"Strażnicy patrolujący okolice Parku Fontann drapali się po głowach na widok samochodu zaparkowanego na ulicy Bugaj" - relacjonuje straż miejska. I nie chodziło tylko o to, że srebrny opel stał w miejscu niedozwolonym. Strażników zdumiało to, że pojazd był otwarty, a w stacyjce tkwiły kluczyki, w dodatku przekręcone w pozycji zapłon.
Chciał naładować telefon
"Funkcjonariusze założyli, że tłumaczenie kierowcy, to słynne 'ja tylko na chwilę' i postanowili na niego chwilę poczekać" - dodaje straż miejska. Kierowca jednak nie nadchodził, więc wezwali policję.
Kiedy wokół auta zrobił się już spory ruch, pojawił się także jego właściciel. Jak twierdzą strażnicy, mężczyzna był zdziwiony zamieszaniem i wyjaśnił, że "kluczyki w stacyjce zostawił celowo, ponieważ w samochodzie ładował telefon". Dodał, że kiedy wyłącza zapłon, to w gniazdku nie ma napięcia i telefon się nie ładuje.
Dostał mandat
Strażnicy pouczyli kierowcę, że nie jest to zachowanie bezpieczne, a za postój w miejscu niedozwolonym wręczyli mandat. Jak poinformowała straż miejska, zgodnie z artykułem 46 ustawy Prawa o ruchu drogowym "kierujący pojazdem jest obowiązany w czasie postoju zabezpieczyć pojazd przed możliwością jego uruchomienia przez osobę niepowołaną". Za niezastosowanie się do tego przepisu grozi od 50 do 100 złotych mandatu.
Na tvnwarszawa.pl pisaliśmy tez o kierowcy, który jechał pod prąd na moście Świętokrzyskim:
Autorka/Autor: mp/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska