Wielka Warszawska na służewieckim torze. Wróciła publiczność

Włoski dżokej Stefano Mura dosiadający Night Tornado wygrał w niedzielę na służewieckim torze w Warszawie 108. edycję międzynarodowego wyścigu dla koni trzyletnich i starszych - Wielką Warszawską. W tym roku na imprezę wróciła publiczność. W ubiegłym rywalizacja odbyła się przy pustych trybunach.

Czteroletni Night Tornado, uważany za faworyta wyścigu, przebiegł tor - jak mówili kibice - "rzeczywiście jak tornado" i na dystansie 2600 metrów uzyskał czas 2.44,31. Wyprzedził swego rówieśnika Petita, dosiadanego przez Siergieja Wasiutowa oraz pięcioletnią klacz Nemezis pod kandydatem dżokejskim Dastana Sabatbekowem.

Kolejne lokaty zajęli: cztertoletni ogier Night Thunder (Szczepan Mazur), trzyletnia klacz Nania (Tore Hammer-Hansen), czteroletni ogier Hipop de Loire (Sanżar Abajew) oraz pięcioletni ogier Gancegal (Anton Turgajew).

Wielka Warszawska - święto jeździectwa i wyścigów

Na niedzielne wyścigi, a przede wszystkim na Wielką Warszawską, przybyły tłumy kibiców jeździectwa i wyścigów. Przed rokiem Wielką warszawską wygrał Francuz Vincent Cheminaud na Nagano Goldzie, a dzisiejszy triumfator był drugi, także pod Stefano Murą. - Zrealizowałem wszystkie zalecenia trenera i kontrolowałem wyścig równym tempem, zachowując siły na finisz, jakże skuteczny. Słowa uznania należą się właścicielom konia oraz trenerowi. Ja byłem tego dnia tylko jeździeckim turystą - powiedział Mura.

W iście szampańskim nastroju był trener Krzysztof Ziemiański. Wygrał bowiem szkolony przez niego Night Torando, a druga lokata przypadła Petitowi. - Nie każdy jeździec pasuje do każdego konia. Night Tornado wymaga aksamitnej jazdy, a taką umiejętność posiada Stefano. Ogier czuje się pod nim bardzo dobrze. Jak jest świeży, to może powalczyć. Najważniejszą rzeczą w tej gonitwie było pozwolić ogierowi galopować, ale i zostawić siły na finisz. Sukces dedykuję mojej mamie Teresie - zaznaczył Ziemiański.

Właścicielkami Night Tornado są: Magdalena, Emilia i Joanna Traka.

Wśród widzów był także Grzegorz Konarski (rocznik 1942), który jest bywalcem służewieckiego toru od wczesnych lat 60. ubiegłego wieku. - Najważniejsze, że na tor wróciła publiczność, a do nastroju dostosowała się aura. Lubię wyścigi, bowiem całe życie związałem z końmi pracując w Strzegomiu, gdzie teraz pałeczkę w rodzinnej sztafecie przejął mój syn Marcin - wskazał Konarski-senior.

Przed rokiem wyścig odbył się ze względu na pandemię koronawirusa po raz pierwszy w historii bez udziału widzów.

Na zwycięzcę 108. edycji WW czekała nagroda w wysokości 126 tys. złotych. Za drugie miejsce przewidziana była premia 50 400, a za trzecie - 25 200 złotych.

Była to 76. Wielka Warszawska na służewieckim torze, a 108. w historii. Wyścigi na nim rozgrywane są od 1939 roku. Wcześniej sympatycy jeździectwa spotykali się na hipodromie na Polu Mokotowskim

Informowaliśmy również o fecie kibiców Legii na Bulwarach Wiślanych:

Czytaj także: