Salar Farsi pochodzi z Iranu, ojczyznę opuścił w wieku 17 lat. Licencjat robił w Armenii, magisterkę już w Polsce. W swojej pracy dyplomowej skrytykował Iran, co zamknęło mu drogę powrotu do kraju. Stwierdził, że zostanie w Polsce i tu postara się o azyl polityczny. Otrzymał go w 2012 roku. Ma status uchodźcy.
Czy to dobrze? Niekoniecznie. - W Polsce przez polityków słowo uchodźca zaczyna nabierać negatywnego znaczenia. A on [Farsi - red.] jest osobą, która symbolizuje to, kim jest uchodźca. To osoba, która ze względu na różnego rodzaju zagrożenia nie może wrócić do kraju - wyjaśnia Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
W Iranie grozi mu śmierć
Farsi mimo to, że pochodzi z Islamskiej Republiki Iranu gdzie większość mieszkańców wyznaje islam, a za odejście od wiary grozi kara śmierci, otwarcie mówi o tym, że jest ateistą.
Urodził się podczas wojny iracko-irańskiej, która kosztowała życie milion ludzi. - Ja chciałem wrócić do Iranu, walczyć o wolność kobiet i o inne sprawy. Ale cały mój obraz piękny legł w gruzach - przyznaje.
- Tata zadzwonił do mnie, że służby przyjechały do mieszkania, aresztowali go, zabrali prywatny komputer mój, prywatne rzeczy z pokoju. Powiedział: "nie możesz wracać. Jeśli wrócisz do Iranu coś niedobrego czeka na ciebie. Albo siedzisz w więzieniu albo w więzieniu będą chcieli cię zabić" - opisuje Irańczyk.
Zdewastowana kawiarnia
Obecnie Farsi robi doktorat na Uniwersytecie Warszawskim, na ulicy Miodowej otworzył restauracje, w której zatrudnia także Polaków. Lokal działa zaledwie od września, a już kilkukrotnie był celem ataków wandali. Wyłamywano zamki, rysowano szyby, był też list. "Nie będziesz jadł polskiego chleba, masz się stąd wynieść" - napisał Polski Patriota.
Sprawą zajmowała się policja. Interweniowała też prezydent Warszawy i Rzecznik Praw Obywatelskich. - Podjęliśmy działania standardowe, wyjaśnienie spraw z policją i władzami miejskimi - mówi Adam Bodnar.
Jednego z "wandali" atakujących lokal Farsiego udało się znaleźć dzięki kamerze z monitoringu zainstalowanej na pobliskim Centrum Luterańskim. Urządzenie zarejestrowało moment, w którym mężczyzna oblewa sprejem witryny knajpy.
- Sprawca tego wykroczenia to 86-latek - informuje Robert Szumiata z komendy w Śródmieściu. - Tłumaczył się absurdalnie, że znalazł sprej na budowie i chciał sprawdzić jak to działa. I wypróbował akurat na tej szybie - dodaje policjant.
Sam Farsi przyznaje, że od staruszka niczego nie oczekuje. - Stwierdziłem, że ja nie chce nic robić z tym panem. Karą nie możemy naprawić, a on ma 85 lat - przyznaje Irańczyk.
Bez obywatelstwa
Gdy jedni na Facebooku wysyłają do Salara obraźliwe wiadomości. Inni przychodzą do restauracji by okazać solidarność. By porozmawiać o tolerancji i pokazać swoją otwartość na innych.
- Trzy dni temu zadzwonił do mnie pan z New Jersey i powiedział: "pan Salar, jest mi przykro co pana spotkało w moim kraju, ponieważ ja podczas wojny uciekałem z Polski do Iranu i nie rozumiem, dlaczego ludzie nie mogą tolerować drugiego człowieka nie patrząc na wiarę czy kolor skóry" – wspomina Farsi. I dodaje ze wzruszeniem: - To był dla mnie cudowny gest.
Salar Farsi starał się o Polskie obywatelstwo, lecz prezydent Andrzej Duda mu go nie przyznał. Jak tłumaczy kancelaria, nadawanie obywatelstwa to prerogatywa prezydenta, ma charakter uznaniowy, a składającemu wniosek nie przysługuje możliwość odwołania się.
HISTORIĘ SALARA FARSIEGO OPISYWALIŚMY TEŻ W TVNWARSZAWA.PL.
Salar Farsi chce zostać w Warszawie
Daria Górka, TVN24
kw/pm