- To, co tu się dzieje, można śmiało nazwać narażaniem życia ludzkiego – nie kryje oburzenia Lech Marcinczak, reporter tvnwarszawa.pl. - W wieloletniej pracy dziennikarza nie wiedziałem tak złej, tak nieprzemyślanej organizacji ruchu - podsumowuje.
Praca na żywym organizmie
Na Górczewskiej, na wysokości numeru 155, przy wjeździe do centrum handlowego panuje wolnoamerykanka. Trwa tam zmiana organizacji ruchu na czas rozbudowy II linii metra. Za nowa organizację odpowiada firma Gulermak( wykonawca metra), a prace prowadzone są dosłownie na żywym organizmie. - Na jezdni prowadzącej w kierunku Śródmieścia były cztery pasy. Teraz dwa skrajnie prawe służą do skrętu w lewo, do wjazdu w stronę centrum handlowego. Kolejny jest wyłączony z ruchu. A skrajnie lewym ma być możliwość zawracania przez przerabiane właśnie przejście dla pieszych. Ale ponieważ nie jest to gotowe, kierowcy również przejeżdżają kawałek dalej i próbują skręcać w lewo – relacjonuje Marcinczak.Problem polega jednak na tym, że znaki pionowe wprowadzają w błąd i sugerują, że można jechać na wprost Górczewską w stronę centrum miasta. Niektórzy kierowcy tak robią i przejeżdżają pomiędzy pracującymi robotnikami wykonawcy metra.- Z kolei ci, którzy skręcają w lewo w kierunku centrum handlowego, blokują się nawzajem – precyzuje Marcinczak.
Chaos na budowie metra
Auta blokują autobusy
Jeszcze większe problemy zaczynają się, gdy auta skręcają i znajdują się już na jezdni Górczewskiej prowadzącej w przeciwną stronę, czyli Bemowa. Wszystko dlatego, że jej skrajnie lewy pas został zmieniony w buspas "pod prąd". – Dochodzi do sytuacji, że samochody stają naprzeciwko autobusów i się blokują – wyjaśnia reporter.
Inni z kolei próbują jechać za autobusem po wyznaczonym pod prąd buspasie, więc również łamią przepisy ruchu.
Reporter zauważył także problem na przystanku prowadzącym w stronę Bemowa. Na końcu wysepki ustawiono stary autobus, w którym jest punkt informacyjny. Utrudnia jednak ruch. - Gdy podjeżdżają pod niego inne, to później muszą pod ostrym kątem skręcić w lewo podczas wyjazdu z wysepki. W efekcie znajdują się częściowo na buspasie wytyczonym "pod prąd" - wyjaśnia.- Jeden wielki chaos i brak przygotowania – podsumowuje Marcinczak, który na miejsce wezwał policję.
Chcieliśmy aby zamieszania wytłumaczyli się przedstawiciele urzędu miasta i wykonawcy prac. Nie odbierali od nas telefonu.
TAK MA WYGLĄDAĆ DOCELOWA ORGANIZACJA RUCHU W TYM REJONIE:
ran//ec