Auto "na słupa", kierowca mógł być pijany. Kto sparaliżował stolicę?

"Auto mogło być na słupa"
Źródło: Mateusz Dolak/ tvnwarszawa.pl
Już ponad pół roku trwają poszukiwania kierowcy, który spowodował wypadek na Trasie Siekierkowskiej i kompletnie sparaliżował ruch w stolicy. Policjanci ustalili kto jest właścicielem auta, ale wciąż nie wiedzą, kto nim kierował.

- Wiemy już, kto jest ostatnim właścicielem tego samochodu. To tak zwany słup. Dlatego były problemy z ustaleniem miejsca, w którym ten mężczyzna mieszka. Wiemy to już. Ta osoba zostanie wkrótce przesłuchana - poinformował Robert Szumiata z komendy policji na Mokotowie.

Policjanci liczą, że "słup" zdradzi im, kto kierował fordem w połowie kwietnia, czyli wtedy, gdy doszło do groźnego wypadku, który sparaliżował ruch w całej Warszawie.

Przypomnijmy: 12 kwietnia w popołudniowych godzinach szczytu, ford mondeo zderzył się z betoniarką. W wyniku uderzenia, z samochodu wypadła butla z acetylenem, która się rozszczelniła. Z powodu zagrożenia wybuchem służby na ponad trzy godziny wyłączyły z ruchu Trasę Siekierkowską, czyli jedną z najbardziej obleganych dróg w stolicy.

Odcięcie tej arterii spowodowało, że całe miasto utknęło w ogromnych korkach. Prywatne samochody i komunikacje miejska szukały objazdów, co spowodowało duże utrudnienia i opóźnienia.

"Mógł być pijany"

Szybko okazało się, że kierowca samochodu oddalił się z miejsca wypadku, a według świadków autem podróżował jeszcze pasażer, którego też nie odnaleziono. Policjanci nie wykluczają, że obaj mogli być pijani.

Na razie jednak nie znają ich tożsamości.

Kryminalni z Mokotowa, aby dotrzeć do kierowcy forda, próbowali ustalić do kogo należał. Początkowo nie mogli znaleźć jego właściciela, bo okazało się, że samochód został sprzedany firmie zajmującej się handlem pojazdami. Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl, funkcjonariusze twierdzili że nowy właściciel nie zdążył przerejestrować auta, co utrudniało ustalenie jego danych.

Dlaczego poszukiwania kierowcy i posiadacza samochodu trwają tak długo? Policjanci nie zdradzają szczegółów swoich działań ale twierdzą, że prowadzą wszystkie czynności, by jak najszybciej wyjaśnić sprawę.

Próbki zapachu i DNA

Jak udało nam się ustalić, po wypadku pobrano próbki zapachowe i DNA, które znajdowały się na fotelu kierowcy. Jeśli okazałoby się że DNA kierowcy jest w bazie, to ułatwiłoby ustalenie jego tożsamości. W innym przypadku, policjanci będą mogli wykorzystać wyniki badań, po odnalezieniu podejrzanego, po to aby potwierdzić że to on kierował granatowym fordem.

Mateusz Dolak (m.dolak@tvn.pl)

Czytaj także: