Upragniony awans do Ligi Mistrzów, potem emocje związane z losowaniem grup tych rozgrywek - to już za Legią. W niedzielę mistrzowie Polski wrócili do ekstraklasowej rzeczywistości. Ta jak na razie była dla warszawskich kibiców trudna do zniesienia. Ich zespół męczył swoją grą, punktował rzadko i pałętał się w dole tabeli.
Czytaj też na sport.tvn24.plPrzełom miał nastąpić w meczu z Ruchem. Trener Besnik Hasi nie rzucał słów na wiatr i wysłał na plac gry najsilniejszy skład. W pierwszej jedenastce pojawił się w końcu Guilherme. U jego boku w środku pola zagrał Thibault Moulin. Brazylijsko-francuski duet sprawił, że Legia była bardziej kreatywna i nie tak przewidywalna jak ostatnio. Po prostu groźniejsza.
Węgier zaczął strzelanie
Przełożyło się to też na postawę Nemanji Nikolicia. Król strzelców poprzednich rozgrywek okazje miał już przed przerwą. Świetne, bo dwukrotnie znalazł się sam przed Kamilem Lechem. Za pierwszym razem Węgier uderzył po długim rogu. Spudłował. Za drugim wyczekał bramkarza, wybrał krótki róg i tym razem się nie pomylił. Aż trudno uwierzyć, ale było to dopiero pierwsze trafienie Nikolicia w tym sezonie.
Legia lepiej konstruowała ataki, ale też solidnie spisywała się w obronie. W pierwszej części pozwoliła Ruchowi na oddanie jednego i to niecelnego strzału na swoją bramkę.
W drugiej połowie gospodarze też nie mogli poszaleć. Groźniej było pod ich bramką. Niespełna kwadrans przed końcem Nikolić znów posłał piłkę do siatki. Tym razem z pomocą rywala, bo futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od Rafała Grodzickiego. Legii grało się jeszcze spokojniej. Niebiescy nie mieli prawa wyszarpać nawet remisu.
WYNIK:
Ruch Chorzów - Legia Warszawa 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Nemanja Nikolic (39), 0:2 Nemanja Nikolic (76).
Tak kibice wracali do domów po awansie do Ligi Mistrzów:
Kibice wracają z meczu
TG