Most został oddany do użytku w 1974 roku. - Pomiędzy wewnętrznymi dźwigarami konstrukcji nośnej przechodzą media z jednej strony Warszawy na drugą. Dla konserwacji tych mediów i obsługi konieczny był pomost, po którym konserwatorzy czy monterzy mogą się przemieszczać - wyjaśnił Grzesik.
Zarówno w 1975 roku, jak i 2015 zapalił się ten sam element konstrukcyjny.
Pożar sprzed 40 lat
Most zapalił się 40 lat temu, 23 września 1975 roku, zaledwie 14 miesięcy po oddaniu go do użytku. Wówczas pożar zaczął się od drewnianeja budki dozorcy, który pilnował robót na Cyplu Czerniakowskim. Pech chciał, że stała ona dokładnie pod mostem, a płomienie dosięgły pomostu pod mostem.
Jak wyjaśnił Grzesik, pomost wykonany był z desek o długości 9 metrów i szerokości 4 cm. Deski były zabezpieczone od wilgoci, ale wówczas nikt nie pomyślał o zabezpieczeniu ich od ognia.
Cug jak w kominie, gaszenie przez otwory
Ekspert wyjaśnił, że pomost pod mostem wyłożony jest deskami od dołu, po bokach są dźwigary, a od góry rama i jezdnia. Pomiędzy jezdnią a deskami wytworzyła się ogromna temperatura, która stopiła asfalt. Grzesik porównał efekt do cugu w kominie. Gaszenie było bardzo trudne, bo efektu nie dawało polewanie go wodą od dołu.
Wówczas w 1975 roku w płycie mostu wykonano otwory, przez które wprowadzono węże z wodą i pożar gaszono z poziomu jezdni. Jak wspominał Grzesik, ekspertyzę wykonano ciągu dwóch dni i natychmiast przystąpiono do naprawy.
Jana Grzesika dziwi, że w ciągu 40 lat nie wymieniono drewnianej konstrukcji na metalową.
Pożar mostu
Informacja o pożarze Mostu Łazienkowskiego pojawiła się w sobotę po południu. Ze wstępnych informacji wynika, że mogły zapalić się deski składowane pod mostem. Pożar przez całą noc gasiło 40 jednostek Straży Pożarnej i kilka innych jednostek pomocniczych. Obecnie przeprawa jest zamknięta do odwołania. Most wybudowany w latach 1971-74 jest częścią Trasy Łazienkowskiej.
pk