Policja sprawdzała markety znanej sieci handlowej po zawiadomieniu, że mogą się w nich znajdować podejrzane ładunki. - Na czas naszych działań kierownicy około 10 placówek zdecydowali o ich zamknięciu - informuje Rafał Retmaniak ze stołecznej komendy.
Jednocześnie Retmaniak dementuje informacje, które pojawiły się w innych mediach, jakoby policja ewakuowała wszystkie warszawskie sklepy sieci Biedronka.
- Nie prowadzimy żadnej ewakuacji jako policja. W niektórych sklepach na czas naszych działań kierownicy uznali, żeby sklepy zamknąć – twierdzi policjant.
Potwierdza tylko, że policja otrzymała informację o niebezpiecznym ładunku na terenie marketów m.in. przy ulicach Przy Agorze, Powstańców Śląskich, Targowej, Jagiellońskiej i na pl. Hallera.
Tę druga lokalizację odwiedził nasz reporter. - Sklep na Bemowie działa normalnie, klienci robią swoje zakupy - relacjonuje Lech Marcinczak.
Firma współpracuje
O godzinie 19.20 policja poinformowała, że w sprawdzanych dotąd sklepach nie znaleziono nic podejrzanego.
Wieczorem do sprawy odniosło się także biuro prasowe Jeronimo Martins Polska S.A., właściciela sieci Biedronka. "Potwierdzamy, że 14 lutego w godzinach popołudniowych zostaliśmy poinformowani przez stołeczną policję o anonimowym zgłoszeniu dotyczącym ładunku wybuchowego na terenie jednego z naszych sklepów w Warszawie" - czytamy w oświadczeniu.
Dalej firma podkreśla, że poinformowała pracowników i podjęła współpracę z policją, a na czas jej działań czasowo zamknęła część sklepów. "Aktualnie nie posiadamy żadnych informacji, które potwierdziłyby autentyczność anonimowego zgłoszenia" - podaje.
skw/b
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak/ tvnwarszawa.pl