Wyrok został ogłoszony w piątek. Sędzia Michał Piotrowski oznajmił, że oboje uznaje oskarżonych winnych tego, że 5 maja 2014 roku w mieszkaniu przy ulicy Konstancińskiej "działając wspólnie i w porozumieniu w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie w postaci chęci osiągnięcia korzyści majątkowej i zagarnięcia cudzego majątku" pozbawili życia Aleksandra P.
Tłumaczył, że po uprzednim zwabieniu go do mieszkania, zadali co najmniej jeden cios w głowę butelką, a następnie podcięli nożem gardło.
- W ocenie sądu, to sprawa rodem z mrocznego, skandynawskiego kryminału albo (filmu - red.) braci Cohen, ale zdarzenia, które się wydarzyły, to nie jest fabuła wymyślona przez Ethana Coena. To rzeczywistość, która miała miejsce niespełna dwa lata temu w nieodległych miejscach od miejsca, w którym się aktualnie znajdujemy - mówił sędzia Piotrowski.
Widziała w sobie "okrutnego demona"
Sędzia przytoczył też list, w którym skazana opisywała samą siebie: "Zła jestem głównie na siebie, bo pod postacią słodkiej dziewczyny i namiętnej kobiety zawsze krył się okrutny demon, który tylko czeka aby zaatakować i wbić swoje kły w szyję potencjalnych ofiar".
- Okoliczności tej sprawy, w ocenie sądu nakazują zgodzić się z tym metaforycznym, może nieco grafomańskim, ale trafnym opisem oskarżonej dokonanym przez nią samą – dodał sędzia Piotrowski.
Oskarżona Monika A. została skazana na dożywocie, a także na dwa lata więzienia za namawianie do składania fałszywych zeznań. Z kolei Grzegorz R. usłyszał wyrok 25 lat więzienia. Ponadto oboje zostali pozbawieni na 10 lat praw publicznych.
Wyrok jest nieprawomocny. Skazani mają prawo do wniesienia apelacji.
Uzasadnienie wyroku
Zwłoki upchnęli w walizce
Do zbrodni doszło w maju 2014 roku. Monika A. i Grzegorz R. zabili 86-letniego Aleksandra P. w mieszkaniu na Sadybie. Para chciała przejąć kilka mieszkań, które starszy pan wynajmował ludziom w centrum miasta.
Zwabili Aleksandra P. pod pretekstem sprzedaży lokalu. Po ogłuszeniu butelką mężczyźnie poderżnięto gardło. Potem para zapakowała ciało staruszka do dużej walizki i wywiozła pożyczonym samochodem do wsi Wróblewo pod Płońskiem. Tam zakopali walizkę.
Po trzech tygodniach postanowili przenieść ciało w inne miejsce. Zwłoki staruszka przewieziono do wsi Zaborowo pod Płońskiem. Tam para, w towarzystwie nastoletniej Oli, dziewczyny Grzegorza, spaliła ciało ofiary.
"Sprawa rodem z mrocznego skandynawskiego kryminału"
ran/b