- Powinniśmy brać udział w decyzjach, powinno się nas posłuchać w wielu sprawach, bo nasze doświadczenie i obserwacje są bezcenne. Samorządowcy mają wiedzę na bardzo wysokim poziomie. Mam kontakt prawie z każdą osobą, która choruje, wiem, jak ta choroba przebiega i gdyby tę współpracę poprawić, to myślę, żebyśmy to przechodzili lepiej - mówił w TVN24 o współpracy z rządem burmistrz Grodziska Mazowieckiego Grzegorz Benedykciński.
Burmistrz opowiadał o sytuacji w mieście, w którym sam zdecydował o wprowadzeniu lockdownu. - Dobra informacja jest warunkiem dobrych decyzji i powiedzmy sobie szczerze: gdybyśmy bardzo szczegółowo wiedzieli, ile przypadków jest w poszczególnych gminach, moglibyśmy te decyzje podejmować. I ja, podejmując decyzję o tym, że zamknęliśmy część instytucji bardzo dogłębnie prześledziłem sytuację w powiecie grodziskim - mówił Benedykciński.
W ubiegłym tygodniu burmistrz zdecydował się na wprowadzenie "lokalnego lockdownu" w Grodzisku Mazowieckim. Zawieszone są tam zajęcia dla młodzieży, zamknięte są centra kultury, świetlice, place zabaw, basen, hale sportowe i boiska, czyli te obiekty, gdzie odbywały się rożnego rodzaju zajęcia z dziećmi. Decyzja miała na celu powstrzymać wzrost zakażeń koronawirusem w gminie.
"To nam sprawy obywateli są niezwykle bliskie"
Jednak, jak ocenił na antenie TVN24, nie każda gmina ma tyle instytucji, w których gromadzą się mieszkańcy. Wówczas, według niego, wprowadzanie lockdownu nie ma sensu. Dodał też, że brakuje lepszej współpracy na linii samorządy - rząd. - To nam sprawy obywateli są niezwykle bliskie, jesteśmy członkami tej społeczności, to dla nas najważniejsza sprawą jest, czy oni będą chorowali, czy nie, bo to również generuje nam określone problemy. Jeżeli stopień zachorowań będzie bardzo duży, to gmina traci podatki - mówił burmistrz.
- Musimy wreszcie zacząć sobie lepiej ufać, musimy zacząć lepiej współpracować pomiędzy samorządami a rządem. Moglibyśmy razem dużo więcej zrobić, gdyby wykorzystano nasze zasoby. Przypominam: u nas wiele jednostek nie działa, a więc mam spore zasoby ludzkie, które mogłyby pomagać w pracy sanepidu, bo dzisiaj największym problemem jest obciążenie sanepidu. Ci ludzie w sanepidzie naprawdę nie są w stanie dokładnie określić nawet skali zachorowań. Często mają problem z organizacją - zaznaczył.
Jak dodał, zgłaszał do rządu gotowość do współpracy w tym zakresie, ale ostatecznie do porozumienia nie doszło.
Źródło: TVN24,tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24