75 lat temu Niemcy rozpoczęli wyburzanie Zamku Królewskiego. Dziś - dzięki zdjęciom lotniczym i archiwalnym fotografiom - jesteśmy pewni tej daty. Jednak przez pół wieku wierzono, że symbol stolicy został zrównany z ziemią dwa miesiące po upadku Powstania Warszawskiego.
Pierwsze wojenne zniszczenia zamku pojawiły się w trakcie kampanii wrześniowej, w 1939 roku. Został on wtedy zbombardowany przez Luftwaffe. Gdy Niemcy zajęli Warszawę rozpoczęli przygotowania do wysadzenia. Na zdjęciach z tamtego okresu widoczne są otwory na ładunki wybuchowe, wywiercone w ścianach piwnic.
Plan nie został jednak wcielony w życie. Budowla, choć uszkodzona, przetrwała jeszcze pięć lat. Jej kres nadszedł w 1944 roku.
To nie był grudzień
Początkowo za datę wyburzenia Zamku Królewskiego oficjalnie uznawano początek grudnia.
Pisał o tym historyk sztuki, dyrektor Muzeum Narodowego profesor Stanisław Lorentz w opracowaniu dla Ministerstwa Kultury i Sztuki. "Ostatni akt dramatu rozegrał się na początku grudnia 1944 r. w dwa miesiące po kapitulacji Warszawy. W otwory wyborowane w r. 1939, wojska niemieckie założyły ładunki wybuchowe i wysadziły Zamek w powietrze. Nie stało się to w ogniu walk - Warszawa była już wtedy miastem umarłym" - podkreślał profesor.
Jego ustalenia potwierdził później Aleksander Król w książce "Zamek Królewski w Warszawie". Poszedł jednak o krok dalej, wskazując w jaki sposób doszło do wysadzenia.
"Na Zamku po raz drugi zjawiła się niemiecka kompania techniczna i wykonawszy specjalną instalację elektryczną założyła w otwory wywiercone przed pięciu laty ładunki dynamitu. Kiedy tę zbrodniczą robotę ukończono, ukryty w betonowym schronie oficer niemiecki nacisnął kontakt elektryczny, a potem rozległ się potężny huk i prastare mury Zamku Królewskiego rozsypały się w gruzy" - opisał.
Taka wersja obowiązywała przez ponad 50 lat. Przełom nastąpił pod koniec lat 90. za sprawą ustaleń varsavianisty Zygmunta Walkowskiego, który specjalizuje się w interpretacji zdjęć z okresu okupacji. W trakcie prac nad "Encyklopedią Powstania Warszawskiego", ujawnił, że do wyburzenia Zamku Królewskiego doszło tuż po upadku Starówki.
- Zamek zniszczono między 8 a 13 września 1944 roku, przed dotarciem wojsk sowieckich i polskich do linii Wisły - mówi varsavianista. Precyzuje też, że nie był to jednorazowy wybuch, który wysadził w powietrze całą konstrukcję. - Nigdzie w raportach czy sprawozdaniach nie ma odnotowanego wielkiego fajerwerku, jaki miałby się zdarzyć na linii frontu - zaznacza.
Upadek Starego Miasta
By nadać kontekst tym ustaleniom, warto przypomnieć powstańcze losy tej części stolicy. Pierwsze dni Powstania Warszawskiego na Starym Mieście nie zwiastowały nadchodzącego koszmaru. Było spokojnie. Walki toczyły się na obrzeżach. Sytuacja zmieniła się, gdy Niemcy zajęli Ochotę i Wolę. Na Starówkę wycofała się część powstańczych oddziałów. Schronienia szukała tu ludność cywilna, która zdołała przetrwać rzeź.
W efekcie Stare Miasto stało się głównym celem niemieckiego uderzenia. Było otoczone ze wszystkich stron. Broniła go grupa bojowa Armii Krajowej "Północ". Jej siły z każdym dniem słabły. Wewnątrz uwięzionych było około 35 tysięcy cywilów. 18 sierpnia powstańcy odmówili jednak kapitulacji.
Następnego dnia grupa bojowa SS "Reinefarth" rozpoczęła szturm na Starówkę. Był to początek najcięższych walk. Niemcy atakowali używając artylerii, samolotów, pociągu pancernego, miotaczy min, goliatów. Ze względu na gęstą zabudowę, toczono boje niemal o każdy dom. W niemieckich meldunkach donoszono, że Polacy stawiają zaciekły opór.
To jednak nie wystarczyło. Pod koniec miesiąca dowódcy AK wiedzieli już, że tej części miasta nie uda się utrzymać. Powstańcy próbowali jeszcze przebić się do Śródmieścia i utworzyć korytarz do ewakuacji. Nieskutecznie. Wtedy zapadła decyzja o wycofaniu się kanałami. Odwrót trwał całą noc z 1 na 2 września. Na Starówce pozostali najciężej ranni żołnierze oraz ludność cywilna. Tego dnia oddziały Reinefartha i Dirlewangera rozpoczęły masakrę powstańczych szpitali. Pozostali przy życiu mieszkańcy zostali wypędzeni. Stare Miasto znalazło się w rękach Niemców.
"Północnej części Zamku już tu nie ma"
W archiwum Alfreda Mensebacha, który dokumentował działania na zapleczu armii niemieckiej w trakcie Powstania Warszawskiego, Walkowski odnalazł fotografię z 8 września 1944 roku. Była ona opatrzona podpisem: "Przygotowania do wysadzenia byłego Zamku Królewskiego nad Wisłą". - Na zdjęciu widzimy scenę przygotowującą zakładanie ładunków wybuchowych przez ekipę niemiecką - mówi Walkowski.
Jego uwagę zwróciły architektoniczne szczegóły. Okazały się kluczowe w ustaleniu, od której strony rozpoczęło się wyburzanie. Pierwszy to część pochyłej ściany. - Nigdzie na zewnętrznej, reprezentacyjnej części zamku nie ma takiego fragmentu - zaznacza.
Drugi to elementy częściowo rozebranego ceglanego muru. - To mur kończący teren zamku od strony północnej - dodaje.
Dzięki temu ujęciu i kolejnej fotografii wykonanej nieco później varsavianista zyskał pewność, że Niemcy rozpoczęli niszczenie budowli od strony północnej. Na następnym zdjęciu, które nam pokazał widać plac Zamkowy pełen gruzów. Na środku leży powalona kolumna Zygmunta, którą 2 września uszkodził pocisk artyleryjski. Po lewej stronie rysują się zniszczone kamienice Starówki. - Północnej części zamku już tu nie ma. Jest tylko wieża zegarowa i część południowa - mówi Walkowski.
To jednak nie koniec dowodów. Varsavianista odnalazł też niemiecką panoramę przedstawiającą widok na północną część miasta. Po lewej stronie widoczne są Starówka i Podzamcze. Centralną część fotografii zajmuje Wisła, po prawej natomiast rozpoznać można most Kierbedzia i praski brzeg.
- Po przybliżeniu, na panoramie możemy dostrzec wieżę zegarową i część murów z oknem Żeromskiego. Część południowa jeszcze stoi. Północna jest już zniszczona - zauważa.
Po zajęciu Starówki, Niemcy skupili swoje działania na opanowaniu wybrzeży Wisły i przejęciu Alej Jerozolimskich. Toczyły się boje o Powiśle i Czerniaków. Te punkty były strategiczne w obliczu ofensywy Armii Czerwonej, która zatrzymała się na przedpolach Warszawy.
Gdy sowieckie i polskie oddziały zajmowały Pragę, 13 września niemieckie wojska wycofały się na lewy brzeg i wysadziły wszystkie mosty. Z tą wiedzą varsavianista był w stanie ustalić, kiedy powstało ujęcie. - Świadczy o tym most Kierbedzia widoczny na zdjęciu. To dowodzi, że wyburzanie Zamku rozpoczęło się wcześniej - tłumaczy.
Na poparcie swoich ustaleń ma jeszcze jeden argument. Na podstawie przedwojennych planów miasta i zdjęć lotniczych, zlokalizował miejsce, w którym stał operator wykonujący panoramę. Zdaniem Walkowskiego, ustawił on kamerę na północno-wschodnim tarasie Domu Schichta przy ulicy Nowy Zjazd 1. - Kluczowa jest tu kwestia bezpieczeństwa. Gdyby niemiecki operator próbował wykonać takie ujęcie w grudniu 1944 roku, po prawej stronie Wisły byłyby już ustawione stanowiska wojsk sowieckich i polskich. Narażałby się rozstawiając sprzęt na tym balkonie - stwierdza.
Biała plama na zdjęciu lotniczym
Skąd jednak pewność, że we wrześniu zamek zniknął całkowicie z powierzchni miasta? Nieocenione okazały się zdjęcia lotnicze. Varsavianista znalazł dwa potwierdzające to kadry.
Pierwszy pochodzi ze zbiorów fotografii pilotów Luftwaffe, przechowywanego w amerykańskim Archiwum Narodowym w College Park, koło Waszyngtonu. Jest datowany na 17 września 1944 roku. - Po zamku nie ma już najmniejszego śladu. Jest tylko świeży teren zrujnowanej budowli - opisuje Walkowski. Na zdjęciu w miejscu placu Zamkowego widoczna jest jasna przestrzeń. - Im bliżej czasu wyburzenia, tym jaśniejsze jest takie miejsce na zdjęciu lotniczym. To uwiarygadnia datę jego wykonania - tłumaczy.
Drugie to zdjęcie wykonane przez Rosjan. Walkowski odnalazł je między fotografami dokumentującymi przelot sowieckiego samolotu nad prawym brzegiem Wisły - od Świdra w kierunku północy. - Na fiszce opisującej te zdjęcia jest data 18 września 1944 roku, godzina 11.30. Jest też pełna dokumentacja tego, kto obrabiał te zdjęcia. Nie ma więc wątpliwości, co do ich wiarygodności - twierdzi.
Teren Zamku Królewskiego wygląda tu tak samo, jak na zdjęciu niemieckim. Zamiast budowli widoczna jest biała plama.
"Niemcy liczyli się z tym, że odpuszczą ten teren"
- Moim zdaniem, stwierdzenie, że zamek wyburzono, "gdy miasto było już martwe" miało założenie polityczne. Sugerowano, że winą obciążającą powstanie jest to, że zniszczono miasto - mówi Walkowski.
Jak wyjaśnia, moment wybrany przez Niemców na zniszczenie Zamku świadczy o tym, że mieli już oni świadomość przegranej wojny i nadchodzącej ewakuacji ze stolicy.
- Jeśli do Warszawy prą wojska sowieckie i polskie, to przecież nie w zamyśle, by się zatrzymać, ale by wtargnąć do miasta. A więc Niemcy liczyli się z tym, że odpuszczą ten teren. Gdyby zakładali, że będą się bronili, taka budowla stojąca na wyższym brzegu, przed otwartą przestrzenią byłaby znakomita do ustawiania stanowisk obserwacyjnych, ogniowych i obronnych - ocenia varsavianista.
Niemcy nie wykorzystali jednak tego potencjału. Na zdjęciu lotniczym z 7 listopada 1944 roku widać za to, że wzdłuż odsłoniętej przestrzeni placu Zamkowego ustawili barykadę osłonową. Dzięki niej mogli poruszać się między Krakowskim Przedmieściem a Starówką.
Walkowski dodaje, że tezę o planach wycofania się z miasta potwierdzają też zdjęcia lotnicze wykonane na początku września w rejonie Okęcia. Jak mówi, w tamtym czasie wysadzana była także infrastruktura lotniska - czyli miejsca kluczowego w kontekście planowania działań wojennych.
Data ustalona przez Zygmunta Walkowskiego została oficjalnie uznana w 1998 roku. Na prośbę władz Zamku Królewskiego przygotował on artykuł naukowy na ten temat, który ukazał się wówczas w "Kronice Zamkowej".
Klaudia Kamieniarz