O pani Bronisławie i jej synu Sebastianie, którzy od dwóch lat mieszkają w przyczepie na Ursynowie napisaliśmy na tvnwarszawa.pl w czwartek. Ich dramatyczną sytuację życiową nagłośnił wcześniej na portalu społecznościowym mieszkaniec Wilanowa Piotr Wójcik. Odzew przerósł jego oczekiwania.
- To, co się stało jest niesamowite. Miało być ogłoszenie dla najbliższych znajomych, a w 20 godzin post został udostępniony przez prawie 10 000 osób, dostał prawie 3000 polubień, a przeczytało go dziesiątki tysięcy osób. Dziękuję wam, tę rodzinę odwiedziła masa osób z dobrym sercem, przychodzili z ciepłymi ubraniami, jedzeniem, dobrym słowem - opowiada mężczyzna.
"Skołowani, ale szczęśliwi"
Cieszy go, że potrzebującym udało się szybko i skutecznie pomóc. - Są szczęśliwi, zadowoleni, trochę zdezorientowani i skołowani sytuacją i takim dużym zainteresowaniem. Ale patrzą na to wszystko z wielką nadzieją, że teraz los się odmieni - opisuje Piotr Wójcik.
Pani Bronisława i Sebastian spędzili noc w hostelu. Mogli się wreszcie wykąpać w cywilizowanych warunkach. Spali w ciepłych i wygodnych łóżkach.
-W hostelu było super, mieliśmy fajną noc. Jesteśmy szczęśliwi, dziękujemy. Jestem w szoku, że ten apel przyniósł taki efekt. Przerósł mnie i Piotrka, który to wszystko zorganizował. A jeszcze bardziej mamę - mówi nam Sebastian i podkreśla, że jest wdzięczny za wszelkie formy pomocy.
Mądrze pomagać
Teraz "akcję" przejmują specjaliści. - Pan Piotr dostrzegł dramat tych ludzi, pomógł doraźnie, wykazał się sercem i wrażliwością, za co bardzo dziękujemy - mówi Norbert Palimąka z fundacji ESPA, która zaoferowała pomoc.
- Ważne, żeby w całej euforii niesienia pomocy robić to mądrze. Tu została zaspokojona podstawowa potrzeba, Ci ludzie nie spędzili nocy na mrozie - tłumaczy Palimąka.- My podejmiemy teraz próbę kompleksowego zajęcia się tymi ludźmi i trwałego wyprowadzenia ich z bezdomności. Musimy teraz zdiagnozować, jakiego rodzaju pomocy potrzebują. Zajęcie się nimi to nasz obowiązek i duża odpowiedzialność - precyzuje. - Potrzebujemy teraz trochę czasu, żeby podjąć decyzję, co robimy dalej - tłumaczy.
Co na to zarząd dzielnicy?
Z mediów o sprawie dowiedzieli się dzielnicowi radni. - To przerażające, że w dzisiejszych czasach, w samym środku Warszawy są takie tragedie. Tragiczne jest również to, że przez tak wiele lat nikt nie pomógł potrzebującym. Nikt nie powinien mieszkać i żyć w takich warunkach. Obowiązkiem radnych jest dbanie o każdego potrzebującego mieszkańca - komentuje Patryk Górski, radny Mokotowa (PiS).
Zapowiedział interpelację do zarządu dzielnicy w sprawie pomocy rodzinie. Przyznaje, że pomoc społeczna lub lokal zastępczy to półśrodki, ale "od czegoś trzeba zacząć". - Cieszę się, że jest tyle osób dobrej woli i jak tylko dowiedzieli się o tej sytuacji to wyciągnęli pomocną dłoń. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się pomóc - podsumowuje.
My również dziękujemy naszym czytelnikom za okazane serce i listy w tej sprawie. Zgodnie z wolą Sebastiana i jego mamy, wszystkich, którzy chcą pomóc, prosimy o kontakt z fundacją ESPA.
Pani Bronisława z synem Sebastianem są bezdomni od dwóch lat:
Bez domu od dwóch lat
Katarzyna Śmierciak, k.smierciak@tvn.pl