. Była policjantka stanie przed sądem

Upozorowana kradzież, podpalenie auta, fałszywe zeznania, próba wyłudzenia. Była policjantka stanie przed sądem

Źródło:
PAP

W sobotę odbędą się dwa przejazdy rolkarzy i wrotkarzy w Warszawie. Kierowcy muszą się liczyć z utrudnieniami w 10 dzielnicach. Uczestnicy imprezy pokonają w sumie ponad 100 kilometrów.

Dwie trasy, łącznie 100 kilometrów. Utrudnienia w dziesięciu dzielnicach

Dwie trasy, łącznie 100 kilometrów. Utrudnienia w dziesięciu dzielnicach

Źródło:
PAP

Strażnicy miejscy interweniowali na warszawskim Bemowie, gdzie udzielali pomocy leżącej na ławce kobiecie. Jak opisali, była "w stanie upojenia alkoholowego" i twierdziła, że została zgwałcona. Zatrzymano dwie osoby: mężczyznę, którego poszkodowana wskazała jako sprawcę, ale także kobietę, która jak się okazało była poszukiwana.

Powiedziała, że zgwałcił ją mężczyzna siedzący obok

Powiedziała, że zgwałcił ją mężczyzna siedzący obok

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Poszukiwany przez sąd 48-latek został zatrzymany po tym, jak ukradł paliwo na jednej ze stacji. Złodzieja ścigał właściciel stacji, który na pomoc wezwał policję.

Nie zapłacił za paliwo i próbował uciec. Trafił do więzienia

Nie zapłacił za paliwo i próbował uciec. Trafił do więzienia

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

Stołeczny konserwator zabytków apeluje do wszystkich, którzy mogą mieć archiwalne zdjęcia holu głównego kina Wars. Fotografie pomogą odtworzyć dawny wygląd przy okazji planowanego remontu. "Niedługo to sławne miejsce wróci na kulturalną mapę Warszawy" - zapowiada.

Apel stołecznego konserwatora zabytków, chodzi o archiwalne zdjęcia znanego miejsca

Apel stołecznego konserwatora zabytków, chodzi o archiwalne zdjęcia znanego miejsca

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z żyrardowskiej drogówki interweniowali w sprawie psa pozostawionego w nagrzanym samochodzie. - Funkcjonariuszy zaalarmował pracownik ochrony parku wodnego. Uwolnili czworonoga ze śmiertelnej pułapki i przekazali weterynarzowi - opisuje rzeczniczka tamtejszej policji.

Mały pies pozostawiony w zamkniętym, nagrzanym aucie

Mały pies pozostawiony w zamkniętym, nagrzanym aucie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pod koniec lipca stołeczni policjanci przeprowadzili akcję pod kryptonimem "Czyste wakacje". Zatrzymali 92 osoby i zabezpieczyli między innymi ponad 1,3 kilograma narkotyków i 641 tabletek leków opioidowych.

Przeszukali 209 miejsc, zatrzymali 92 osoby

Przeszukali 209 miejsc, zatrzymali 92 osoby

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Powstaniu Warszawskim zginęli Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Krystyna Krahelska. "Należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów" - powiedział Stanisław Pigoń, komentując wstąpienie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego do oddziału dywersyjnego. 

"Należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów". Poeci Powstania Warszawskiego

"Należymy do narodu, którego losem jest strzelać do wroga z brylantów". Poeci Powstania Warszawskiego

Źródło:
PAP

Mandat w wysokości 1000 złotych będzie musiał zapłacić kierownik budowy, który nie zadbał o bezpieczeństwo pieszych, w pobliżu nadzorowanego przez niego remontu. Nieprawidłowości zauważyli policjanci.

"Za nic miał bezpieczeństwo postronnych osób". Mandat dla kierownika budowy

"Za nic miał bezpieczeństwo postronnych osób". Mandat dla kierownika budowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Blisko 400 fragmentów zwierząt i roślin chronionych zatrzymała od początku roku mazowiecka Krajowa Administracja Skarbowa. Większość przedmiotów objętych zakazem przewożenia przez granice znajdowała się w przesyłkach pocztowych, ale część przywozili też podróżni, jako nietypowe pamiątki z podróży.

Czaszka aligatora, żółć niedźwiedzia, zęby krokodyla... W paczkach, czasem jako "pamiątka" z wakacji

Czaszka aligatora, żółć niedźwiedzia, zęby krokodyla... W paczkach, czasem jako "pamiątka" z wakacji

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dyżurny komisariatu rzecznego w Warszawie otrzymał informację ze Stołecznego Centrum Monitoringu o osobie tonącej w Wiśle. We wskazane miejsce popłynęli policjanci  z wodnego patrolu.

Sygnał przyszedł od operatora monitoringu. Z Wisły wyciągnęli skrajnie wyczerpanego mężczyznę

Sygnał przyszedł od operatora monitoringu. Z Wisły wyciągnęli skrajnie wyczerpanego mężczyznę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Strażnicy miejscy interweniowali w warszawskich Włochach, gdzie natarczywy mężczyzna miał zaczepiać kobiety. 37-latka obezwładnili przechodnie.

Leżał obezwładniony przez przechodniów. 15-latki powiedziały, że je "zaczepiał i dotykał"

Leżał obezwładniony przez przechodniów. 15-latki powiedziały, że je "zaczepiał i dotykał"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Cześć, Warszawa" - tymi słowami Taylor Swift powitała tłumy zgromadzone w czwartek na Stadionie Narodowym w Warszawie podczas pierwszego z trzech koncertów w ramach trasy "The Eras Tour". Amerykańska artystka wystąpiła w Polsce po raz pierwszy, a przed nią jeszcze dwa dni koncertów w naszym kraju. Ponad trzygodzinny spektakl muzyczny opowiada 18 lat kariery 34-latki, która podbiła świat.

Wszystkie "ery" Taylor Swift. 18 lat kariery w trzy godziny

Wszystkie "ery" Taylor Swift. 18 lat kariery w trzy godziny

Źródło:
tvn24.pl

Przejazd przez tory kolejowe na ul. Marsa wymaga pilnej naprawy. Kolejarze zamkną go ponownie w dniach 2-5 sierpnia. Kierowcy pojadą objazdem. Autobusy linii 115 zmienią trasę – poinformował stołeczny ratusz. Początek utrudnień w piątek wieczorem.

Pilna naprawa przejazdu kolejowego

Pilna naprawa przejazdu kolejowego

Źródło:
PAP

W ciągu ulicy Płochocińskiej powstanie nowy most nad Kanałem Żerańskim. Ogłoszono już przetarg na jego budowę. Nowa przeprawa zastąpi starą i wysłużoną.

Powstanie nowy most nad Kanałem Żerańskim

Powstanie nowy most nad Kanałem Żerańskim

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Po zalewie dryfowała łódź z uszkodzonym silnikiem. Dwaj mężczyźni nie mogli wrócić na brzeg. Pomogli im policjanci z wodnego patrolu.

Dryfowali po zalewie, nie mogli wrócić na brzeg

Dryfowali po zalewie, nie mogli wrócić na brzeg

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Nie udało się ustalić głównych sprawców wyłudzenia ponad 1,9 miliona złotych od miejskiej spółki Rewitalizacja w Radomiu. Śledczy umorzyli prowadzone od 2021 r. śledztwo. Oskarżonych zostało siedem osób, które pomagały w oszustwie, między innymi udostępniając swoje konta bankowe w celach przestępczych.

Księgowa uwierzyła "policjantowi", miejska spółka straciła 1,9 miliona. Wśród oskarżonych tylko "słupy"

Księgowa uwierzyła "policjantowi", miejska spółka straciła 1,9 miliona. Wśród oskarżonych tylko "słupy"

Źródło:
PAP

Krajowa Administracja Skarbowa przeprowadziła kontrole przesyłek pocztowych i kurierskich w ponad stu punktach w całym kraju. Funkcjonariusze sprawdzili ponad 63 tysiące przesyłek, w których znaleźli narkotyki.

Sprawdzili ponad 63 tysiące przesyłek. Co w nich znaleźli nielegalnego

Sprawdzili ponad 63 tysiące przesyłek. Co w nich znaleźli nielegalnego

Źródło:
tvn24.pl

Drogowcy zakończyli pierwszy etap wymiany dylatacji na wiadukcie mostu Poniatowskiego. Kolejny zaczną w poniedziałek, 5 sierpnia. Dzięki temu przez weekend kierowcy oraz uczestnicy koncertów na Stadionie Narodowym będą mogli korzystać z całej szerokości mostu - zapewniają.

Po weekendzie drogowcy wrócą na most Poniatowskiego. Będą utrudnienia

Po weekendzie drogowcy wrócą na most Poniatowskiego. Będą utrudnienia

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Mija 80 lat od zdobycia przez powstańców warszawskich Reduty Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. W obchodach wydarzenia wziął udział ostatni już żyjący obrońca PWPW Juliusz Kulesza, ps. Julek. Powstańcy zdobyli gmach już drugiego dnia zrywu i bronili go przez cztery kolejne tygodnie.

"Ten gmach przez prawie cztery tygodnie bronił mieszkańców warszawskiej Starówki"

"Ten gmach przez prawie cztery tygodnie bronił mieszkańców warszawskiej Starówki"

Źródło:
PAP

Harcerka, poetka, żołnierka AK, autorka jednej z najpopularniejszych piosenek Polski Walczącej "Hej chłopcy, bagnet na broń". Jej twarz ma pomnik Syrenki nad Wisłą, który jako jeden z nielicznych przetrwał powstanie i akcję burzenia stolicy przez Niemców. Krystyna Krahelska zmarła w wyniku odniesionych ran 80 lat temu, w drugi dzień walk Powstania Warszawskiego.

Pomnik Syrenki ma jej twarz. Zginęła drugiego dnia powstania

Pomnik Syrenki ma jej twarz. Zginęła drugiego dnia powstania

Źródło:
PAP

Ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie miał 29-latek, który uderzył w cztery jadące samochody, a później chciał uciec z miejsca wypadku. Zatrzymał go, przejeżdżający w pobliżu, policjant z Komendy Stołecznej Policji. Okazało się, że kierowca ma cztery sądowe zakazy kierowania pojazdami.

Uderzył w cztery auta i uciekł na pole kukurydzy

Uderzył w cztery auta i uciekł na pole kukurydzy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Badane są okoliczności wypadku, do którego doszło pod Grójcem. Z ustaleń policji wynika, że 2,5-letni chłopiec wypadł z okna mieszkania w wielorodzinnym budynku. Stan dziecka jest poważny. Do wyjaśnienia zatrzymany został ojczym dziecka.

Małe dziecko wypadło z okna. Walczy o życie w szpitalu

Małe dziecko wypadło z okna. Walczy o życie w szpitalu

Źródło:
PAP

Żuromińscy policjanci zatrzymali mężczyznę, u którego w plecaku znaleziono plastry z fentanylem. Nawet minimalne przedawkowanie tej substancji może być śmiertelne. 39-latek miał tego tyle, że wystarczyłoby na ponad 250 porcji. Mężczyzna usłyszał zarzut posiadania znacznych ilości środków odurzających. W położonym na północy Mazowsza Żurominie to nie pierwsze zatrzymanie ws. handlu fentanylem.

W jego plecaku znaleźli plastry fentanylu. Znowu Żuromin

W jego plecaku znaleźli plastry fentanylu. Znowu Żuromin

Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Policjanci z grupy "Kobra" znaleźli pod Olsztynkiem dwa drogie kradzione auta - dodge'a i jeepa. Ich wartość to w sumie 210 tysięcy złotych. Zatrzymali też cztery osoby.

Akcja "Kobry". Odzyskali samochody warte 210 tysięcy złotych

Akcja "Kobry". Odzyskali samochody warte 210 tysięcy złotych

Źródło:
PAP

Portugalscy historycy oceniają, że Powstanie Warszawskie jest zapomniane w ich kraju. - Mówi się o nim znacznie mniej niż o powstaniu w getcie warszawskim - powiedział doktor historii współczesnej Paulo Ferreira. Jednak wybuch wojny w Ukrainie zwrócił uwagę na ważne wydarzenia z historii II wojny światowej, które miały w Polsce.

Powstanie Warszawskie jako "zapomniany w Portugalii zryw Polaków"

Powstanie Warszawskie jako "zapomniany w Portugalii zryw Polaków"

Źródło:
PAP

Na drodze wojewódzkiej numer 579, przecinającej Kampinoski Park Narodowy, ma zostać zainstalowany odcinkowy pomiar prędkości. Tak zdecydowali mieszkańcy w głosowaniu w ramach Budżetu Obywatelskiego Mazowsza. To niebezpieczna trasa, na której dochodzi do wielu wypadków, pod kołami samochodów giną ludzie i dzikie zwierzęta żyjące w puszczy.

Na "gilotynie" parku giną ludzie i dzikie zwierzęta

Na "gilotynie" parku giną ludzie i dzikie zwierzęta

Źródło:
tvnwarszawa.pl