We wtorek w Warszawie odbyła się debata poświęcona przeciwdziałaniu mowie nienawiści. W dyskusji wziął udział m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Jak zauważył, zjawisko hejtu jest rzadko ścigane prawnie, a przed sąd trafia zaledwie 10 procent takich spraw.
Debatę "Jak przeciwdziałać mowie nienawiści i polaryzacji społeczeństwa?" wspólnie zorganizowali: European Forum for Urban Security, miasto stołeczne Warszawa oraz Unia Metropolii Polskich. Oprócz prezydenta Trzaskowskiego spotkaniu udział wzięli także: prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, wiceburmistrz Mannheim Christian Specht, szef reprezentacji Budapesztu w UE i b. europoseł Benedek Javor, europoseł PO Jan Olbrycht oraz kierownik Wydziału Informacji i Komunikacji Społecznej Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce Bartłomiej Balcerzyk.
Ofiarami mowy nienawiści ponad 30 proc. młodych osób
- Kiedy mówimy o polaryzacji, mowie nienawiści, musimy zacząć od tego, co dzieje się w kontekście geopolitycznym w tej chwili. Na nieszczęście, sytuacja na wschodniej Ukrainie staje się coraz bardziej poważna. Słyszeliśmy to, co powiedział pan prezydent Putin, który w rzeczywistości chce wprowadzić coraz większą destabilizację w regionie - zaczął swoje wystąpienie Trzaskowski.
Jak dodał, w sieci pojawia się wiele dezinformacji na ten temat. - Jeżeli obserwujemy sytuację w Polsce, dokładnie te same strony internetowe, które w poprzednich miesiącach rozpowszechniały informacje dotyczące ruchów antyszczepionkowych, dziś atakują Ukrainę - wskazał. Jak ocenił, zmiana ta stanowi "przyczynek do myślenia".
Powołując się na oficjalne dane, Trzaskowski wskazał, że ofiarami mowy nienawiści w sieci padło ok. 32-35 proc. młodych ludzi. Podkreślił, że zjawisko to jednak rzadko jest ścigane prawnie. - W Polsce jedna na 10 spraw trafia przed sąd, dlatego musimy podjąć jakieś działania – powiedział.
- Zdecydowanie widzimy ogromną potrzebę pracy nad zapobieganiem przestępstwom związanym z mową nienawiści, nie tylko z powodu tego, co wydarzyło się trzy lata temu w Gdańsku – wtórowała mu prezydent tego miasta Aleksandra Dulkiewicz.
Mowę nienawiści trzeba ścigać z poziomu UE
Dulkiewicz podkreśliła, że w jej mieście organizowane są m.in. lekcje wychowania obywatelskiego oraz kampanie na rzecz równości. - Przed kampanią prowadziliśmy badania ankietowe i coś, co rzeczywiście otworzyło mi oczy to to, że prawie 70 proc. ludzi przyznaje, że mowa nienawiści to sposób wyrażania opinii. To pokazuje, że mamy jeszcze dużo rzeczy do zrobienia - powiedziała.
Zdaniem Benedeka Javora mowa nienawiści wynika z tego, że "nie rozumiemy i nie znamy się nawzajem". - Nie wiemy, co myśli nasz rozmówca i wtedy bardzo łatwo się okopywać w swoich pozycjach. Takie sytuacje wymagają od nas ciągłego prowadzenia dialogu - mówił. Wiceburmistrz Mannheim podkreślał natomiast, jak ważna w tym zakresie jest współpraca między miastami, a także fundusze z Unii Europejskiej. - W szczególności dla miast, które nie mogą być w pełni wspierane przez krajowe rządu – dodał.
- Trzeba jasno powiedzieć, że kiedy odnosimy do mowy nienawiści, odnosimy się do przestępstwa – podkreślił europoseł Jan Olbrycht. Jak dodał, Komisja Europejska chce ścigać je na terenie wszystkich krajów członkowskich. - Musimy wywierać presję z poziomu UE na rządy, aby te podjęły wszelkiego rodzaju działania celem zapobiegania tego rodzaju przestępstwom - podkreślił.
O tym, że zjawisko mowy nienawiści jest "ponadgraniczne" i szybko rozpowszechnia się na terenie całej UE, mówił z kolei Bartłomiej Balcerzyk. On również podkreślał, że "odpowiedź na tego rodzaju przestępstwo musi odbywać się na arenie Unii Europejskiej". Dodał jednak, że nie powinna ona działać samodzielnie. - Potrzebne są kraje członkowskie. I o tym musimy pamiętać – ocenił.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: UM Warszawa