Pojawia się po intensywnych ulewach, zbiera się w korytkach hali garażowej i miejscami na powierzchni parkingu. Mieszkańcy jednego z osiedli zbudowanych na terenie dawnych zakładów Ursusa obawiają się substancji, która wycieka z pęknięć. – Wciąż nie wiemy, co my i nasze dzieci tu wdychamy – mówią.
Ursus przez niemal przez cały XX wiek był jednym z największych zakładów produkcji ciągników w Europie. Zapewniał pracę ponad 21 tysiącom osób. Gdy fabryka upadła w 2003 roku, sprzedano i podzielono ją między trzy różne spółki. Dziś pofabryczne tereny w Ursusie (dawniej podwarszawska miejscowość Czechowice) świecą pustkami albo obróciły się w ruinę. Za to dookoła wyrastają nowe osiedla.
Jednym z nich jest to przy ulicy Quo Vadis, ukończone w 2019 roku. To łącznie 385 mieszkań plus lokale usługowe. Lokalizacja na obrzeżach Warszawy, ale dobra komunikacja i zieleń skusiły na zakup mieszkania m.in. panią Beatę (imię zmienione). Mimo zapewnień dewelopera, że niegdyś mocno przemysłowy teren nie jest skażony, wkrótce po przeprowadzce natrafiła na problem.
Substancja wydobywa się z pęknięć
Zaczęło się niewinnie. Na sąsiedzkiej grupie pojawiła się informacja, że w garażu podziemnym prawdopodobnie komuś wycieka paliwo z samochodu. - Problem nasilał się jednak, szczególnie po ulewach. Substancja pojawia się od tego czasu w korytkach w hali garażowej - tam, gdzie powinna wpływać woda czy jeśli są - jakieś zanieczyszczenia, brudy itd. Na pewno nie jest to substancja, która wypływa z samochodów - mówi pani Beata, gdy spacerujemy między zaparkowanymi autami. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku. Pani Beata wyciąga jednak chusteczkę i pozwala, żeby substancja wsiąkła. Gołym okiem widać, że to jakaś mieszanka ropopochodna, zapach też to potwierdza.
Mieszkańcy zauważają też pęknięcia, z których owa substancja wycieka.
- Nie jest tak, że śmierdzi w całym garażu, ale w tych newralgicznych miejscach tak. Później specyficzny zapach czuć w samochodzie, śmierdzą nam buty, ubrania i w końcu wszystko w szafie. Jest to uciążliwe – stwierdza inna mieszkanka bloku, która nam towarzyszy.
Swoje obawy mieszkańcy przekazali deweloperowi. Nieprawidłowości zgłaszają mu zawsze bezpośrednio. - Obiecali nam zrobienie ekspertyzy substancji. Została wykonana podobno w marcu, ale wyników nie mamy do dzisiaj – twierdzą mieszkanki osiedla. Sprawę razem z kilkoma innymi sąsiadami drążą od ubiegłego roku. Na wyniki badań substancji nie chcieli już dłużej czekać, dlatego postanowili zrobić je na własną rękę. Próbkę przekazali do laboratorium. Jakie były wyniki? - Są to między innymi wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (wiele z nich podejrzewanych jest lub ma udowodnione własności rakotwórcze), substancje ropopochodne itd. – wymienia pani Beata, która pokazała nam wyniki badań.
Przyznała, że rok temu smród był gorszy, co jednak wcale nie oznacza, że teraz zniknął. - Jeśli się to poruszy palcem, chusteczką, czy rękawiczką, to od razu czuć. Ten zapach Jest okropny, są tam jeszcze prawdopodobnie substancje rozpuszczalnikowe. Teren po likwidacji zakładów Ursusa, z tego, co udało nam się dowiedzieć, nie został nigdy poddany remediacji (usunięciu zanieczyszczeń z ziemi – red.) - mówi.
Oprócz smrodu, mieszkańcy narzekają też na to, że miejscami jest ślisko. – Można skręcić kostkę – zauważają.
Interweniowali strażacy
Z ich relacji wynika też, że w zeszłym roku substancja wylała się na środku garażu, zauważyli też zacieki. Zaniepokojeni poprosili wówczas dewelopera o wysłanie na miejsce ekipy porządkowej. – Owszem, przyjechali w końcu na miejsce, ale nie wiedzieli, z czym się mierzą. Wzięli ze sobą kilka mopów i szczotek. Ostatecznie wezwano straż pożarną, która zasypała substancję sorbentem – opisuje nam dalej pani Beata. Potwierdza to notatką sporządzoną przez strażaków.
Jej zdaniem, deweloper do tej pory stosuje doraźne rozwiązania. – Robi co prawda jakieś iniekcje, ale to powoduje, że substancja wkrótce wycieka w innym miejscu. Tłumaczy też problem "intensywnymi zjawiskami pogodowymi". To, że wycieka woda, byłoby zrozumiałe. Ale nie inne substancje, które nawet nie wiemy do końca, czy są szkodliwe i w jakim stopniu. A codziennie wdychamy to my i nasze dzieci – ubolewa.
Mieszkańcy twierdzą, że odbijają się od urzędów i pomocy dotąd nie otrzymali.
- Jesteśmy traktowani tak, jakby coś nam się przywidziało, jakbyśmy przesadzali. Deweloper łata to, co cieknie i później wzywani urzędnicy "nic nie widzą" – zauważają.
Deweloper: badanie gruntu nic nie wykazało
W odpowiedzi Unidevelopment na nasze pytania dotyczące skarg mieszkańców czytamy, że "inwestycja została przygotowana zgodnie z obowiązującymi przepisami środowiskowymi". Deweloper zapewnia też, że przed przystąpieniem do realizacji każdego z etapów osiedla Ursa, wykonane zostało badanie sozologiczne (badanie stopnia skażenia – red.) gruntu. "Następnie badania były wykonywane również przez generalnego wykonawcę przed rozpoczęciem prac budowlanych. Wyniki przeprowadzonych analiz nie wykazały podstaw, które kwalifikowałyby badany obszar do podjęcia prac mających na celu wymianę gruntu" – przyznał Unidevelopment.
Potwierdził też, że latem ubiegłego roku otrzymał zgłoszenie reklamacyjne "dotyczące zarysowań i przecieków w hali garażowej w inwestycji Ursa Park". "Miało to miejsce w okresie intensywnych opadów i znacznego podniesienia się poziomu wód gruntowych. Zjawiska polegające na wystąpieniu zarysowań w konstrukcjach żelbetowych uznawane są, w zakresie przewidzianym projektowo, za naturalne i dopuszczalne przez przepisy budowlane. Te powstałe w hali garażowej Ursa Park w żaden sposób nie zagrażały bezpieczeństwu ludzi i mienia, co potwierdziły oględziny Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego dla m. st. Warszawy" – czytamy dalej w odpowiedzi.
Zapewnił też, że usterki były usuwane w ramach rękojmi, a "wszystkie zarysowania zostały uszczelnione".
"Regularnie monitorujemy obiekt pod kątem technicznym. Przeprowadzone wizje lokalne potwierdzają, że wykonane prace naprawcze są skuteczne i posadzka garażu pozostaje sucha" – zapewniono.
Deweloper zapytany jednak o to, czy analizowany był skład substancji pojawiającej się w hali garażowej, odpowiedział wymijająco. Potwierdził jedynie, że zlecono kolejne ekspertyzy, które "mają dać pełną wiedzę, w jaki sposób kompleksowo rozwiązać te kwestie".
Odpowiedzi szukaliśmy dalej. Na miejscu byli dzielnicowi urzędnicy, ale sprawę przekazali "wyżej". - Pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska tutejszego urzędu byli na oględzinach w miejscu wspomnianego wycieku i przekazali sprawę do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska – poinformowała krótko Agnieszka Wall, rzeczniczka prasowa urzędu w Ursusie.
Na sąsiedniej działce zlikwidowano neutralizator odpadów przemysłowych
W Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska dowiadujemy się z kolei, że w 2013 roku badano sprawę "bezpośredniego zagrożenia szkodą w środowisku" na terenie pobliskiej działki, przy ulicy Silnikowej. Sprawę opisywaliśmy na tvnwarszawa.pl. Dotyczyła konfliktu pomiędzy spółką Energetyka Ursus, która wynajmowała ten teren i CPD (dawniej Celtic) – deweloperem, który wykupił tereny pozakładowe Ursusa.
Mieszkańcy obawiają się, że ta sprawa może mieć również związek z zanieczyszczeniem terenu.
Przypomnijmy: w maju 2012 roku buldożery dewelopera zrównały znajdujący się tam neutralizator odpadów przemysłowych z ziemią. Była to jedyna tego typu instalacja na Mazowszu. Filtrowano w niej ścieki m.in. z lotniska i ulic, oddzielając substancje szkodliwe. Przedstawiciele Gaston Investments (spółki celowej należącej do firmy deweloperskiej spółki CPD (Celtic Property Development), na terenie której znajdowały się biura i część infrastruktury Energetyki, twierdziły, że instalacja była w fatalnym stanie technicznym.
Decyzję o rozbiórce neutralizatora wydał wówczas Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Jednak dzień przed nią, sąd zdecydował o zabezpieczeniu instalacji, jednocześnie zabraniając rozbiórki. Mimo to, deweloper zburzył neutralizator. Firma utrzymywała, że do momentu zakończenia rozbiórki, sąd nie dostarczył jej postanowienia. Wyjaśnień domagała się wówczas prokuratura.
Jak zakończyła się ta sprawa? "Regionalny Dyrektor wydał decyzję umarzającą z uwagi na bezprzedmiotowość postępowania. W toku postępowania stwierdzono bowiem, że wykop powstały na tej działce w wyniku usunięcia neutralizatora został następnie wypełniony materiałem klasyfikowanym jako odpad. Z uwagi na fakt, że odpad ten znalazł się w miejscu nieprzeznaczonym do składowania, zgodnie z przepisami ustawy o odpadach, sprawa została przekazana do Prezydenta m.st. Warszawy" – przekazała nam w odpowiedzi Agata Antonowicz, rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie.
Dodała, że decyzja ta została wówczas zaskarżona przez spółkę Energetyka Ursus oraz Maddy Investments (spółka powiązana wówczas z Celtic – red.). "Po rozpatrzeniu zaskarżenia Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska utrzymał ww. decyzję Regionalnego Dyrektora w mocy. Następnie Energetyka Ursus sp. z o.o. zaskarżyła decyzję Generalnego Dyrektora – Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę. Zatem ww. decyzja umarzająca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Warszawie jest ostateczna" – podała Antonowicz.
Dodała też, że w marcu 2013 roku prezydent Warszawy przekazał pismo RDOŚ burmistrzowi dzielnicy "w celu podjęcia działań zgodnie z kompetencjami wynikającymi z ustawy o odpadach".
Czekają na ekspertyzę
Rzeczniczka przyznała jednak, że w 2021 roku do RDOŚ wpłynęło pismo od burmistrza "przekazujące interwencję jednego z mieszkańców osiedla Ursa Park w sprawie wycieku substancji ropopochodnych w garażu podziemnym". "W odpowiedzi RDOŚ w Warszawie zwrócił się do burmistrza m.in. z prośbą o przekazanie wyników badań oraz wszelkich informacji o podjętych działaniach, a w szczególności nt. działań podjętych w reakcji na ww. pismo Prezydenta m.st. Warszawy przekazujące sprawę Burmistrzowi Dzielnicy Ursus w marcu 2013 r. W odpowiedzi uzyskaliśmy informację, że Burmistrz Dzielnicy Ursus nie ma dostępu do dokumentacji, a co za tym idzie nie ma wiedzy na temat podejmowanych działań w sprawie składowania zanieczyszczonych mas ziemnych na ww. działce" – przekazała.
W Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego dowiadujemy się z kolei, że trwa postępowanie w sprawie "wydzielania substancji ropopochodnej w garażu podziemnym przy ul. Quo Vadis 1". - Obecnie inspektorat oczekuje na przedłożenie ekspertyzy przez właściciela budynku, która ma wyjaśnić przyczynę nieprawidłowości oraz określić sposób ich usunięcia. W ostatnim piśmie z czerwca 2022 roku Wspólnota Mieszkaniowa poinformowała, że po wykonanych pracach iniekcyjnych, nie ma wycieków substancji ropopochodnej w garażu podziemnym. Jednocześnie informuję, że zostały wyznaczone oględziny w celu ustalenia, jaki jest stan na chwilę obecną – przekazała nam Karolina Demianiuk z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego dla m. st. Warszawy.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl