Są takie miejsca, w których waga wypowiadanych słów jest większa, a świadkowie historii mogą liczyć na wyjątkowe uznanie. Są też takie dni, w których wszyscy zdają się o tym pamiętać i dają tego dowód. Tak właśnie jest co roku 1 września przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Tak było i tym razem, a pełne patosu i płomienne przemówienie, po raz pierwszy jako minister obrony narodowej, wygłosił Antoni Macierewicz. W swoim wystąpieniu podkreślał zasługi żołnierzy Armii Krajowej.
Zjawił się tam również, stroniący na co dzień od obiektywów major Leszek Żukowski, od trzech lat prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, który w środowisku kombatantów cieszy się bardzo dużym uznaniem. Dowodem tego może być fakt, że Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej wystąpił do MON o mianowanie Żukowskiego na stopień podpułkownika. "Jest wybitnym działaczem społecznym, dla którego patriotyzm i troska o losy ojczyzny nie są pustymi słowami" - napisali kombatanci w uzasadnieniu.
Reporterzy "Czarno na białym" dotarli do odpowiedzi ministerstwa. "Uprzejmie informuję, że powyższa propozycja nie uzyskała akceptacji ministra obrony narodowej" - można przeczytać w dokumencie.
Problemy z apelem
Sam prezes ŚZŻAK nie chce komentować sprawy odmowy awansu oficerskiego. Jednak jego wypowiedzi odnośnie działań obecnego kierownictwa MON są jednoznaczne. Żukowskiemu najbardziej nie podoba się wyczytywanie listy ofiar katastrofy smoleńskiej przy okazji apeli poległych.
- Minister Macierewicz jest wykształconym człowiekiem i wie, jakiego języka używa. Dla wszystkich jest zrozumiałe, kto to jest ten, co poległ, a kto to jest ten, co zginął - mówił w jednej z rozmów Żukowski nawiązując do mówienia o ofiarach katastrofy smoleńskiej, że "poległy".
Leszek Żukowski był jedną z osób, które zwróciły się do MON z prośbą o to, by podczas uroczystości związanych z wybuchem Powstania Warszawskiego nie był wygłaszany apel z listą ofiar katastrofy smoleńskiej. Był także jednym z pięciu powstańców, którzy w tej sprawie spotkali się z Antonim Macierewiczem.
W efekcie negocjacji liczba wyczytanych ofiar katastrofy smoleńskiej ograniczyła się do pięciu osób. Jak mówił po spotkaniu Macierewicz, pozostawiono osoby, które "wiele zrobiły dla tego, by (…) największa bitwa II wojny światowej przeszła do narodowej spuścizny".
62 przyjęte, jeden odrzucony
Co najciekawsze w tej historii, list w sprawie apeli podpisany przez Żukowskiego trafił na biurko Macierewicza 18 lipca. Decyzja o odmowie awansu prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej została podjęta 21 lipca.
- To jest po prostu podłe moralnie - mówi o zachowaniu MON były wiceminister obrony narodowej Janusz Zemke - O zasługach jego (Żukowskiego - przyp. red.) świadczy nie to, co dzisiaj mówi, tylko to co robił - dodaje polityk SLD.
Obecnemu kierownictwu MON może się nie podobać również, że prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej upomina się o wsparcie dla weteranów, a także krytycznie wypowiada się na temat gloryfikowania Żołnierzy Wyklętych przy jednoczesnym umniejszaniu roli tych, którzy walczyli w AK. - Tego Macierewicz wybaczyć nie może - uważa Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
W ostatnich miesiącach do Ministerstwa Obrony Narodowej wpłynęły 63 wnioski o awanse oficerskie dla członków Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Odrzucono jedynie wniosek dotyczący Leszka Żukowskiego. Pozostałe 62 pozostały bez rozpatrzenia.
Tomasz Marzec /dln/kk