- Ułatwimy poruszanie się kierowców z rodziną po miastach. Wprowadzimy możliwość korzystania z buspasa, gdy w samochodzie znajdują się minimum cztery osoby. Buspas spełnia swoją funkcję, gdy rozładowuje ruch drogowy, a nie kiedy pozostaje pusty - oświadczył podczas swojego expose premier Mateusz Morawiecki.
Prawdopodobnie pierwszy raz w historii III RP temat buspasów trafił do expose wygłaszanego w Sejmie. Ale pomysł nie jest nowy. W ostatniej kampanii Jakub Stefaniak, kandydat PSL na prezydenta Warszawy, proponował, by umożliwić rodzinom "3 plus" korzystanie z pasów dla autobusów. Stefaniak prezydentem nie został, propozycja wróciła za sprawą Morawieckiego, który znów zasiadł w fotelu premiera.
"Rozwadnianie idei buspasów"
O ocenę tych zapowiedzi pytamy Łukasz Puchalskiego, dyrektora Zarządu Dróg Miejskich. - Bardzo cenne, że w expose znalazły się kwestie bezpieczeństwa ruchu drogowego, pomijane przez kilkanaście lat - podkreśla na wstępie Puchalski (premier określił to jako "jeden z priorytetów" swojego rządu, zapowiedział wprowadzenie "pierwszeństwa pieszych jeszcze przed wejściem na przejście"). - Ale najgorszym elementem całego tego przekazu była próba rozwadniania idei buspasów. To jest kolejny typ pojazdu, który chce się z poziomu ustawy wrzucić na buspasy - zauważa.
Przypomnijmy: dziś w Warszawie buspasami mogą jeździć taksówki, służby i miejski transport osób niepełnosprawnych. Buspasy na Radzymińskiej i Trasie Łazienkowskiej otworzono testowo dla motocyklistów, a na podstawie zeszłorocznej ustawy o elektromobilności wjechały na nie także auta elektryczne (to prawo obowiązuje do 2025 roku).
- Wprowadzanie takich zasad na sztywno jest niezrozumiałe. W przepisach ten "lokalny folklor" jest bardzo istotny. Trzeba zostawić większe pole manewru zarządcom dróg - przekonuje Puchalski.
Ale wątpliwości wobec aut z czterema lub więcej osobami na pokładzie jadącymi wśród autobusów jest więcej. - To jest nieegzekwowalne. Trudno uwierzyć, że policjanci będą zatrzymywać pojazdy i liczyć osoby, które są w środku. To jest w polskich warunkach nierealne. W stołecznej policji są wakaty, mówiąc szczerze, ona ma istotniejsze zdania z punktu bezpieczeństwa ruchu drogowego: wyłapywanie kierowców przekraczających prędkość czy tych jeżdżących na czerwonym - argumentuje dyrektor ZDM. I dodaje, że już teraz wielu nieuprawnionych kierowców korzysta z buspasów bezkarnie. - Wśród kierowców funkcjonuje zasada domina, za jednym legalnym pojedzie pięciu nielegalnych - obawia się Puchalski.
Ta opinia jest zbieżna z obserwacjami Artura Węgrzynowicza, który codziennie relacjonuje sytuację na drogach. - Nie dość, że buspasami jeżdżą kierowcy aut do tego nieuprawnionych, to często znacznie przekraczają tam prędkość. Wielokrotnie widziałem też kierowców taksówek, którzy zjeżdżają na ten pas, gdy jest im wygodnie, przecinając w dowolnym miejscu linię ciągłą – opisuje reporter tvnwarszawa.pl.
Poznań testował, ale zrezygnował
Rozwiązanie podobne do zaproponowanego przez premiera (minimum trzy osoby w aucie) sprawdzał Poznań.
- Testowo wprowadziliśmy takie rozwiązanie w dwóch miejscach: na Drodze Dębińskiej i Mostowej. Obowiązywało niespełna dwa lata, a wynikało z chęci promocji jazdy grupowej. Bo z punktu widzenia miasta nie jest pożądana sytuacja, w której samochodem porusza się tylko jedna osoba - mówi nam Łukasz Dondajewski, miejski inżynier ruchu w Poznaniu. Wnioski nie były jednak zadowalające, dlatego miasto zamknęło tę furtkę.
- Niestety problemem było egzekwowanie przestrzegania tego przepisu. Stanowisko policji było jednoznacznie negatywne, zażądała zmiany. W wakacje ujednoliciliśmy reguły poruszania się na wszystkich buspasach w Poznaniu. Poza autobusami mogą się nimi poruszać taksówki, autobusy, służby miejskie, pojazdy elektryczne oraz motocykle i motorowery, a na wybranych również rowery - informuje Dondajewski.
Podobnie jak Łukasz Puchalski za problematyczne uznaje odgórne narzucanie takich przepisów samorządom i wyraża nadzieję, że ustawodawca dopuści pewien zakres swobody w ich stosowaniu.
W Krakowie też się wycofali
Nie najlepsze doświadczenia zebrał także Kraków. Prywatne auta już nie mogą jeździć buspasami.
- Był testowo taki pas autobusowy na Kamieńskiego, wprowadzony na czas remontu, ale już nie funkcjonuje (był dla minimum trzech osób). Sprawiał problemy z egzekucją, gdyż ciężko było ustalić, ile osób podróżuje - tłumaczy Łukasz Gryga, dyrektor Wydziału Miejskiego Inżyniera Ruchu.
- Generalnie w wielu miejscach w Krakowie jest problem z przeciążeniem pasów autobusowych, dlatego dalece ostrożny byłbym z wpuszczeniem kolejnych pojazdów, gdyż pasy autobusowe tracą swój sens. Nie wykluczam, że w mniejszych miejscowościach, gdzie problemy komunikacyjne są mniejsze i częstotliwość kursowania komunikacji zbiorowej nie uzasadnia wprowadzania pasów autobusowych, mogłoby być to rozwiązane zasadne. W Krakowie raczej nie byłoby to rozwiązanie pożądane - podsumowuje.
Rzeszów stosuje, ale "nie jest idealnie"
Dalej niż Poznań i Kraków poszedł Rzeszów, gdzie na wszystkich buspasach obowiązuje zasada, że mogą po nich jeździć samochody osobowe, w których są co najmniej trzy osoby. Ale trzeba pamiętać o skali: w stolicy Podkarpacia pasów dla autobusów jest łącznie pięć kilometrów, w Krakowie prawie 20, a w Warszawie - 66. Rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa przyznaje, że reguła jest nadużywana.
- Nie jest idealnie, ponieważ część kierowców łamie zasady, szczególnie w godzinach szczytu i co ciekawsze, są to w większości samochody z rejestracjami spoza Rzeszowa - twierdzi. - Prezydent spotyka się z policją i prosi, aby częściej przyglądali się temu zjawisku i wyciągali konsekwencje – dodaje Chłodnicki.
O szczegóły zasygnalizowanych zmian, termin wprowadzania przepisu i możliwość jego egzekwowania portal tvnwarszawa.pl pyta Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Biuro prasowe premiera zapewniło, że zmiany "zostaną wprowadzone", ale "na szczegóły trzeba jeszcze poczekać".
Za nielegalną jazdę pasem dla autobusów grozi 100 złotych i jeden punkt karny.
Autorka/Autor: Piotr Bakalarski
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl