- Trzeba powołać województwo warszawskie – przekonywał w czasie spotkania z wyborcami na Żoliborzu Jarosław Kaczyński.
Pomysł na nowy podział administracyjny Mazowsza nie jest nowy. Prawo i Sprawiedliwość mówiło o nim już w październiku 2010 roku. Województwo warszawskie miałoby się składać z Warszawy i przyległych powiatów. Reszta miałaby pozostać w Mazowieckiem. Jak tłumaczą politycy PiS-u, na takim podziale zyskałyby biedne regiony Mazowsza, jednak Warszawa mogłaby dużo stracić.
- Chcę być szczery. Warszawa jest teraz bardzo zamożnym miastem. Po wyodrębnieniu jej z województwa rożnego rodzaju rzeczy nam się nie będą należały z Unii. Będą się należały Mazowszu, bo Mazowsze jest biedne. Dziś Warszawa doprowadza do tego, że w kolejnym unijnym budżecie po 2020 roku Mazowszu już się nie będzie nic należało, a tak być nie może. Okolice Siedlec, Radomia, Ostrołęki są bardzo ubogie i tam jest potrzebne to wsparcie, a my sobie damy radę, ale sami – tłumaczył Kaczyński.
"Warszawa sobie poradzi"
Jak podkreślił, dobrze zarządzana Warszawa jest w stanie poradzić sobie bez dofinansowania unijnego.
- Pamiętam jak mój świętej pamięci brat był prezydentem Warszawy, to w budżecie miasta pieniędzy było aż za dużo. Prosił o to, aby móc np. sfinansować budowę Świątyni Opatrzności Bożej, oczywiście Sejm nie pozwolił, ale pieniądze na to były. Był wielki plan renowacji Pragi. Tu z kolei Unia Europejska nie chciała się zgodzić, bo to było wsparcie publiczne dla prywatnej własności, bo kamienice są prywatną własnością, ale to było 800 mln złotych. Warszawa dobrze gospodarowana, a nie tak jak teraz, jest w stanie wszystko sobie sama załatwić – przekonywał.
Te argumenty nie przekonują jednak obecnych władze stolicy i Mazowsza. Negatywnie o pomyśle PiS-u wypowiadał się m.in. Adam Struzik, marszałek województwa, który nazwał go "czystą grą wyborczą". CZYTAJ WIĘCEJ O TYM TEMACIE
jk/sk