Fatum, przekleństwo - tak tłumaczy pożar Dworca Wodnego prezes fundacji, która była jego właścicielem. Na razie nie wiadomo czy zabytek będzie nadawał się do renowacji. Przyczyny pożaru zbada biegły, a policja już zapowiada śledztwo.
- Mieliśmy precyzyjny plan restauracji barki w oparciu o środki z ministerstwa. W piątek złożyliśmy odpowiedni wniosek, dwa dni później, dostaliśmy informację o pożarze. Obawiałem się raczej zatonięcia, niż pożaru. To jakieś fatum, przekleństwo – rozkłada ręce Jacek Wojs, prezes zarządu fundacji Nasza Warszawa.
Szykowali się do remontu
Kierowana przez niego fundacja przejęła dworzec w listopadzie wraz z długiem poprzedniego właściciela. Fundacja Ja Wisła – musiała go zaciągnąć na wykup dworca (ok. 80 tysięcy złotych). Przemysław Pasek, który pozostał gospodarzem wyjątkowej barki, zamierzał założyć w niej Muzeum Wisły. Ale sprawa się przeciągała, bo nie udało się zdobyć pieniędzy na remont. Ratusz nie widział dla zabytkowej jednostki miejsca w porcie Praskim. Dlatego Ja Wisła przekazała ją Naszej Warszawie.
W ciągu najbliższych tygodni Dworzec Wodny miał być przetransportowany do portu Żerańskiego. Tam wyciągnięty na brzeg i wyremontowany. Pożar prawdopodobnie przekreślił te plany. Ale prezes Wojs nie traci nadziei. – Zobaczymy czy renowacja kadłuba jest w ogóle możliwa. Jeśli tak, będziemy dążyć do odbudowy drewnianej nadbudówki. Może pożar stanie się dodatkowym impulsem do ocalenia dworca? – zastanawia się Wojs.
Wciąż zabytkowy
Dworzec Wodny pozostanie zabytkiem, póki minister kultury i dziedzictwa narodowego nie wykreśli go z rejestru. Dlatego ewentualne prace remontowe muszą być konsultowane ze stołeczną konserwator. Czy w ogóle jest co ratować?
– Za wcześnie, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Najpierw musi zostać wykonana fachowa ekspertyza – mówi Katarzyna Miłko z urzędu konserwatorskiego. Jak dodaje, za stan obiektu odpowiada właściciel i teraz powinien skupić na takim jego zabezpieczeniu, żeby nie stanowił zagrożenia.
Policja prowadzi przesłuchania
Tymczasem pożarem zainteresowała się policja. - Policjanci przesłuchują świadków zdarzenia, właścicieli barki i inne osoby, które były w pobliżu w momencie zdarzenia. Na pewno zostanie powołany biegły z zakresu pożarnictwa, który wypowie się na temat przyczyny pożaru. Dajemy sobie pięć dni na zbadanie okoliczności, po nich zapadnie decyzją o wszczęciu śledztwa – tłumaczy Edyta Adamus z zespołu prasowego komendy stołecznej.
bako//ec
Źródło zdjęcia głównego: Dawid Krysztofiński/ tvnwarszawa.pl