- Wędek nie biorę, bo wiem, że ten wąż jest i trochę strach - mówił w rozmowie z reporterką TVN24 jeden z okolicznych wędkarzy. Policja odradza spacery w okolicy rzeki, bo poszukiwany od kilku dni pyton może być niebezpieczny. Z kolei eksperci uspokajają, że gad nie powinien zaatakować dużej ofiary. - Uzna to za zbytni wysiłek, by polować na coś, co trudno będzie zjeść - mówi opiekunka gadów z wrocławskiego zoo.
Odnaleziona wylinka sugeruje, że zwierzę ma 4-5,5 metra. To prawdopodobnie pyton tygrysi. Zdaniem niektórych ekspertów, tej wielkości gad może być niebezpieczny dla człowieka.
- Zdarzały się przypadki uduszenia i pożarcia dzieci, a także dorosłego człowieka. Przy dużych osobnikach rzeczywiście takie niebezpieczeństwo istnieje - mówił Włodzimierz Stanisławki, dyrektor do spraw hodowlanych w zoo w Łodzi.
Służby z powiatu piaseczyńskiego przestrzegają mieszkańców przed spacerami nad Wisłą do czasu odnalezienia węża. Obawiają się tego, co mogłoby się stać, jeśli ktoś natknie się na pytona.
- Uważam, że jeżeli wąż będzie głodny, może nas zaatakować. On reaguje na ruch i na ciepło - podkreśliła Violetta Wojcieszych ze Starego Zoo w Poznaniu
"Są dość spokojnymi gadami"
Nieco inaczej o pytonach wypowiadała się ich opiekunka z wrocławskiego zoo. Jej zdaniem te gady stanowią jedynie poważne zagrożenie dla małych zwierząt domowych.
- Pytony są dość spokojnymi gadami. Są aktywne po zmierzchu. Gdy zachodzi słońce ruszają na poszukiwania zdobyczy. Nie robią tego codziennie. Raz na jakiś czas, co kilka dni, czasem nawet raz na miesiąc, polują. W ciągu dnia wylegują się w zacienionych miejscach i trawią pożartą ofiarę - wyjaśnia Magda Fabiszewska-Jerzmiańska, opiekunka gadów z wrocławskiego zoo. I dodaje, że na miesiąc może wystarczyć im królik czy świnka morska.
Gdyby pyton pojawił się w pobliżu naszych domów, mógłby być niebezpieczny dla niewielkich psów czy kotów. Duży osobnik poradziłby sobie też na przykład z dorosłą kurą. Jak zaznaczyła Fabiszewska-Jerzmiańska, powinniśmy też obawiać się o niemowlęta i małe dzieci. - Większej ofiary raczej nie zaatakuje, bo uzna za zbytni wysiłek polować na coś, co trudno będzie zjeść - dodała.
Jeżeli natkniemy się na pytona nad Wisłą, nie powinniśmy sami próbować go złapać. Duży osobnik może wokół nas się owinąć, ma silne mięśnie i możemy mieć problem z oswobodzeniem się.
- Pozostawmy go, zapamiętajmy lokalizację i przekażmy tę wiedzę odpowiednim służbom - radziła Fabiszewska-Jerzmiańska. Tłumaczyła też, że aby schwytać takiego gada, jedna osoba musi go złapać chwytakiem tuż za głową, by zabezpieczyć się przed ukąszeniami. Kolejne osoby muszą chwycić go, ustawiając się co około metr jego długości, żeby uniemożliwić mu owinięcie się wokół człowieka.
"Chyba trzeba będzie wiać"
W środę akcja poszukiwawcza została przerwana z powodu złej pogody. Początkowo służby miały nadzieję, że odnaleziona wylinka została wyrzucona przez kogoś, kto postanowił zrobić sobie niezbyt udany żart. Później pracownicy Służby Ochrony Zwierząt Animal Rescue Polska natknęli się na ślady świadczące o bytności węża nad Wisłą. Teraz zapowiadają, że poszukiwania nie ustaną, dopóki gad nie zostanie odnaleziony.
Mieszkańcy miejscowości Gassy i Ciecieszew wzięli sobie do serca rady służb.
- Wędek nie biorę, bo wiem, że ten wąż jest i trochę strach. A człowiek jednak chodzi po tych dziurach, po tych trawach. Jak się będzie siedziało na rybach i coś się ruszy, to człowiek od razu drygnie - mówił jeden z okolicznych wędkarzy.
Napotkana przez reporterów TVN24 mieszkanka powiatu oceniła, że odkąd pojawiła się informacja o pytonie, ludzie są ostrożniejsi. - Wyobraźnia ludzka jest taka, że nie wiadomo czy do ciebie do ogrodu przypadkiem się nie wsunie. Jest trochę takiego niepokoju. Nie powiedziałabym, że paniki. Ale ludzie się trochę boją i tak się przyglądają i patrzą pod nogi - stwierdziła mieszkanka.
Mimo obaw, nie tracą jednak humoru. - Pyton taki koło sześciu metrów, to chyba rzadko spotykany na wolności. Przynajmniej tu w Polsce. Nie wiem co będzie, jak go spotkamy. Chyba trzeba będzie wiać - śmieje się jeden z mieszkańców.
Od osób uczestniczących w akcji poszukiwawczej docierają głosy, że jeśli pyton jest wężem hodowlanym, może nie stanowić niebezpieczeństwa, bo takie zwierzęta nie potrafią polować. Mimo to, należy zachować ostrożność, ponieważ trudno przewidzieć, jak może zachować się przy spotkaniu z człowiekiem.
kk/pm