Prokuratura postawiła zarzut mężczyźnie, przez którego trzeba było zatrzymać pociąg z 520 pasażerami. Nie przyznał się.
W nocy z soboty na niedzielę 40-letni mężczyzna awanturował się w pociągu i straszył współpasażerów, że ma ładunek wybuchowy. Skład trzeba było zatrzymać na stacji w Nowym Dworze Mazowieckim i ewakuować z niego 520 podróżnych. O sprawie pisaliśmy na tvnwarszawa.pl.
Wniosek o areszt
W poniedziałek policja przywiozła zatrzymanego do siedziby nowodworskiej prokuratury. - Podejrzanemu przedstawiliśmy zarzut z art 224a kodeksu karnego - mówi portalowi tvnwarszawa.pl Maciej Godzisz, wiceszef prokuratury. Chodzi o wywołanie fałszywego alarmu bombowego, za co grozi kara do ośmiu lat więzienia.
Przesłuchanie było bardzo krótkie, bo mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień. - Skierowaliśmy do sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie - dodaje prokurator Godzisz.
Śledczy obawiają się, że mężczyzna może utrudniać śledztwo np. ukrywając się. Nie ma on w Polsce stałego miejsca zameldowania, ostatnio mieszkał w Irlandii.
Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i aresztował mężczyznę na trzy miesiące.
Prawie pięć godzin opóźnienia
Pociąg TLK "Ustronie" jechał z Krakowa do Kołobrzegu. Za Warszawą, w Nowym Dworze Mazowieckim, musiał zatrzymać się na dłużej.
- Przed godz. 1.00 kierownik pociągu zaalarmował policję, że jeden z pasażerów awanturuje się w przedziale i grozi detonacją ładunku wybuchowego. Natychmiast podjęto decyzję o ewakuacji w sumie 520 pasażerów, którzy znaleźli schronienie w pobliskim Ośrodku Sportu i Rekreacji - relacjonuje Szymon Koźniewski, rzecznik komendy.
- Niestety kontakt z mężczyzną był utrudniony. Nie potrafił wyjaśnić mundurowym swojego zachowania. Zatrzymanemu pobrano również krew do badań w celu ustalenia czy znajdował się pod wpływem alkoholu bądź środków odurzających - dodaje policjant.
Prokuratura na razie nie ma wyników badań krwi. Nie wykluczone, że skieruje mężczyznę także na badania psychiatryczne.
Pociąg sprawdzili policyjni pirotechnicy. Bomby nie było. Skład ruszył w dalszą drogę przed godz. 6. Do Kołobrzegu dotarł z blisko pięciogodzinnym opóźnieniem.
Fałszywy alarm bombowy
pm/r