- Veturilo to jest największy system rowerów miejskich w tej części Europy. W Polsce, we wszystkich pozostałych systemach łącznie, jest ok. 1/4 tego, co mamy w Warszawie - mówi pełnomocnik Łukasz Puchalski.
Puste stacje, źli użytkownicy i… rekordowe przychody
Użytkownicy Veturilo oraz Bemowo Bike mają do dyspozycji 166 stacji i 2,5 tys. rowerów. - Warszawiacy tak polubili jazdę rowerem, że jednośladów jest za mało. To widać w godzinach popołudniowych, zwłaszcza przy sprzyjającej aurze. Po prostu stacje w centrum są przez długi czas puste - potwierdza Puchalski.
To realny problem, na który użytkownicy systemu skarżą się m.in. w komentarzach na forum tvnwarszawa.pl. „Szkoda tylko, że w Centrum nie można sobie pojeździć normalnie, bo ciągle stojaki stoją puste!” – napisał Magda. „W ciągu dnia nie wypożyczysz NIC, jak nie wstaniesz o 5 rano” – twierdzi internauta o Nicku pieszy. „Przydałoby się więcej rowerów, bo wypożyczenie graniczy z cudem nad Wisłą” – dodaje Hubert.
Takich przypadków jest więcej. Jak mówi pełnomocnik, w godzinach rowerowego szczytu między 16 a 19 w tygodniu w ruchu może być nawet 80-90 proc. wszystkich pojazdów systemu miejskiego. Niewątpliwe wpływ na to ma korzystna taryfa - za pierwsze 20 minut przejazdu nie płacimy nic. To zachęca do jeżdżenia na krótkich dystansach. Okazuje się jednak, że nie tylko - coraz częściej warszawiacy biorą rowery na dłużej niż 20 minut, co widać po przychodach.
- W maju warszawiacy zapłacili blisko 290 tysięcy złotych. To mniej więcej tyle, ile spodziewaliśmy się zarobić przez cały, dziewięciomiesięczny sezon! - cieszy się Puchalski.
Prezes firmy Nextbike o finansowaniu Veturilo
Uczą się na błędach
Do tego dochodzą jeszcze kary, którymi Zarząd Transportu Miejskiego obciąża Nextbike za niewywiązywanie się z umowy. - Infolinie, proces reklamacji - w tej chwili działa to dużo sprawniej niż na początku. Problemem jest czas reakcji na zużytą infrastrukturę. W umowie jest on określony w godzinach. W kwietniu naliczyliśmy operatorowi blisko 40 tysięcy złotych kar, w maju ok. 60 tysięcy - wylicza Puchalski.
I przyznaje: - Początek był trudny, ale to samo działo się w zeszłym roku. W tym roku, po przerwie zimowej od razu lawinowo ruszyły wypożyczenia. Myślę, że operator nie był do tego należycie przygotowany. Teraz nie jest źle.
- Tam, gdzie popełniliśmy błędy, bijemy się w piersi. Uznajemy kary, bo rozrost systemu w tak szybkim tempie był dla nas również nauką – przyznaje Tomasz Wojtkiewicz, prezes zarządu Nextbike Polska.
O pracy operatora
470 tyś miesięcznie dopłacają
Skoro Veturilo ma tak dobre wyniki, czemu nie zainwestować pieniędzy w nowe rowery? Nieoczekiwane wpływy do miejskiego budżetu, to tylko jedna strona medalu. Co miesiąc funkcjonowania systemu stolica płaci firmie Nextbike ok. 470 tys. złotych.
- Z tytułu realizacji zlecenia podstawowego (2100 rowerów i 125 stacji) operator Veturilo firma Nextbike otrzymuje miesięczne wynagrodzenie 475 tys. złotych brutto. Wynagrodzenie wypłacane jest wyłącznie za okres, kiedy system działa. System nie był planowany z myślą, żeby na siebie zarabiał , tak jak inne miasta stawialiśmy przed nim inne cele, związane głównie z propagowaniem ruchu rowerowego w mieście. Firma Nextbike musiała wyłożyć na początku pieniądze na rowery i stacje, w celu realizacji usługi, którą zamówiło miasto. Z wynagrodzenia otrzymywanego od nas pokrywa początkowy zakup systemu i koszty jego bieżącej eksploatacji – wyjaśnia Łukasz Puchalski. I dodaje, że druga firma, która startowała w przetargu na uruchomienie w stolicy miejskiego systemu chciała za swoje usługi miesięcznie grubo ponad 2 mln zł.
A czy możliwość zarabiania na powierzchni reklamowej nie powinna być wystarczającym wynagrodzeniem? – Nie znam dużego systemu roweru publicznego na świecie, który zarabiałby na siebie z reklam na rowerze – przekonuje Puchalski.
- Te 475 tysięcy złotych pozwala pokryć koszty i zbilansować funkcjonowanie systemu. Natomiast model biznesowy, to komercjalizacja przestrzeni reklamowej na rowerach i terminalach – dodaje prezes firmy Nextbike.
4-5 tys. rowerów?
Miasto zapewnia jednak, że nowe stacje będą powstawały – szczególnie ze środków dzielnic, czy prywatnych inwestorów. - Zaczynaliśmy od 125 stacji a w tej chwili jest ich już 154 oraz 12 kompatybilnego systemu Bemowo Bike. Na początku lipca chcemy zlecić kolejnych 8 stacji i ponad 80 rowerów. Finansowane będą jednak ze środków gminy Konstancin Jeziorna (5 stacji) i Dzielnicy Wola (3 stacje). W ramach umowy mamy możliwość też domówienia kolejnych stacji z własnych środków, ale w tej chwili problemem ogólnym jest to, że nie ma ich wystarczająco dużo, co nie dotyczy tylko autobusów czy tramwajów, ale również rowerów - wyjaśnia Łukasz Puchalski. - Myślę, że Warszawa wchłonęłaby 4-5 tysięcy rowerów i cały czas byłoby na nie zapotrzebowanie – dodaje.
Na co więc idą pieniądze z wypożyczeń? - Decyzją pani prezydent pieniądze z wypożyczeń wracają do rowerzystów, konkretnie m.in. na budowę infrastruktury rowerowej, czy działania edukacyjno-informacyjne. W tych sektorach są jeszcze bardziej potrzebne, a czasy mamy trudne i na wszystko nie wystarcza. Czekamy na prowadzony przez Zielone Mazowsze audyt istniejącej infrastruktury rowerowej. Liczę, że znaczną część środków przeznaczymy na naprawy i remonty infrastruktury rowerowej – dodaje.
O ekipach pracujących w Nextbike
A może udałoby się zwiększyć ilość ekip, które rozwożą rowery, dzięki czemu szybciej byłyby uzupełniane w stacjach? - Wydaje mi się, ze ilość ekip została dostosowana do potrzeb. W Warszawie mamy określoną liczbę rowerów, które w pewnych godzinach są wypożyczane i znajdują się w ruchu. Każdy, kto podejdzie do tego rozsądnie będzie w stanie zrozumieć, że nie jesteśmy w stanie zabierać rowerów użytkownikom, którzy są w ruchu i stawiać na stacje – odpowiada Wojtkiewicz.
Veturilo ofiarą własnego sukcesu?
ran/roody