Po akcji przy Galerii Północnej na Białołęce służby sprawdziły część osób pracujących przy budowie. Inspekcja pracy podkreśla, że niektórzy byli zatrudnieni nielegalnie.
Kordon policji wokół budowanej galerii, straż graniczna i pracownicy pracy w środku - tak wyglądała poniedziałkowa akcja na Białołęce. Cel: kontrola legalności zatrudnienia.
Pracownicy ze Wschodu
We wtorek spytaliśmy służby o wyniki akcji. Stołeczna policja odesłała nas do Okręgowej Inspekcji Pracy. A tam usłyszeliśmy, że trwają prace nad zebranym materiałem. - Byli pracownicy zatrudnieni nielegalnie, ale ze względu na dobro prowadzonego postępowania na razie nie mogę mówić o szczegółach – zaznacza Andrzej Kwaliński, okręgowy inspektor pracy. Podkreśla, że skontrolowano część z około 2 tysięcy zatrudnionych na budowie osób. I wylicza, że chodzi o obywateli Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii czy Armenii. - Podsumujemy działania w ciągu miesiąca. Prowadzą je inspektorzy pracy z różnych rejonów Polski, ponieważ sprawdzają firmy, które zatrudniały pracowników budowy – tłumaczy Kwaliński.
Jak udało dowiedzieć się portalowi tvnwarszawa.pl interwencja była spowodowana dużą liczbą zgłoszeń do Państwowej Inspekcji Pracy dotyczących domniemanego nielegalnego zatrudnienia obcokrajowców (głównie Ukraińców). Funkcjonariusze faktycznie szukali jedynie obcokrajowców. Chodzili po terenie budowy, zagadywali pracowników. Jeśli się okazywało, że są Polakami, nie podejmowali wobec nich żadnych czynności.
We wtorek skontaktowaliśmy się też z rzecznikiem prasowym firmy, która jest głównym wykonawcą prac. - Bardzo dobrze, że nasze służby robią takie kontrole. Z punktu widzenia naszej firmy, nasi pracownicy są na umowach o pracę. To jest jedna tak, że współpracujemy z podwykonawcami i trudno pewne rzeczy weryfikować - mówi Wojciech Jarmołowicz z firmy Unibep.
ran/mś