150-metrowa, czteropasmowa droga dojazdowa do ośrodka dla niepełnosprawnych w miejscu terenów zielonych. Plan władz Ursynowa zszokował mieszkańców dzielnicy, ale burmistrz twierdzi, że od decyzji nie ma odwrotu.
"Urząd dzielnicy chce wybudować przedłużenie ul. Belgradzkiej w kierunku Górki Kazurki. Nowy, ślepo zakończony fragment ulicy ma mieć długość 150 m i kuriozalną szerokość: CZTERY PASY RUCHU. Nie dopuśćmy do tego!" - napisali w specjalnie utworzonym na Facebooku wydarzeniu mieszkańcy, którzy takiej drogi nie chcą.
W dzielnicy zawrzało
Nowo odcinek ma być drogą dojazdową do ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Chodzi o zwycięski projekt z budżetu partycypacyjnego z 2014 roku, który wywołał wiele kontrowersji. Zgodnie z zasadami budżetu partycypacyjnego, miał być zrealizowany w ciągu roku, jednak pierwsza łopata nadal nie została wbita.
- Lokalizacja ośrodka została zaproponowana wbrew zapisom planu miejscowego. Poprzedni zarząd wskazał działkę bez dojazdu (u zbiegu Moczydłowskiej i Stryjeńskich) - przypomina Robert Kempa, burmistrz Ursynowa.
Problemów było więcej, ale wydawało się, że dzielnica jest wreszcie blisko końca procedury umożliwiającej rozpoczęcie budowy, ale pojawił się nowy problem - projekt drogi dojazdowej, który wywołał protest mieszkańców.
Nie chcą "autostrady"
"Wzywamy Pana Burmistrza do zmiany projektu i ograniczenia rozmiarów projektowanego odcinka drogi - niewspółmiernych do jej planowanej funkcji (ślepo zakończona, lokalna droga dojazdowa)" - piszą w petycji.
Dowodzą, że ograniczenie rozmiarów planowanej inwestycji uchroni przed zniszczeniem okolicznych terenów zielonych i poprawi warunki dla pieszych. "Korekta ciągów pieszych i rowerowych wyeliminuje niepotrzebne kolizje, i umożliwi kontynuację jazdy rowerem w kierunku północnym po obu stronach ul. Stryjeńskich" - twierdzą.
W petycji ursynowianie zaproponowali dzielnicy szereg konkretnych rozwiązań. Przede wszystkim zmniejszenie przekroju drogi z dwujezdniowej, czteropasmowej, na węższej z dwoma pasami ruchu (po jednym w każdym kierunku).
Kolejnym postulatem jest rezygnacja z budowy chodnika i drogi rowerowej po południowej stronie. Chodnik zostałby tylko po drugiej stronie, a jeśli chodzi o potrzeby rowerzystów, mieszkańcy uważają, że wystarczająca jest ścieżka, która biegnie przez park.
Domagają się także ograniczenia rozmiarów parkingu (w bezpośredniej bliskości planowanego parkingu znajduje się parking na ul. Kazury, na ponad 30 miejsc postojowych - niemal pusty).
Burmistrz wyklucza korektę
Burmistrz takim propozycjom mówi zdecydowane "nie" i wyklucza ich korektę. - Wprowadzenie jakichkolwiek zmian w projekcie doprowadziłoby do tego, że zarówno ośrodek jak i droga nie powstaną. Projekt jest zgodny z przepisami i planem zagospodarowania. Ma służyć do wybudowania kolejnych odcinków ulic, a przede wszystkim ma służyć podopiecznym ośrodka - tłumaczy w rozmowie z tvnwarszawa.pl Robert Kempa.
Przeciwnicy inwestycji wytykają, że inne odcinki tej drogi nie są ujęte ani w studium zagospodarowania przestrzennego, ani wieloletniej prognozie finansowej.
- Nie powstaną przez bardzo wiele lat, a może nigdy. Jedyne co zyskają mieszkańcy to 150 metrów autostrady przy likwidacji parku. To nie w porządku, że dzielnica nie realizuje projektów które wybrali mieszkańcy, a dokłada do innych, które dawno wykroczyły poza regulamin budżetu partycypacyjnego: zarówno pod względem czasu jak i kosztu realizacji. Mam żal do burmistrza, że próbuje realizować tak kontrowersyjny projekt bez konsultacji z mieszkańcami - odpowiada Krzysztof Nawrocki, jeden z autorów petycji.
kz/mś
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Nawrocki / Facebook