- Magdalena W. została w maju zatrzymana przez policję w związku z nakazem doprowadzenia do więzienia. Funkcjonariusze zastali ją w domu z dwójką małych dzieci - czteromiesięcznym Oskarem i trzyletnią Leną. W mieszkaniu przebywali także inni członkowie rodziny.
- Policjanci podjęli decyzję o zawiadomieniu Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. W ich ocenie konieczne było zapewnienie należytej opieki dzieciom. Trafiły one do rodziny zastępczej.
- Chłopiec zmarł kilka dni później. Prokuratura wyjaśnia przyczynę i okoliczności jego śmierci.
- Rodzina zarzuca policji, że niesłusznie stwierdziła, że dziećmi nie ma się kto zająć.
Miesiąc temu na Saskiej Kępie zmarło niemowlę. O sprawie informowało wówczas stołeczne pogotowie. "Czteromiesięczne dziecko zakrztusiło się treścią pokarmową. Pomimo podjętej akcji ratunkowej, która trwała ponad godzinę, życia dziecka nie udało się uratować. Na miejscu pracują policja i prokuratura" - podała 19 maja Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" SPZOZ w Warszawie w serwisie X.
Tym dzieckiem był Oskar. Syn 22-letniej Magdaleny i 26-letniego Jakuba, brat trzyletniej Leny. Cztery dni przed tragedią dzieci trafiły do rodziny zastępczej, ponieważ ich matka została zatrzymana przez policję w celu odbycia kary pozbawienia wolności.
Rodzina nie rozumie, dlaczego odebrano jej dzieci
Bliscy są zrozpaczeni śmiercią chłopca. Twierdzą, że dzieci zostały zabrane, choć mogli się nimi zajmować. W chwili zatrzymania kobiety, w mieszkaniu przebywała ich 71-letnia prababcia. Sprawę nagłośnił program "Interwencja" Polsatu.
Prababcia dzieci twierdzi, że od policji usłyszała, że nie może z nimi zostać, "bo jest za stara i sobie nie poradzi". - Tłumaczyłam, że przyjdzie córka z pracy i mi pomoże - mówiła reporterce "Interwencji" pani Halina. Jej córka, Monika, babcia dzieci opisywała, że nie mogła zareagować, bo pracowała. - To był szok, to było coś dziwnego. Tu nikt nie spożywa alkoholu, nikt nie ma problemu z narkotykami - przekonywała.
Z kolei ojciec Oskara i Leny oznajmił, że był za daleko od domu i nie zdążyłby dojechać na czas. Z reportażu wynika, że mężczyzna pracuje na budowach w różnych częściach Polski. Twierdził, że w dniu zatrzymania Magdaleny dostał od policji dwie godziny na powrót do dzieci.
Policja opisuje powody decyzji o odebraniu dzieci
Do reportażu stołeczna policja odniosła się w oświadczeniu opublikowanym na X. Podkreślono w nim, że funkcjonariusze działali "na podstawie i w obrębie obowiązującego prawa, a dobro dzieci stanowiło wartość nadrzędną naszych decyzji".
"Podstawą interwencji Policji był wydany w stosunku do matki dzieci przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe nakaz doprowadzenia w celu odbycia kary pozbawienia wolności. Zatrzymanie matki dzieci było konieczne, prawnie uzasadnione i zrealizowane zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie przepisami. Ze względu na małe dzieci czynności prowadzono w sposób mający maksymalnie ograniczyć jakiekolwiek negatywne skutki" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Komendę Stołeczną Policji w serwisie X.
Policja opisuje, że na miejscu interwencji funkcjonariusze zastali matkę z dwójką małych dzieci, ich prababcię oraz dwie osoby dorosłe z niepełnosprawnościami, które wymagały opieki ze strony prababci. "Tak wynikało z informacji przekazanych policjantkom przez domowników" - przekonuje KSP.
Dalej podano, że ojciec dzieci nie zamieszkiwał wspólnie z ich matką i jest on osobą poszukiwaną oraz ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. "Matka dzieci nie chciała przekazać informacji o miejscu jego pobytu" - opisuje policja.
"Prababcia poinformowała interweniujące policjantki, że matka dzieci nie przykłada wagi do okresowych badań kontrolnych maluchów, trzyletnia dziewczynka nie mówi, a mama dziecka nie starała się diagnozować przyczyn takiego stanu i konsultować ich z lekarzami. Te informacje wskazywały, że opieka nad dziećmi ze strony matki mogła być pełniona w sposób niewłaściwy, a prababcia nie miała możliwości jej polepszenia ze względu na pozostające pod jej pieczą dwie dorosłe niepełnosprawne kobiety" - relacjonuje przebieg interwencji KSP.
W oświadczeniu wyjaśniono, że policjantki zwróciły również uwagę na zachowanie trzyletniej dziewczynki, która "po wejściu funkcjonariuszek do mieszkania wtuliła się w jedną z nich, nie chciała pozwolić na rozdzielenie i nie wykazywała zainteresowania osobą mamy".
Pracownicy socjalni przekazali dzieci rodzinie zastępczej
Opisane okoliczności przemawiały według policji za tym, aby powiadomić o sytuacji dzieci Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie. Na miejsce przybyli pracownicy tej instytucji. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga podaje, że "dzieci zostały umieszczone w doświadczonej rodzinie zastępczej, gdzie otrzymały prawidłową opiekę".
W imieniu WCPR głos zabrała rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth.
"Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie nie podejmuje decyzji odnośnie zabezpieczenia dzieci poza rodziną. Takie kompetencje ma sąd, policja, ewentualnie pracownik socjalny. W tym przypadku decyzję o zabezpieczeniu dzieci poza rodziną podjęła policja, która nie zdecydowała się na powierzenie opieki nad dziećmi innym osobom bliskim" - przekazała pisemnie redakcji "Interwencji".
Z kolei w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" rzeczniczka urzędu miasta poinformowała, że ojciec miał szansę, aby zająć się dziećmi. - Policja wyraziła zgodę na to, aby ojciec odebrał dzieci kolejnego dnia. Niestety ojciec nie zgłosił się, aby odebrać dzieci z pieczy zastępczej - podkreśliła Beuth.
Podobną informację przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Karolina Staros. "Ojciec dzieci - poszukiwany przez policję - odmówił przyjazdu do domu" - zaznaczyła w sobotnim komunikacie.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Osadzona wzięła udział w pogrzebie syna
Pogrzeb Oskara odbył się 9 czerwca. Jego matka wzięła udział w uroczystości żałobnej dzięki przepustce z zakładu karnego. Z reportażu Polsatu wynika, że przez cały czas miała skute ręce i nogi, była ubrana w zielony strój więzienny.
Służba więzienna odniosła się do tej sprawy i zastosowanych środków bezpieczeństwa.
"Osadzona została niedawno przyjęta do jednostki penitencjarnej. W trakcie jej pobytu uzyskano informacje skutkujące negatywną prognozą kryminologiczno-społeczną. Dodatkowo z informacji przekazanych przez funkcjonariuszy policji wynikało, że w trakcie uroczystości pogrzebowych może pojawić się osoba bliska osadzonej - konkubent - poszukiwana przez policję, i że podczas uroczystości policja dokona jego zatrzymania. Kierując się koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa zarówno funkcjonariuszom, jak i osobom postronnym, podjęto decyzję o konwojowaniu osadzonej w odzieży skarbowej. Działanie to miało charakter profilaktyczny i było zgodne z procedurami dotyczącymi bezpieczeństwa konwoju" - czytamy w oświadczeniu służby więziennej.
Funkcjonariusze zaznaczają, że decyzja o konwojowaniu osadzonej została poprzedzona analizą ryzyka, miała charakter ochronny i zapobiegawczy, została podjęta w celu zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom uroczystości.
Matka została skazana za oszustwa
Służba więzienna sprostowała także informacje podawane przez bliskich Magdaleny W., odnoszące się do powodu jej skazania.
"Osadzona Magdalena W. została skazana prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo oszustwa z art. 286 kodeksu karnego. Doniesienia medialne i wypowiedzi sugerujące, że przyczyną jej osadzenia były 'niezapłacone mandaty', są niezgodne z prawdą i wprowadzają opinię publiczną w błąd" - podano w oświadczeniu.
Śledztwo w sprawie śmierci niemowlęcia
W sprawie śmierci niemowlęcia toczy się prokuratorskie śledztwo. Dotyczy ono artykułu 155 kodeksu karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci. Dotychczas nikt nie usłyszał zarzutów.
"Mężczyzna opiekujący się chłopcem w rodzinie zastępczej był przeszkolony w zakresie ratownictwa medycznego. Kiedy zauważył, że dziecko nie daje oznak życia, podjął reanimację. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, jednak nie udało się uratować chłopca" - poinformowała w sobotę prokurator Karolina Staros, rzeczniczka Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe
W ramach postępowania przeprowadzona została sekcja zwłok. "Stwierdzono cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej. Na ciele dziecka nie ujawniono żadnych śladów obrażeń wskazujących, że do śmierci dziecka doszło w wyniku urazu. Nie ujawniono również treści pokarmowej w drogach oddechowych dziecka, co mogłoby wskazywać na zachłyśnięcie się. Aby móc pełniej wypowiedzieć się co do przyczyny zgonu, biegli przeprowadzają dalsze badania" - napisano w komunikacie, dodając, że prokuratura wspólnie z policją bada okoliczności zdarzenia.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Autorka/Autor: kk/b
Źródło: Polsat, polastnews.pl, tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: estherca/Shutterstock