Drzewa będące pomnikiem przyrody powinny być objęte wzmożoną, prawnokarną ochroną. Tyle teoria. Jak pokazuje praktyka, twarde zapisy prawa nie są w stanie uchronić drzewa przed nieoczekiwaną wycinką. Tak się stało z leszczyną turecką, która do niedawna stała na skwerze za hotelem Victoria. Dziś już nie stoi. Chociaż miała status pomnika - przegrała z piłą. Czyją? Wciąż nie wiadomo.
Postępowanie w prokuraturze
Do zdarzenia doszło w ostatnią niedzielę sierpnia. Następnego dnia władze Warszawy zgłosiły sprawę na policję. Po ponad tygodniu zapytaliśmy o postępy śledztwa.
- Policjanci przeprowadzili oględziny, zabezpieczone zostały ślady na miejscu zdarzenia, zebrano materiał dowodowy, m.in. przesłuchano świadków w tej sprawie - informuje Robert Koniuszy ze śródmiejskiej policji. Po tym - jak dodał - akta zostały przesłane do Prokuratury Rejonowej Śródmieście-Północ i teraz ona nadzoruje postępowanie.
Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej potwierdza: "w dniu 6 września wszczęliśmy dochodzenie".
- Prowadzone jest w sprawie zniszczenia poprzez wycięcie leszczyny tureckiej będącej pomnikiem przyrody. Dochodzenie zostało wszczęte w związku z zawiadomieniami miasta stołecznego Warszawy, stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i po publikacjach medialnych wskazujących, że mogło dojść do popełnienia czynu zabronionego - wyjaśnia prokurator i dodaje - sprawa na razie jest świeża, będziemy podejmować czynności procesowe w celu wyjaśnienia, jak do tego doszło i kto za to odpowiada.
Na rozstrzygnięcie czekają władze Warszawy, które oprócz zgłoszenia wycinki, kilka dni później złożyły wniosek o uznanie ratusza za poszkodowanego w tej sprawie. - Chcemy wiedzieć, jaki jest wynik tego postępowania i mieć możliwość zaskarżyć je do sądu, gdyby policja ewentualnie odstąpiła od prowadzenia śledztwa - mówi nam Michał Olszewski, wiceprezydent miasta.
Podwójna kara
Sprawa z wycięciem chronionej leszczyny od początku nie jest klarowna. Dlaczego? Drzewo rosło na działce należącej do prywatnego właściciela (spółki Prestige House). Ten jednak w rozmowie z tvnwarszawa.pl zapewniał, że za wycinkę nie odpowiada: nie przeprowadzał jej, nie zlecał, dowiedział się o niej "od kolegi" i "już po fakcie".
Kto w takiej sytuacji odpowiada za wyrżnięcie pomnika przyrody? Właściciel nieruchomości, osoba zlecająca wycinkę czy też ta, która fizycznie jej dokonała? Bo - zgodnie z ustawą o ochronie przyrody - ktoś powinien ponieść karę, nawet podwójną. - W tym przypadku są dwie sankcje: administracyjna i karna. Obie nie wykluczają się wzajemnie - wyjaśnia nam Aneta Pacek-Łopalewska z serwisu Treesk, radca prawny specjalizująca się w prawie ochrony środowiska.
Grzywna lub areszt
Przyjrzyjmy się najpierw sankcji karnej. Tej, jak mówi ekspertka, "podlega ujawniony sprawca". To, kto nim jest, powinno zostać rozstrzygnięte w odpowiednim postępowaniu przez policję lub prokuraturę. Nie da się więc na dziś określić, czy w przypadku leszczyny przy Traugutta będzie to właściciel działki czy wycinający drwal. To powinni wyjaśnić śledczy.
Sam wyrok wydaje natomiast sąd. Kary mogą być różne, w zależności od "skali" popełnionego czynu.
Jak wskazuje Pacek-Łopalewska, ten kto naruszy zakaz niszczenia pomnika przyrody, najczęściej popełnia wykroczenie. I podlega karze grzywny (od 20 do 5 000 złotych) albo aresztu (od 5 do 30 dni). Ta druga zdarza się jednak bardzo rzadko. - Ja nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją - przyznaje nasza rozmówczyni.
Ale areszt to nie wszystko. Jeśli ktoś "niszczy", "poważnie uszkadza" albo "zmniejsza wartość przyrodniczą" obiektu, który jest chroniony, podlega karom zapisanym w kodeksie karnym (a konkretniej w artykule 187). "Podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności" - czytamy w kodeksie.
Postępowanie w ratuszu
Tyle o sankcji karnej. Przyjrzyjmy się teraz drugiej wspomnianej przez prawniczkę karze - administracyjnej. - Wymierza ją wójt, burmistrz albo prezydent miasta. Tu mowa o Warszawie, więc będzie to prezydent miasta. Kara jest nakładana w formie decyzji administracyjnej, przed wydaniem decyzji organ przeprowadza postępowanie wyjaśniające (dowodowe) - wyjaśnia Pacek-Łopalewska.
I dodaje, że jest to kara pieniężna, nakładana na posiadacza nieruchomości albo na inny podmiot, jeżeli działał bez jego zgody.
Czy władze stolicy przeprowadzą postępowanie w tej sprawie? - Oczywiście, że tak. Ale na razie nie wiemy, kto wyciął to drzewo. Dlatego złożyliśmy sprawę na policję - mówi nam Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza.
Jest opinia dendrologa
Sprawę rozwija wiceprezydent Olszewski. - Jeśli policja zakończy swoje postępowanie, my będziemy wszczynać nasze administracyjne. Karne zawsze ma pierwszeństwo. Na razie czekamy na rozpoznanie i nie prowadzimy swoich czynności, aby się nie powielać - wyjaśnia. I po raz kolejny nie kryje oburzenia całą sprawą. - W mojej karierze, od kiedy zajmuje się ochroną środowiska, nie zdarzyło się, aby ktoś wyciął pomnik przyrody. W historii miasta to drugi taki przypadek - stwierdza.
Przed wycinką leszczyny, była informacja, że drzewo jest chore. Aby to sprawdzić, Olszewski zlecił przeprowadzenie ekspertyzy dendrologa. - Odbyła się w czwartek [24 sierpnia - red.]. Zaraz w poniedziałek otrzymaliśmy wstępny raport, z którego wynikało, że to drzewo odżyło, było w lepszym stanie. Tylko co z tego, skoro w niedzielę [dzień przed otrzymaniem raportu - red.] drzewo zostało już wyrżnięte - podsumowuje Olszewski.
Wycinka przy Traugutta
CZYTAJ TAKŻE O NIEDAWNEJ WYCINCE PRZED CENTRUM SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ:
Wycięte drzewa
kw/b