Ucieka z Warszawy. Opowiada, co ją tu spotkało

Rajel o życiu w Warszawie
Źródło: TVN24

Rajel - Polka i Mulatka - ma dość "nieprzyjemnych sytuacji" i "przykrości", których przez swój kolor skóry doświadcza w Warszawie. Po dwóch tygodniach mieszkania w stolicy zdecydowała się wrócić do rodzinnego Krakowa.

Rajel we "Wstajesz i wiesz" TVN24 opowiedziała o tym, z czym spotyka się niemal codziennie, nie tylko na ulicach miasta. Do niedawna mieszkała w Krakowie, ale dwa tygodnie temu przeprowadziła się do Warszawy. Przedwczoraj - jak powiedziała - podjęła decyzję o powrocie do rodzinnego miasta.

- Miałam na pewno zły dzień, ktoś znowu coś powiedział. Stwierdziłam po prostu, że może lepiej, żebym wróciła do Krakowa, albo w ogóle uciekła do Bułgarii, albo gdzieś na inny koniec świata - powiedziała.

W stolicy - jak stwierdziła - "czuła się kompletnie obco" i nie miała znajomych.

"Nazwała mnie ciapatą"

Stwierdziła, że Polska jest dla niej "domem ojczystym, w którym czuje się niechciana". - W Warszawie spotkało mnie kilka niemiłych sytuacji - przyznała.

Opowiedziała jak w tramwaju została popchnięta przez kobietę i "prawie się wywróciła". - Nazwała mnie "ciapatą" - dodała. Inny przykład? Przy Rondzie Wiatraczna chciała kupić kiełbasę na targowisku. Podeszła do okienka i zamówiła. Ekspedientka zapytała, będzie jadła na miejscu. Rajel zauważyła, że obok stała osoba, która jadła kiełbasę, więc przytaknęła. - Pani odpowiedziała, że na miejscu nie ma. Podziękowałam pani i odeszłam od tego okienka - wspominała.

Innym razem, kiedy wracała nocą ulicami Warszawy, spotkała "kiboli czy dresów". - Usłyszałam jakieś teksty pod tytułem: "wypier****j do swojego kraju" - powiedziała.

Rajel powiedziała, że zwykle jest na tyle zaskoczona, że nie reaguje na zaczepki. - Często jest tak, że mam miły, dobry dzień, a ktoś mi po prostu mówi, że to nie jest moje miejsce i ja powinnam sobie stąd iść - wyjaśniła.

"Dochodzenie i śledztwo" w miejskiej bibliotece

Mówiła także o wizycie w bibliotece na Pradze, gdzie bibliotekarka "przeprowadziła z nią bardzo szczegółowe dochodzenie i śledztwo". - Dopadła mnie między regałami i zaczęła wypytywać o moje pochodzenie, czy jestem Polką. Powiedziałam, że jestem Polką, że posiadam polski dowód osobisty, polski paszport. Ona jakby z lekkim niedowierzaniem później zapytała mnie, czy mam meldunek w Warszawie (...) i czy mam umowę o pracę - powiedziała.

Ostatecznie Rajel zrezygnowała z wypożyczenia książki.

Po tym jak opowiedziała o incydencie w radiu TOK FM, zareagowała pełnomocniczka warszawskiego ratusza do spraw równego traktowania Karolina Malczyk-Rokicińska. Urzędniczka zapowiedziała interwencję w bibliotece. - Nie jestem w stanie przekonać wszystkich, ale mogę zmienić sposób, w jakich traktuje się ludzi w bibliotece, która podlega samorządowi - tłumaczyła w rozmowie z radiem.

"Jako kobieta i tak jestem w lepszej sytuacji"

Rajel w TVN24 stwierdziła także, że jako kobieta i tak jest "w lepszej sytuacji", niż czarnoskórzy mężczyźni.

- Nigdy nie dostałam z "bejsbola" na przykład, albo nikt nie wylał mi jeszcze kwasu na twarz, jak na przykład mojemu tacie. Nikt tak naprawdę dotkliwie mnie nie pobił, zdarzały się splunięcia, albo szarpnięcia, ale nie zdarzyło się, żebym została pobita.

Rajel, pytana o atak na swojego ojca, wykładowcę akademickiego, powiedziała, że doszło do niego w latach 90. w Krakowie, kiedy ona była małym dzieckiem - Ktoś zapukał do drzwi. Mój ojciec otworzył i po prostu ktoś wylał kwas na jego twarz - powiedziała. - Na szczęście nie ma żadnych blizn, ale nie widział przez jakieś pół roku i ma plamy na jednym oku, które zostały.

Oświadczenie biblioteki

Po publikacji naszego artykułu otrzymaliśmy oświadczenie biblioteki. Dyrektor placówki czuje się niesłusznie oskarżona o bardzo poważne uchybienie.

"Zarzut rasizmu dla kogoś z powodu podania warunków zapisania się do biblioteki, pokazuje do jakiego stopnia część obecnego pokolenia straciła zdolność normalnego myślenia" - czytamy w oświadczeniu.

Dyrektor podkreśla, że "Pracownicy z życzliwością i otwartością podchodzą do każdego Czytelnika, który odwiedza naszą instytucję. Jako Biblioteka Wielokulturowa jesteśmy niezwykle otwartą instytucją, która w swoich progach gości wszystkie osoby, bez względu na kolor skóry, wyznanie czy światopogląd".

"Prawdą jest, że osoba pragnąca zapisać się do każdej biblioteki publicznej na terenie Warszawy, zobowiązana jest do potwierdzenia swojego związku z miastem. Może być to stwierdzone na podstawie dokumentu, bądź umowy o pracę. Taki zapis widnieje w regulaminie i poproszenie o powyższe dokumenty nie jest w żadnej mierze nacechowane rasistowskimi przesłankami" - podkreśla dyrektor.

CZYTAJ TAKŻE NA TVN24.PL

pk/AG

Czytaj także: