Wędkarze, którzy nie zabijają ryb. "Łowimy dla sportu, nie dla mięsa"

Największa w Polsce strefa NO KILL
Źródło: Artur Węgrzynowicz/ tvnwarszawa.pl// Koło PZW nr 62 "Potok"
W dorzeczu Wisły, na rzece Rządza powstała pierwsza na Mazowszu i największa w kraju strefa "no kill". Wszystkie ryby łososiowate złapane na tym odcinku trzeba wypuścić do wody.

Wniosek o utworzenie strefy złożyli członkowie koła wędkarskiego nr 62 "Potok", którzy opiekują się rzeką. - Propagujemy wędkarstwo "złap i wypuść" - zastrzega w rozmowie z tvnwarszawa.pl Dariusz Klejnos, skarbnik koła.

Ochrona dotyczy odcinka górskiego - od źródeł Rządzy aż do mostu na trasie Mińsk Mazowiecki - Tłuszcz. Nakaz bezwzględnego wypuszczenia pstrąga potokowego i lipienia zaczyna obowiązywać od 1 stycznia 2015 roku, na odcinku około 30 km.

Koło PZW nr 62 "Potok" opiekuje się rzeką

Za złamanie zakazu mandat

- Pomysł zrodził się w naszych głowach już kilka lat temu. Rzeka jest niewielka, łatwa do przełowienia, poddana silnej presji wędkarskiej, bo w bliskim sąsiedztwie Warszawy - tłumaczy Łukasz Strzałkowski, ichtiolog, przedstawiciel Okręgu Mazowieckiego Polskiego Związku Wędkarskiego.

- Przy tak dużej presji rybackiej, a stosunkowo niedużej powierzchni wód w tym kraju, takie odcinki to jedyna szansa, że nasze dzieci będą miały okazję łowić te ryby. Miejmy nadzieję, że będzie to pierwszy promyk i zaowocuje powstaniem następnych takich łowisk na Mazowszu i w kolejnych w całym kraju - dodaje.

Co będzie groziło tym, którzy zignorują zakaz? - Wędkarz kupujący zezwolenie na rok 2015 ma w nim jasno zapisany nowy przepis. Za zabranie ryb będą groziły mandaty - zaznacza Strzałkowski.

Metoda "C&R" przywędrowała do Polski z Holandii

Przyjemność w łowieniu, nie zabijaniu

Zwolennicy takiego rodzaju wędkowania przekonują, że cała przyjemność polega na skutecznym skuszeniu i złowieniu ryby, a nie na jej zabiciu.

- Metoda "catch & release" przywędrowała do Polski z Holandii. Ponad 20 lat temu holenderscy wędkarze zaczęli wypuszczać wszystkie złowione ryby. To propagowanie wypuszczania wszystkich ryb po złowieniu i dbania o to, by uczyć innych, jak to robić - wyjaśnia Mateusz Kalkowski, wędkarz.

O przykładzie etycznego wędkarstwa pisaliśmy na tvnwarszawa.pl w sierpniu. Kalkowski pochwalił się wtedy złowieniem suma -giganta mierzącego 2 metry i ważącego 90 kg. Ok. 50-letnią rybę wędkarz wypuścił do wody. - Łowimy sportowo, dbamy o to, żeby ryby w dobrej kondycji wracały do wody – uzasadniał.

Opowieść o wielkim sumie

Sprzęt i przygotowanie

Metoda ochrony ma też krytyków. Przekonują oni, że łapanie i wypuszczanie ryb wiąże się dla nich ze zbyt dużym stresem i niepotrzebnym męczeniem. Zwolennicy "złap i wypuść" odpowiadają, że dzięki odpowiedniemu przygotowaniu i sprzętowi w prosty sposób można tego uniknąć.

- Potrzebujemy gumowanych podbieraków i haków bezzadziorowych. Ryby musimy wypuszczać szybko i sprawnie - podkreśla Kalkowski.

Sceptycy twierdzą także, że nie wszystkie ryby warto chronić. - Należy chronić te, których jest bardzo mało, natomiast te, których jest dużo i nie obowiązują ich okresy ochronne, z czystym sumieniem można zabierać do domu – twierdzi w rozmowie z tvnwarszawa.pl jeden z nich.

I dodaje, że zabijanie i jedzenie ryb jest zgodne z prawami natury.

A co Wy uważacie na temat metody "złap i wypuść"? Piszcie w komentarzach na naszym forum.

Na Mazowszu powstała największa w Polsce strefa NO KILL

Katarzyna Śmierciak k.smierciak@tvn.pl

Czytaj także: