Dusił mężczyznę na przystanku. Prokuratura wznawia śledztwo

Do zdarzenia doszło na stacji Metro Wilanowska
Do zdarzenia doszło na stacji Metro Wilanowska
Źródło: Krystyna, Kontakt 24
- Ochroniarz dusił mężczyznę, który zasnął na przystanku autobusowym. Uderzał go pałką, użył gazu. Do interweniującej Ukrainki rzucił: "wracaj do siebie, ukraińska ku***" – opisywała kobieta, która nagrała incydent na przystanku przy stacji metra Wilanowska. Sprawą zajmowała się prokuratura, ale ją umorzyła. Kiedy spytaliśmy dlaczego, zdecydowała, że znów się jej przyjrzy.

Do incydentu doszło w czerwcu 2020 roku na pętli przy stacji Metro Wilanowska. Na nagraniu, które otrzymaliśmy na Kontakt 24, widać mężczyznę w żółtej kamizelce z napisem "ochrona", który przyciska kolanem do ławki innego mężczyznę i zakłada mu kajdanki. - Facet, bo się kur** duszę – mówi obezwładniony do ochroniarza, który wciska mu głowę pomiędzy oparcie a siedzisko ławki.

Prokuratura sprawdzała, czy doszło do naruszenia nietykalności mężczyzny z przystanku. Jednak - jak przekazała nam rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz - w sprawie nikt nie usłyszał zarzutów. Śledztwo zostało umorzone.

Poprosiliśmy Prokuraturę Rejonową na Mokotowie o uzasadnienie tej decyzji. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że postępowanie zostało wszczęte na nowo.

"Wracaj do siebie"

Jak przekazała nam autorka nagrania, mężczyzna z ławki nie zakłócał spokoju na przystanku, nie był agresywny i nikogo nie zaczepiał. Natomiast ochroniarz miał podejść do niego i zacząć okładać go pałką. Jej zdaniem – bez wyraźnego powodu, ponieważ atakowany nie był w stanie stawiać oporu. Użył również gazu pieprzowego. W trakcie interwencji miał też zwyzywać kobietę z Ukrainy, która próbowała bronić mężczyzny z ławki. Jak opisywała nasza rozmówczyni, agresor powiedział do niej: "wracaj do siebie, wracaj do siebie ukraińska kur**".

Ochroniarz był pracownikiem agencji Seltik, która na zlecenie Zarząd Transportu Miejskiego patroluje węzły przesiadkowe. Firma wydała oświadczenie. Podkreślono w nim, że ochroniarz "podjął interwencję z uwagi na naruszenie przez mężczyznę zasad przebywania na przystanku autobusowym. Mężczyzna ten był pijany i nie reagował na polecenia pracownika ochrony do przestrzegania zasad korzystania z przystanków autobusowych". Dalej wskazano, że "w czasie interwencji osoba, wobec której została ona podjęta była agresywna i pracownik ochrony użył - zgodnie z prawem i posiadanymi uprawnieniami - środków przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających, gazu, pałki oraz kajdanek służbowych". Zdementowano relację, według której ochroniarz używał wulgarnych wyrażeń wobec osób postronnych.

Jak teraz przekazał nam przedstawiciel firmy Jacek Pienicki, ochroniarz wciąż jest zawieszony. Dodał, że spółka otrzymała ostatnio informację o umorzeniu śledztwa, jednak nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie ewentualnego przywrócenia mężczyzny do pracy.

Pienicki zaznaczył równocześnie, że nie wiedział, iż postępowanie w prokuraturze znów jest w toku.

Czytaj także: