- W mieszkaniu tak dudni, że dzieci siedzą z uszami zatkanymi rękami i mówią, że bolą ich głowy. Futryny i okna drżą od basów, ze sceny skandowane są przekleństwa, co oczywiście w domu słychać - tak imprezę hiphopową na terenach przy stadionie Legii opisuje jeden z mieszkańców. Na festiwal zgodę wydał ratusz, ale urzędnicy twierdzą, że organizator musi liczyć się z konsekwencjami.
Scena pod chmurką, między stadionem Legii a Wisłostradą, nieopodal Łazienek Królewskich. W weekend odbyła się tu duża impreza hiphopowa, druga edycja Clout Festival.
"Tym razem lecimy cały weekend! 8-9 lipca 2023, w ulepszonej formule i nowej lokalizacji, w samym centrum Warszawy, przy ulicy Łazienkowskiej, na terenie otaczającym Stadion Miejski, wystąpi kilkunastu wpływowych, międzynarodowych artystów!" - zapowiadali organizatorzy. Słowa dotrzymali i "polecieli" bardzo szeroko.
- W imprezie wzięło udział jeszcze kilkuset mieszkańców bloków pobliskiego osiedla - twierdzą sąsiedzi stadionu Legii, którzy już w czwartek, kiedy odbywały się próby, o ogromnym hałasie powiadamiali: policję, straż miejską oraz urząd miasta. Ich zdaniem, tak uciążliwej imprezy w tym miejscu nigdy nie było. Również spółdzielnia szykuje zawiadomienie w tej sprawie.
Mieszkańcy oburzeni. "Futryny i okna drżą od basów"
- Głośność tego wydarzenia przekracza wszelkie dopuszczalne normy i granice. W mieszkaniu tak dudni, że dzieci siedzą z uszami zatkanymi rękami i mówią, że bolą ich głowy. Futryny i okna drżą od basów, ze sceny skandowane są przekleństwa, co oczywiście w domu słychać - powiedział nam w piątek jeden z mieszkańców pobliskiego osiedla.
- W sobotę jeszcze o godzinie drugiej w nocy słyszałem wykrzykiwane do mikrofony wulgarne słowa. Skandaliczne jest zorganizowanie takiej imprezy w miejscu totalnie nieodpowiednim, przy osiedlu mieszkaniowym, przy terenach zielonych, gdzie żyje dużo ptaków i zwierząt, oraz przy parku Łazienki Królewskie, który jest przecież muzeum - dodał.
Zaznaczył, że na osiedlu mieszka "od zawsze". - Nigdy, absolutnie nigdy, nie było tutaj tak głośnej imprezy wydarzenia. A przecież są organizowane koncerty, różne inne eventy, oczywiście są też mecze. I nam to nie przeszkadza, przyzwyczailiśmy się, bo te imprezy nie przekraczają norm społecznych - zaznaczył.
Inny mieszkaniec wysłał nam filmy pokazujące drżące futryny czy włączający się co chwilę alarm w samochodzie.
"Jak można tak ludziom dokuczać". Interwencja spółdzielni
Przedstawiciele Spółdzielni Mieszkaniowej "Szwoleżerów" przyznają, że mieszkańcy w sprawie ogromnego hałasu interweniowali od czwartku, kiedy rozpoczęły się próby. Zgłoszeń było bardzo dużo.
- Zaczęło się w czwartek, od godzin wczesnopopołudniowych, kiedy odbyły się pierwsze próby dźwięku. Już wtedy próbowaliśmy interweniować w mieście, dowiadywać się, co się dzieje, co to za wydarzenie. Byliśmy zbywani, kiedy dzwoniliśmy na numer alarmowy 112, słyszeliśmy: przecież jest zgoda na festiwal, to impreza zamknięta, na którą policja nie ma wstępu. Jednego z wezwań służby nie chciały przyjąć. Kilka razy dzwoniłem na numer 19 115 - opisywał Szymon Seliga z SM "Szwoleżerów".
Z jaki efektem? - Początkowo słyszałem, że jest wydana zgoda, że służby nic nie mogą zrobić. Dopiero gdy podniosłem, że zgoda nie zwalnia z przestrzegania pewnych norm współżycia społecznego i hałasu, urzędnicy zaczęli przyglądać się sprawie - odpowiedział spółdzielca.
Zaznaczył, że "poziom hałasu był taki, że w piątek wieczorem przy zamkniętych oknach i drzwiach, było takie dudnienie, że dzieci nie mogły zasnąć". - Dwuletnia córka co chwilę się budziła i płakała - opisywał.
Telefony w sprawie imprezy otrzymywała również Maria Żabicka, członkini zarządu spółdzielni. - Dzwoniono i przychodzono do biura spółdzielni mieszkaniowej. Przychodziły osoby, które mieszkają na tym osiedlu od ponad 50 lat, mocno zaawansowane wiekowo. To był widok traumatyczny. Jedna z mieszkanek pofatygowała się i podeszła bliżej imprezy. Wróciła ogromnie zbulwersowana, powiedziała: "jak można tak ludziom dokuczać, budynek draga, nawet ziemia się trzęsie" - zrelacjonowała.
Straż miejska: mieliśmy zgłoszenia. Komentarz ratusza
Jerzy Jabraszko z referatu prasowego straży miejskiej przyznaje, że w sprawie hałasu w okolicy funkcjonariusze otrzymali cztery zgłoszenia. Patrol został wysłany na miejsce, jednak był bezradny. - Organizator pokazał funkcjonariuszom pozwolenie, strażnicy nie mogli nic zrobić - przyznał.
O sprawę zapytaliśmy również Jakuba Leduchowskiego z biura prasowego urzędu miasta.
- Miejskie Centrum Kontaktu i straż miejska otrzymały w nocy z piątku na sobotę zgłoszenia o hałasie dotyczące tej imprezy masowej (...) W zezwoleniu na organizację imprezy zawarliśmy wzmiankę o konieczności przestrzegania norm hałasu oraz o zachowaniu zgodnym z prawem - odpowiedział nam jeszcze w sobotę Leduchowski.
- Jeżeli zostanie złożone zawiadomienie w tej sprawie, to organizator, mimo posiadania zezwolenia na organizację imprezy masowej, ponosi odpowiedzialność za zakłócanie ciszy. Jesteśmy po rozmowie z kierownikiem bezpieczeństwa, pouczyliśmy o konieczności obniżenia głośności. Interweniowała także policja - dodał urzędnik.
- Jak najbardziej złożymy takie zawiadomienie - stwierdził Szymon Seliga.
- To jest coś, co zaskoczyło wszystkich. Mieszkańcy całego osiedla cierpieli, a dwa najbliższe bloki szczególnie. To teren miasta, tutaj mogą oczywiście się odbywać koncerty, ale takie imprezy jak ta weekendowa powinny się odbywać za miastem, na lotniskach - dodała Maria Żabicka. - Tu żyją kaczki, wiewiórki, pawie, trzeba pomyśleć, na co i gdzie się pozwala. Musimy zaprotestować, żeby nigdy więcej takiej imprezy nam tutaj nie urządzono - podsumowała.
O komentarz poprosiliśmy organizatora imprezy. Do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytania.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl