- Pieniądze zostają w szkołach, do dyspozycji dyrektorów - mówił prezydent Rafał Trzaskowski w porannej rozmowie z Konradem Piaseckim, odnosząc się do strajku nauczycieli i kwestii wynagrodzeń.
Strajk nauczycieli, zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych, trwał od 8 do 27 kwietnia. Polegał na całkowitym powstrzymywaniu się przez nauczycieli od pracy. Zgodnie z prawem, strajkujący nie mogą otrzymać wynagrodzenia za czas, w którym nie wykonywali czynności zawodowych.
Nauczyciele dostają wynagrodzenie "z góry", czyli na początku kwietnia na ich konta wpłynęły pieniądze za cały miesiąc. Dlatego z początkiem maja otrzymują wynagrodzenie pomniejszone odpowiednio o dni, w których uczestniczyli w strajku.
Na najbliższej sesji rady miasta, 16 maja, ma jednak zostać złożony projekt uchwały, zgodnie z którą dyrektorzy szkół będą mogli wypłacać nauczycielom wyższe dodatki motywacyjne. Pozwoli to zapłacić im za czas strajku.
"Pieniądze zostaną w szkołach"
Prezydent Rafał Trzaskowski zapytany, czy każdy strajkujący nauczyciel otrzyma pełną pensję od miasta, przyznał, że "to nie do końca tak". I wyjaśnił, że pieniądze po prostu pozostaną w gestii dyrektorów. - Przez trzy miesiące te pieniądze będą mogły być wypłacane jako dodatki - mówił.
Zapytany wprost, czy wypłata dodatków nie obciąży dodatkowo kasy miasta, zaprzeczył, mówiąc że pieniądze i tak trafiłyby do szkół i były już wcześniej zapisane w budżecie. Miasto wydaje na edukację 2,5 miliarda złotych, otrzymując od rządu 2 miliardy. - Dopłacamy setki milionów złotych do pensji nauczycielskich - podkreślił.
I dodał: - Pani minister Zalewska powiedziała o 5 proc. podwyżkach. Powinna dać 90 milionów, a dała 30, czyli podwyżki, które dzisiaj obiecuje rząd, w 2/3 będą finansowane przez samorząd - kontynuował.
"To pana interpretacja"
Prowadzący rozmowę Konrad Piasecki zasugerował, że prezydent Warszawy obchodzi ustawę o rozwiązywanie sporów zbiorowych, argumentując że zgodnie z jej zapisem, za czas strajku nie obowiązuje wynagrodzenie.
- To pana interpretacja - odparł Trzaskowski, jeszcze raz zaznaczając, że pieniądze będą w gestii dyrektorów. - Zostaną wypłacone przez nich jako dodatki dla nauczycieli. Te pieniądze nie wrócą do kasy miasta, tylko pozostaną w szkołach, takie było moje zobowiązanie - podsumował.
"Robimy minimalny ruch"
Prezydent Warszawy poruszył też problem dekomunizacji ulic i zaznaczył, że mieszkańcy stolicy nie chcą żadnych zmian. - Mamy protesty - mówił.
- Zostawiliśmy ulicę bohaterów Wujka, Pyjasa, Przemyka, KOR… – wyliczał Trzaskowski. - Tych, którzy są bohaterami, którzy rzeczywiście poświęcili życie, a czasem zdrowie na rzecz Rzeczypospolitej.
Jak przyznał, miasto miało do dyspozycji "wielu godnych patronów, ale podjęło taką, a nie inną decyzję".
- Robimy tutaj minimalny ruch, nie wykluczając tego że będą wnioski w przyszłości, żeby wprowadzić zgodnie z prawem - a nie jak PiS - nowych patronów ulic i nie wykluczam ulicy Kaczmarskiego w Warszawie - dodał.
Zapytany przez Piaseckiego o możliwość wprowadzenia ulicy Zygmunta Modzelewskiego w stolicy, nie wykluczył i tego. - Wyszedłem z założenia, że skoro większość warszawiaków uważa, że ci którzy nie byli zbrodniarzami komunistycznymi, którzy mają swoja kartę za niepodległej Polski, walcząc w wojnie z bolszewikami, jak Zygmunt Modzelewski, mają prawo żeby mieć swoje ulice - stwierdził.
- Tam, gdzie mamy do czynienia z bohaterami, te ulice zostały, mimo że zostały wprowadzone przez PiS z pogwałceniem prawa – podsumował.
ab/r