Cała sytuacja rozegrała się w niedzielę rano przy ul. Londyńskiej. Strażnicy miejscy zobaczyli auto bez karty parkingowej na kopercie i postanowili je odholować.
- Mam wszelkie uprawnienia, żeby na tym miejscu stać, zresztą lata temu sam to miejsce załatwiałem, ponieważ jestem od 18 lat dializowany - wyjaśnia Paweł Samochocki, mieszkaniec ul. Londyńskiej na Saskiej Kępie, który zawiadomił o zdarzeniu na Kontakt24.
"Zwykła ludzka słabość"
Jak tłumaczy, próbę odholowania auta z miejsca przed domem zauważył jego sąsiad. - Próbował przekonać strażników, by wstrzymali się z odholowaniem samochodu. Panowie nie wyrazili na to zgody, sąsiad zdążył tylko zadzwonić domofonem i w tym momencie samochód został zabrany - żali się Samochocki.
Twierdzi, że karty zapomniał zostawić przez roztargnienie. - Byłem po 5 godzinach dializ i nie miałem do tego głowy. Doskonale znam przepisy i wiem, że należy ją tam umieścić. Zwykła ludzka słabość: zapomniałem - przekonuje. - Zabrakło po prostu dobrej woli ze strony strażników miejskich, którzy przyjechali tutaj odholować samochód, żeby zaczekać 5 minut, abym zszedł i pokazał im brakującą kartę - precyzuje.
Pan Paweł tłumaczy, że od bardzo długiego czasu ma ciężką niewydolność nerek i wszelkie uprawnienia do parkowania pojazdu na miejscu dla niepełnosprawnych. - Nie mam siły, by chodzić. Posiadam wszystkie uprawnienia, kartę parkingową dla osoby niepełnosprawnej. Za szybą auta była też karta N+ dla osoby niepełnosprawnej, uprawniająca praktycznie do stawania w każdy miejscu - tłumaczy Samochocki.
Jego zdaniem posiadanie karty N+ jest jednoznaczne z posiadaniem wymaganej w tej sytuacji karty parkingowej.
515 zł do zapłaty
Nie dość, że odholowano auto pana Pawła, to procedura odzyskania samochodu okazała się dla niego uciążliwa i droga. By pojechać na parking, na którym trzymane są odholowane pojazdy, wezwał taksówkę. Na miejscu musiał pokazać brakującą w aucie kartę i przekonywał, że jest niepełnosprawny.
- Dopiero potem pojechałem na komendę straży miejskiej, gdzie zostałem przesłuchany i dostałem dokumenty do odbioru samochodu. Straż miejska naliczyła mi karę 515 zł za odholowanie samochodu i parking. Musiałem znaleźć w niedzielę czynną pocztę, na której można było dokonać wpłaty i z dowodem wpłaty dopiero pojechać odebrać samochód - opowiada Samochocki.
Straż miejska: Były podstawy do interwencji
O całą sytuację zapytaliśmy straż miejską. - Zgodnie z art. 8 ustawy prawo o ruchu drogowym, osoba niepełnosprawna legitymująca się kartą parkingową jest zobowiązana umieścić ją w widocznym miejscu w przedniej części pojazdu. Rozumiem sytuację chorego i to, że ta interwencja mogła być dla niego przykra, ale na niepełnosprawnych też spoczywają określone obowiązki - wyjaśnia Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej.
Pytana, dlaczego strażnicy podjęli interwencję, mimo iż widzieli za szybą kartę N+, świadczącą o znacznej niepełnosprawności, którą mogą otrzymać tylko posiadacze karty parkingowej, twierdzi, że prawo tego nie precyzuje, a przepisy co do obowiązku podjęcia działań przez strażników są jednoznaczne.
Jak twierdzi, gdy sąsiad zauważył działania strażników, samochód "był już na holu", ale istniała szansa na to, by uniknąć odwiezienia auta na parking straży miejskiej. - Dyspozycja usunięcia pojazdu została już wydana. Gdyby właściciel zdążył pojawić się z odpowiednim dokumentem w trakcie interwencji byłaby możliwość odstąpienia od holowania i co za tym idzie, mniejszych kosztów dla kierowcy - tłumaczy.
Zanim jednak mężczyzna zdążył zejść, auto zostało już zabrane. Teraz Paweł Samochocki postanowił złożyć oficjalną skargę się na interwencje zarówno w straży miejskiej, jak i w Zarządzie Dróg Miejskich.
PAN PAWEŁ MÓWI O KARCIE N+:
Kierowca tłumaczy różnicę między kartą parkingową, a kartą N+
ep/ran