Fantom, u którego można komputerowo wywołać obrażenia i zaburzenia funkcjonowania organizmu. Pozoranci przygotowani do roli tak, że nie powstydziłby się ich niejeden charakteryzator filmowy. Podglądaliśmy z kamerą, jak ćwiczą lekarze w Centrum Symulacji Medycznej Wojskowego Instytutu Medycznego na Szaserów.
Możliwości są dwie - ćwiczenia z udziałem ucharakteryzowanego człowieka, udającego konkretne obrażenia, albo na fantomie. Ta druga opcja to urządzenie sterowane przez komputer i - w przeciwieństwie do żywego pozoranta - można mu podać leki, czy wykonać na nim skomplikowane procedury medyczne bez naruszania zasady "po pierwsze nie szkodzić". Co więcej fantom zareaguje na leczenie tak, jak zrobiłby to organizm ludzki.
Komputer udający człowieka
Dwa nowoczesne, sterowane komputerowo symulatory medyczne to najważniejsze wyposażenie centrum symulacji przy Szaserów. Fantomy przypominające człowieka mogą odwzorowywać wiele reakcji ludzkiego organizmu: puls, oddech, dźwięk serca, wygląd źrenic, krwawienie, a nawet łzawienie. Oprogramowanie pozwala symulować wiele obrażeń, jakich może doznać człowiek w wypadku komunikacyjnym lub na polu walki.
Ratownicy, podobnie jak u realnie poszkodowanych, mogą sprawdzić drożność dróg oddechowych, ustabilizować kręgosłup, przeprowadzić resuscytację, monitorować wydolność krążeniową i stan świadomości, zatamować krwawienie. Symulator nie tylko pokazuje, jak przebiegają urazy, ale i reaguje na zastosowane leczenie. Ćwiczenia prowadzone są zarówno w okolicznościach zbliżonych do tych na szpitalnym oddziale ratunkowym, jak i w ciemności czy warunkach pola walki.
Wszystko monitorowane jest przez komputer i instruktorów ukrytych za lustrem weneckim. Mogą oni na bieżąco zmieniać scenariusz symulując pojawienie się nowych objawów, czy poprawę parametrów chorego. Po sesji szkoleniowej omawiane są zachowania szkolonych lekarzy, w tym popełnione błędy i to, w jaki sposób można było im zapobiec.
Coraz więcej urazów
Wojskowy Instytut Medyczny jest największym centrum urazowym w kraju. - W ubiegłym roku do instytutu trafiło 138 ofiar wypadków. 41 z nich zostało przyjętych w kategorii centrum urazowe, co znaczy, że doświadczyły obrażeń wielonarządowych - informuje Grzegorz Gielerak, dyrektor WIM. - Ze 138 osób, które do nas trafiły, w czasie hospitalizacji zmarło 19 - dodaje.
Ze statystyk WIM wynika, że 72 procent ofiar wypadków to mężczyźni. W przedziale 25-45 lat wynik jest jeszcze wyższy - 80 procent ofiar to mężczyźni. Natomiast wśród osób powyżej 55 lat statystyka się wyrównuje. Gielerak zwraca też uwagę na koszty opieki medycznej nad poszkodowanymi w wypadkach. W WIM leczenie wąskiej grupy poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych pochłania około 2 miliony złotych rocznie, przy czym suma nie obejmuje stałych kosztów utrzymania szpitala.
Na świecie, zgodnie z raportami WHO, w 2017 roku z powodu wielonarządowych urazów (w tym w wyniku wypadków komunikacyjnych) zmarło 5 milionów ludzi. Do 2020 to właśnie takie obrażenia staną się jedną z najpoważniejszych przyczyn zgonów w skali globu - szacuje organizacja. Jeszcze 15 lat temu nie były one nawet w pierwszej dziesiątce statystyk.
mś/ran