Policjanci zatrzymali mężczyznę, który zapakował cudze auto stojące na parkingu, wywiózł, rozebrał, a części sprzedał na złomie. Jak przyznał policjantom, uznał, że starą hondą nikt się nie interesuje. Teraz odpowie za kradzież.
Policjanci z grupy Skorpion, którzy specjalizują się w zwalczaniu przestępczości samochodowej, ustalali mężczyznę, który ich zdaniem stał za sprawą kradzieży hondy wartej siedem tysięcy złotych. Właściciel zaginionego auta powiadomił o przestępstwie policję na początku czerwca.
- Analizując okoliczności zdarzenia operacyjni ustalili, że była to typowa kradzież metodą "na lawetę". Stojąca na parkingu niestrzeżonym honda została wciągnięta na lawetę, przykryta plandeką i wywieziona. Pracując dalej nad tą sprawą kryminalni wytypowali mężczyznę, który tego dnia kierował tym pojazdem. 47-latek w przeszłości był już karany - opisuje Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI.
"Był pewien, że nikt się nią nie interesuje"
We wtorek "Skorpioni" zatrzymali mężczyznę. - Wyjaśnił, że przez kilka dni obserwował zaparkowaną hondę. Gdy był pewien, że nikt się nią nie interesuje przyjechał po nią wypożyczoną lawetą. Operacyjni ustalili również, że mężczyzna po kradzieży przewiózł samochód na plac przy Myśliborskiej, gdzie go rozebrał i w elementach załadował na busa. Następnie wywiózł części na złom i tam je sprzedał - przekazuje dalej policjantka.
47-latkowi przedstawiono zarzut kradzieży z włamaniem, do której się przyznał. Za to przestępstwo mężczyźnie może grozić kara do 10 lat więzienia.
Nadzór nad czynnościami wykonywanymi w tej sprawie sprawuje Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Północ.
Czytaj też >>> Aktywiści blokowali ważną arterię. Kierowcom puszczały nerwy
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP VI / Białołęka, Praga Północ, Targówek